[ Pobierz całość w formacie PDF ]
eleganckie przyjęcie.
Lockey skinęła głową.
Dobrze, ale poszukam czegoś fajnego. Dziewczynka natychmiast
zaczęła buszować w szafie.
Od kiedy to jej córka stała się taką elegantką? Nigdy wcześniej nie dbała
tak bardzo o wygląd!
Honor wzięła torebkę z kosmetykami i zajrzała do łazienki. Nigdy jeszcze
nie kąpała się w wannie z różowego marmuru. Może warto spróbować?
ROZDZIAA JEDENASTY
Samochód, a raczej jego wersja dla olbrzymów, przyjechał o szóstej.
Kierowca powiedział, że mogą wyruszyć nieco wcześniej, żeby obejrzeć parę
miejsc w Nowym Jorku. Jeżeli natomiast panie są zmęczone, to on chętnie
zaczeka przed hotelem.
Panie , a zwłaszcza jedna z nich, miały ochotę na przejażdżkę. Tak więc
obejrzały centrum, a następnie dotarły do domu Marka, położonego w centralnej
części Manhattanu.
Honor spodziewała się przepychu: marmurowych wnętrz, złotych ozdób i
tego wszystkiego, co w jej pojęciu wiązało się z bogactwem. Kiedy więc Mark
wprowadził je do środka, zdziwiła się, widząc skromne, bezpretensjonalne
wnętrze. Królowały tu brązy i beże, meble były proste, chociaż równie dobrze
można było zapełnić tę wielką przestrzeń antykami.
W takim domu mogło mieszkać jakieś starsze, ale bardzo bogate
małżeństwo, ponieważ utrzymanie rezydencji położonej przy Osiemdziesiątej
Szóstej Wschodniej Ulicy na Manhattanie musiało kosztować fortunę.
Mark zaprosił je gestem dalej.
Chodzmy do ogrodu na drinki powiedział, otwierając przeszklone
drzwi.
Wyszli na taras pięknie przystrojony bujną roślinnością. Niżej znajdowały
się jeszcze inne tarasy, połączone schodami i zaprojektowane w odmiennych
stylach. Wokół górowały wybudowane po wojnie wieżowce. Ogród Marka
stanowił jedyne nie zabudowane i pełne zieleni miejsce w tej okolicy.
Po chwili zza krzaków przybiegła Rosie, machając radośnie ogonem.
Honor przywitała się z nią serdecznie.
I jak ci się tu podoba? spytał Mark, podając jej kieliszek czerwonego
wina.
Spojrzała na klarowny płyn, a potem zerknęła na dom. Od tyłu robił
znacznie większe wrażenie niż od frontu. Głównie z powodu kolorowych
tarasów.
W każdym razie spodziewałam się czegoś innego odezwała się.
Czegoś lepszego czy gorszego? Zajrzał jej ciekawie w oczy.
Raczej gorszego odparła. Myślałam, że, jako kawaler, kupisz coś
bardziej okazałego, a mniej przytulnego.
Rosie potrzebowała ogrodu stwierdził, jakby to wyjaśniało wszystko.
Honor zaśmiała się na te słowa.
Ciekawe, czy inni właściciele psów zdecydowaliby się kupić domy z
ogrodem dla swoich czworonogów? I to na Manhattanie!
Mark spojrzał na psa, a następnie przeniósł wzrok na Lockey.
Potrafię dbać o swoich bliskich.
To dobrze stwierdziła Honor.
Dobrze, ale?
Nie, po prostu dobrze powiedziała z pełnym przekonaniem.
Mark uśmiechnął się do niej. Chyba po raz pierwszy tego wieczoru.
Nareszcie doczekałem się jakiejś aprobaty dla tego, co robię. Stuknął
się z nią kieliszkiem. Wiesz przecież, że chcę jak najlepiej. Honor skinęła
głową.
Chodzi tylko o to, że prowadzimy zupełnie inny styl życia. Ty i ja nie
mamy ze sobą nic wspólnego.
Mark nie odrywał wzroku od Lockey, która z piskiem uciekała przed
psem.
Mamy, i to dużo. Wskazał Lockey. Nie sądzisz, że to powinno
wystarczyć, żebyśmy zaczęli żywić dla siebie nieco cieplejsze uczucia?
Przez moment oboje przyglądali się zabawie dziewczynki z psem.
Jest wspaniała powiedział Mark. Gdybym miał sobie wyobrazić
idealną córkę, to ta wymyślona i tak byłaby gorsza od Lockey. To takie
cudowne, kochane dziecko.
Honor zdziwiła się, skąd nagle w jego głosie pojawiło się tyle emocji. Nie
spodziewała się tego po nim. Czyżby nagle poczuł się ojcem i to wyzwoliło w
nim nowe uczucia?
Mark wyjął z jej ręki pusty kieliszek i odstawił go wraz ze swoim na
ogrodowy stolik.
Pora na posiłek oznajmił. Zobaczysz, sam wszystko przygotowałem.
Honor z uśmiechem zaczęła się wspinać po schodkach. Lockey przerwała
zabawę i ruszyła za nią.
Dobry piesek. Zostań w ogrodzie polecił Mark, głaszcząc Rosie.
Honor pomyślała, że nie zdoła już zjeść niczego więcej. Usiadła więc
wygodnie na sofie i podziękowała, kiedy gospodarz zapytał, czy podać jej
jeszcze owoce. Lockey spała zwinięta na jednym z olbrzymich foteli.
Mark skinął głową i usiadł tuż przy Honor.
Czekam na werdykt. Smakowało?
Honor nigdy wcześniej nie jadła czegoś równie dobrego. Posiłek składał
się z łososia, którego, jak twierdził Mark, a ona nie miała żadnych powodów,
żeby mu nie wierzyć, złowiono dziś rano u wybrzeży Alaski. Potem była zupa z
krewetek oraz czekoladowy suflet z likierem, którego nie powstydziłaby się
najlepsza restauracja w Nowym Orleanie. Poza tym Mark rzeczywiście sam
wszystko przygotował. Aososia przyprawił i upiekł na jej oczach.
Honor zaśmiała się do swoich myśli. Może to było wino, a może w końcu
zdołała się odprężyć. Poza tym pytanie zadane jej przez szefa międzynarodowej
korporacji wydało się zabawne. Czy rzeczywiście potrzebował jej akceptacji? A
jeśli tak, to po co?
I co? Zmiejesz się ze mnie? zadał kolejne pytanie. Honor potrząsnęła
przecząco głową.
Raczej z siebie odparła. Nie spodziewałam się, że w ogóle potrafisz
gotować. A jedzenie było naprawdę świetne. Położyła rękę na piersi. W
życiu nie jadłam niczego lepszego. Gdzie się tego wszystkiego nauczyłeś?
Mark uśmiechnął się do niej.
Po prostu lubię tego rodzaju przyjemności powiedział.
Na przykład gotowanie?
Na przykład.
I jedzenie? spytała.
I jedzenie.
Honor z trudem przełknęła ślinę.
I coś jeszcze?
Miłość odparł, a następnie potrząsnął głową. Spędziłem najlepsze
lata na robieniu interesów. Mam już tego dość. Brakuje mi rodziny. Pragnę mieć
kogoś, kogo mógłbym kochać.
Pogładził ją łagodnie po policzku. Honor zastygła, nie wiedząc, co robić.
Czuła, że pożądanie walczy w niej ze strachem. Pragnęła Marka, ale bała się, że
zabierze jej ukochaną Lockey.
A ty nie czujesz się samotna? spytał nagle Mark. Honor spuściła oczy,
unikając jego wzroku.
Staram się być rozsądna powiedziała z ociąganiem.
Jestem przecież matką i...
Czy to wyklucza miłość do mężczyzny i seks? przerwał jej.
Honor pokręciła przecząco głową.
Nie chcę się wiązać z byle kim wyjaśniła. A seks dla sportu mnie
nie interesuje.
Mark wyprostował się na swoim miejscu.
Nie jestem byle kim zaprotestował. Honor pokiwała ze smutkiem
głową.
Tak, wiem. Wręcz przeciwnie, ty jesteś kimś . Kimś bogatym i
potężnym. Dla ciebie to ja jestem nikim.
Chciał zaprzeczyć, ale Honor powstrzymała go gestem i podeszła do
fotela.
Zbudz się, Lockey poprosiła, potrząsając lekko córką.
Musimy jechać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]