[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Indy nie mia³ na to odpowiedzi, ale przez ca³¹ drogê do budynku
walczy³ z coraz wiêkszym przeczuciem czegoS z³ego. Drzwi by³y
uchylone i zapach ciep³ych p³atków kukurydzianych unosi³ siê w po-
wietrzu. Smitty wsadzi³ g³owê do Srodka.
Aguila? Masz coS przeciwko temu, ¿ebySmy z Indym siê przy-
³¹czyli?
Odszed³ od drzwi i wzruszy³ ramionami.
Musia³ sobie gdzieS pójSæ.
Przeszli wokó³ domu i pies, którego Indy widzia³ poprzedniej
nocy, potruchta³ za nimi. Jonesa zdziwi³ widok pastwiska i solid-
ny rz¹dek drzew ponderosa w Srodku pó³pustynnego krajobrazu.
108
Jak¿e inaczej wygl¹da³o to miejsce w Swietle dnia. Póxniej za-
uwa¿y³ strumieñ i uSwiadomi³ sobie, ¿e Aguila mia³ obfite xród³o
wody i niew¹tpliwie to w³aSnie sta³o siê powodem jego osiedlenia
tutaj.
Smitty krzykn¹³ na starego Indianina, ale znowu nie us³yszeli
¿adnej odpowiedzi.
To dziwne. Widzia³em go kilka minut temu. Wejdxmy do Srodka
prze³kn¹æ coS.
Czy mówi³, ¿e gdzieS siê wybiera? spyta³ Indy.
Wspomnia³ coS o tym, ¿e idzie na wzgórza zbieraæ swoje zio-
³a, ale nie s¹dzi³em, i¿ pójdzie tak szybko. Wzruszy³ ramiona-
mi. Nigdy nie wiadomo, czego siê spodziewaæ po tym starym
cz³owieku.
Z tym siê zgodzê.
Indy postanowi³, ¿e nie zje ani jednego kêsa po¿ywienia Aguili.
Podano mu jakieS narkotyki i drugi raz nie uda siê to staremu India-
ninowi.
Siadaj i jedz powiedzia³ Smitty, gryz¹c placek z m¹ki kuku-
rydzianej przyprawiony pikantnym sosem miêsnym.
Nie jestem zbyt g³odny. Wezmê sobie tylko trochê suszonej
wo³owiny z naszych zapasów.
Jak sobie chcesz, ale tracisz znakomity posi³ek. Smitty wzi¹³
kolejny kês. Mo¿e or³y nie jedz¹ takiego ¿arcia.
Dobra, s¹dzê, ¿e musia³o mi siê to wszystko przySniæ oznaj-
mi³ Indy, maj¹c ju¿ doSæ Smiechu Smitty ego. Wiesz, jak realne
mog¹ siê czasem wydawaæ sny?
Tak w³aSnie sobie pomySla³em, ale nie mia³em zamiaru tego
powiedzieæ. MySlê, ¿e wszyscy chcielibySmy lataæ jak or³y.
To, co mnie mêczy, to odpowiedx na pytanie, jak znalaz³em
siê na dachu forda.
Smitty prze³kn¹³ swój drugi placek.
Pamiêtam, ¿e mówi³eS, i¿ nie chcesz zostaæ tutaj w lepiance.
Za³o¿ê siê, i¿ zasn¹³eS na ³Ã³¿ku, a potem wsta³eS w nocy.
Nie s¹dzê, ¿ebym kiedykolwiek w ¿yciu lunatykowa³. A na-
wet gdyby, to s¹dzê, ¿e spa³bym na siedzeniu, a nie na dachu.
Mo¿e wiêc lata³eS w swoim Snie odrzek³ Smitty chichocz¹c.
W³aSnie.
A przy okazji, jak tam ból g³owy? Nie powiedzia³eS o nim
s³owa.
Indy nie pomySla³ o tym.
109
Przeszed³. Chyba herbata zrobi³a swoje.
Smitty wsta³ od sto³u.
Mo¿e wpadniemy na Aguilê, gdy bêdziemy wracaæ.
Shannon w³aSnie nala³ sobie fili¿ankê kawy i usiad³, gdy drzwi
kuchni otworzy³y siê i pozdrowi³a go Rosie.
Dzieñ dobry. Czy dobrze pan spa³?
Jak blok piaskowca, Rosie. Dziesiêæ godzin. Na pewno dlate-
go, ¿e Indy pojecha³.
Rosie zwi¹za³a kruczoczarne w³osy w warkocz i wplot³a w nie
zielone wst¹¿ki. Jej ciemne oczy, tak typowe dla Navajo, patrzy³y
ponad orlim nosem.
Dlaczego tak mówisz?
Och, sam nie wiem. Czasami, gdy jest w pobli¿u, mam wra¿e-
nie, ¿e dach zaraz spadnie mi na g³owê.
Czy on miewa du¿o wypadków?
Ma dar przyci¹gania k³opotów. Ale nie mów mu tego, bo on ci
powie, ¿e to ja sprowadzam na niego tych, co prowokuj¹ problemy.
Mo¿e to wy obydwaj, gdy jesteScie razem.
Nie, nie s¹dzê. Potrafimy tego dokonaæ równie¿ osobno. Fili-
¿ankê kawy?
Pokrêci³a g³ow¹ i zobaczy³a Bibliê, le¿¹c¹ na stole kuchennym.
Czytasz j¹?
Ca³y czas. No, mo¿e niezupe³nie, ale wczoraj wieczorem szu-
ka³em jakichS ustêpów na temat jednoro¿ców.
Podci¹gnê³a rêkawy swojego kolorowego, pe³nego wzorków
swetra i zaczê³a sprz¹taæ w okolicy zlewu.
W Biblii?
Pewnie. Chcesz pos³uchaæ, co znalaz³em?
Rosie podnios³a miot³ê i zaczê³a zamiataæ pod³ogê.
No...
Shannon poci¹gn¹³ ³yk swojej kawy i przerzuci³ kartki do stro-
ny, któr¹ wczeSniej zaznaczy³.
Popatrzmy. To Izajasz trzydzieSci cztery, wers siódmy. Zst¹-
pi¹ z nimi i jednoro¿ce, i byki z wo³ami, i opojona bêdzie krwi¹ zie-
mia ich, a proch ich bêdzie opojony tukiem .*
* Biblija Rwiêta, to jest Ca³e Pismo Rwiête Starego i Nowego Testamentu,
Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1921.
110
Co to znaczy? spyta³a. To nie brzmi dobrze.
No có¿, to o czymS, co wydarzy³o siê dawno temu. Przewró-
ci³ stronê i odkaszln¹³. Tu jest inny ustêp: Wybaw mnie z paszczy
lwiej i od rogów jednoro¿cowych uwolnij mnie! * To by³ Psalm dwu-
dziesty drugi, ustêp dwudziesty drugi.
Dlaczego studiujesz te s³owa o jednoro¿cach?
Do d³uga historia. O, tutaj mamy kolejny. Psalm dziewiêædzie-
si¹ty drugi, wers jedenasty. Róg mój, jako jednoro¿ców, wywy¿-
szysz, bêdê pokropiony olejkiem Swie¿ym .**
Rosie odwróci³a i spojrza³a mu w twarz.
Nie podoba mi siê to. Proszê, przestañ.
Przepraszam. Shannon zamkn¹³ Bibliê. Nie przeszkadza
mi, ¿e nie chcesz uwierzyæ w jednoro¿ce.
Rosie nerwowo wyciera³a blat sto³u.
Ta laska wywo³a³a sporo z³a. Najlepiej by by³o, gdyby Mara j¹
zostawi³a w spokoju.
Ty wiesz o lasce?
Rosie od³o¿y³a miot³ê i opar³a siê o blat.
OczywiScie. By³a tu, w tym domu.
Wiesz, co siê z ni¹ sta³o?
Przytaknê³a ruchem g³owy.
Shannon ledwie móg³ w to uwierzyæ.
Gdzie ona jest?
Zosta³a ukryta. Cz³owiek, który odkupi³ j¹ z lombardu, jest
uzdrowicielem, szamanem. Niektórzy ludzie nazywaj¹ go czarowni-
kiem, ale ja widzia³am jak leczy. Uratowa³ ¿ycie Smitty emu. Po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]