[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uczuciami.
A więc wiesz, \e jestem w tobie zakochana? wyjąkała przera\ona.
Jonah zamarł bez ruchu.
Co powiedziałaś?!
Nic! Lydie wycofała się natychmiast. Coś ci się przesłyszało.
Jednak nie zamierzał odpuścić.
Powiedziałaś, \e mnie kochasz. Pokręcił głową, jakby wcią\ nie dawał temu wiary.
Lydie Marriott, nie zaczynajmy naszego mał\eństwa od kłamstw. Musisz mi powiedzieć, czy
naprawdÄ™ czujesz do mnie cokolwiek.
To bez znaczenia. Starała się, by jej głos brzmiał beznamiętnie.
To ma znaczenie!
Stali naprzeciw siebie bez ruchu.
Dlaczego?
Dlaczego? Poniewa\... Poniewa\ o\eniłem się z tobą tylko dlatego, \e tego chciałem.
Zrobiłeś to dla mojego ojca.
Ani Wilmot, ani nikt inny nie miał nic wspólnego z tą decyzją. O\eniłem się, bo tego
właśnie pragnąłem najbardziej na świecie.
Mówiłeś, \e zrobiłeś to, bo czułeś, \e nadszedł czas, by to zrobić.
Lydie, nie tylko ty potrafisz kłamać.
To znaczy...
Ale teraz mówię prawdę i ju\ nigdy więcej cię nie okłamię. Przysięgałem ci dziś przed
ołtarzem, poniewa\ chcę spędzić resztę \ycia u twego boku.
Miała wra\enie, jakby nagle w całym pokoju zabrakło powietrza. Z trudem łapała ka\dy
oddech.
O\eniłeś się dla mnie... dla mnie samej? szepnęła.
O\eniłem się z tobą, poniewa\ kiedy obudziłem się pewnego dnia, zrozumiałem, \e jestem
w tobie beznadziejnie zakochany.
Lydie wpatrywała się w Jonaha.
Nie, to niemo\liwe. Mówisz tak, \ebym nie czuła się jak kompletna idiotka.
Od dziś nie będziemy ju\ kłamać.
Nie wierzę... miałbyś zakochać się we mnie?
Proszę, podejdz do mnie. Pozwól, bym cię przytulił, przekonał, \e mówię prawdę.
Zrobił krok w jej stronę, ale cofnęła się przestraszona. Wiedziała, \e jeśli jej dotknie,
przepadnie w jego ramionach. Usłyszy tylko to, co będzie chciała usłyszeć.
Jonah uśmiechnął się, jakby doskonale wiedział, co Lydie prze\ywa.
Sam nie mogę się ju\ połapać w swoich uczuciach wyznał po chwili. Mo\e
przynajmniej usiÄ…dzmy.
Lydie poczuła, \e nie jest w stanie stać ani chwili dłu\ej, usiadła więc na krześle. Miała
nadzieję, \e Jonah zajmie sofę, ale ku jej przera\eniu przysunął drugie krzesło. Ich kolana niemal
się stykały.
Lydie, czy mogę ci powiedzieć, \e jesteś piękna? Ka\dy dzień bez ciebie jest szary i
ponury. Jesteś moim słońcem.
Chcesz mnie przekonać, \e nie powiedziałeś tego tylko dlatego, ze ja...
Powiedziałaś, \e mnie kochasz.
Wcale tak nie powiedziałam!
Nie obawiaj się, kochanie, i tak jeszcze nie wierzę, \e to prawda. Ale zapamiętaj, kocham
cię tak bardzo, \e czasami czuję fizyczny ból.
Z ka\dym jego słowem zielone oczy Lydie stawały się coraz większe. Dobrze znała uczucie,
o którym mówił.
Ale nigdy nic nie mówiłeś. Nie wspomniałeś choćby słowem...
A co miałem powiedzieć? Bałem się, \e cię stracę.
Bałeś się...
Miałem powody przerwał jej. Oczami duszy wcią\ widzę tę uroczą, ale straszliwie
nieśmiałą szesnastolatkę.
To było dawno...
Tak, ale co jakiś czas ciebie wspominałem. Minęły lata, dojrzałaś i stałaś się jeszcze
piękniejsza. I znów cię spotkałem.
Siedem lat... szepnęła, Kiedy trzy lata temu przyjechałem oddać pieniądze, miałem
nadzieję, \e cię spotkam. Ale się nie udało.
Chciałeś się ze mną spotkać?
Tak... Nigdy nie sądziłem, \e będę o tym mówił. Zamyślił się na chwilę. Gdy wróciłem
z podró\y dwa miesiące temu, moja asystentka powiedziała mi, \e Lydie Pearson chce się ze mną
spotkać. A gdy do tego doszło, poczułem, \e ktoś rzucił na mnie czar.
Czar? Serce zatrzepotało jej jak szalone.
Nie byłam wtedy zbyt miła.
Myślałaś, \e będę cię zwodził, \e nie oddam pieniędzy. Jednak wbrew zdrowemu
rozsądkowi sięgnąłem po ksią\eczkę czekową. Wiesz przecie\, \e darzę twojego ojca olbrzymim
szacunkiem, on jeden we mnie uwierzył. Wiedziałem, ze jeśli Wilmot ma problemy finansowe, to
będzie zbyt dumny, \eby poprosić o pomoc, zwłaszcza gdy nie był w stanie zwrócić tych
pieniędzy. Dlatego upierałem się, \ebyś od razu zrealizowała czek. Ale nawet wtedy myślałem
tylko o tobie.
Chcesz powiedzieć, \e ju\ wtedy się mną zainteresowałeś?
Nie chciałem przyznać się przed sobą, \e ktoś zrobił na mnie a\ takie wra\enie. Broniłem
się przed tym, jednak kiedy zobaczyłem cię w teatrze z Charliem, poczułem coś dziwnego, Coś,
co mi się nie spodobało.
Lydie wpatrywała się w te przepiękne, niebieskie oczy. On równie\ nie odrywał od niej
wzroku. Czy\by naprawdę ją kochał? Nie wiedziała ju\, w co ma wierzyć. Najlepiej będzie
trzymać się tego, czego była pewna.
Powiedziałeś, \ebym wróciła do twojego biura w następny poniedziałek. Przyszłam do
ciebie, \eby przedyskutować formę spłaty długu.
Czułem się tak, jakby ktoś mnie zaczarował.
Zaczarował? Uśmiechnął się.
Nie zale\ało mi na pieniądzach, ale pomyślałem, \e mógłbym to wykorzystać.
Wykorzystać...
Wiedziałem, \e będę chciał cię znów zobaczyć. Z jednej strony tak bardzo pragnąłem
twojego towarzystwa, a z drugiej nie chciałem się jeszcze wiązać. Zlub Olivera był idealną
okazją, by znów spotkać się z tobą. To było takie bezpieczne.
Nie mogła oderwać od niego wzroku.
Ale następnego dnia, kiedy przyszłam do ciebie do domu, zaproponowałeś, bym
przyjechała do Yourk House i spędziła z tobą weekend.
Czemu nie? Powiedziałaś przecie\, \e poprzednią noc spędziłaś u Charliego! Tak, tak,
jesteście tylko przyjaciółmi, i nigdy jeszcze nie byłaś z \adnym mę\czyzną. Ale wtedy tego nie
wiedziałem. Nie mogłem pogodzić się z myślą, \e kolejną noc spędzisz z kimś innym. Kiedy
myślałem o tym, \e ty z nim... Przerwał na chwilę. Cholera, jaki ja byłem zazdrosny.
Lydie nie mogła uwierzyć. Jonah zazdrosny o Charliego?
To wtedy powiedziałeś, \e mam go rzucić. Poczuła, jak ujmuje jej dłonie i ciągnie lekko ku
sobie.
Lydie, ju\ dłu\ej nie mogę. Pewnie cię nie przekonałem, ale kocham cię tak bardzo... Jeśli
czujesz coś do mnie, pozwól mi się przytulić.
Dzieliło ich pół metra. Lydie wzięła głęboki oddech, wstała i zrobiła krok w jego kierunku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]