[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie uważając nań wcale.
Próżno Kupido na przemianę grotów
I tkliwych nawet używa pieszczotów,
Czy się do niej uśmiecha, czy prosi, czy skacze,
Rozpacz jego i płacze
Nic ją poruszyć nie zdoła;
W tych ustawicznych walkach, a zawsze ze stratÄ…,
Kupido już całe przepędził lato.
Już go rzuciła i Płochość wesoła,
I szaleństwo wzgardzone opodal się kryje,
A na koniec do Cytery cały dwór odsyła.
Z jedną Stałością teraz tylko żyje,
Z Stałością, która za nim najpózniej przybyła!
Gdy do Wenery Wieść doniosła płocha,
%7łe nieszczęśliwie Kupido się kocha,
I że tam chce zakończyć sprzykrzone swe życie,
Jeśli Obojętność nie będzie dlań tkliwa,
By ratować swoje dzicię,
W podróż się puszcza Wenera troskliwa!
Ujrzawszy matkę łzów pełne zrzenice
Błysk radości wydały,
A pobladłe jego lice
Zarumienił uśmiech mały,
Lecz gdy matka i przez grozby,
I przez tkliwe nawet prośby
Nic nad synem nie wskórała,
Litość na pomoc wezwała.
Ta różne najprzód przybiera postawy,
Lecz niczym nie ukojone
Dziecię gasnąc wszystkie traciło swe powaby.
Na koniec doradza, aby
Od Przyjazni wziąść zasłonę,
Która w sąsiestwie mieszkała.
Po wielu trudach Litość dokazała
Obojętność nieczułę i zimnę nakłonić
Na chwilę się welumem Przyjazni zasłonić!
I w ten sposób ozdobioną
Przed wzrok Kupida nagle przedstawiono!
Gdy na Obojętności tkliwe ujrzał wdzięki
Stracił pamięć swojej męki,
A z obfitych Å‚ez potoku
94
JednÄ™ Å‚zÄ™ tylko zostawujÄ…c w oku
Rzeknie tulÄ…c siÄ™ na swej matki Å‚ono:
«Ach! Mniej nieszczęśliwym Kupidyn jest pono!»
Czy istotnie szczęśliwszym biedny był chłopczyna,
Niech o tym sÄ…dzi Halina!
95
IGNACY NOSARZEWSKI
Miłość i przeszkody
BÅ‚Ä…dzÄ…c po gaju mirtowym
Spotkałem Miłość pieszczoną,
Na wiosny tronie majowym
W wonnych fijałkach uśpioną.
Auk bez cięciwy, połamane strzały
Spostrzegłszy, wdziękom przyglądam się śmiały
W tym Zefir, upał co południa studził,
Wstrząsł skrzydełkami i Miłość obudził.
Gdy na mię spojrzy, nie śmiem stąpić kroku.
Któż nie doświadczył Miłości uroku?
Lecz ona rzekÅ‚a: «Nie bÄ…dz tak trwożliwy,
Nie tak jak dawniej Kupido straszliwy!
Przedtym on czczony przez wszystkie narody,
DziÅ› same tylko spotyka przeszkody.
Pokruszył Zbytek dzielne niegdyś groty,
Uciekły Zmiechy, Swywole, Pieszczoty.
Dziś Wdzięków stała Miłość nie ubodzie,
Bo Wdzięki samej stałe tylko modzie!
Waleczna młodzież, co wiernie kochała,
Zwięte zakony wierności zdeptała.
Próżność zgasiła w sercach ogień tkliwy,
Mało kto szczęścia, każdy złota chciwy!
Do tego Rozum, co nic nie przebacza,
Tkliwe westchnienia w żarty przeistacza.
Jego to płody młoda piękność czyta,
Biegnie za widmem, cień za prawdę chwyta.
I nim Pasterka spotka Bohatera,
Czas traci i z kwiatów wiosnę obiera!
Znasz te, co o mnie dowcipnie gadajÄ…,
Powiedz: kochane, czy kogo kochajÄ…?
Czy przy ognisku, co ten dowcip rodzi,
I czas, i MiÅ‚ość z dymem nie uchodzi?»
96
JULIAN URSYN NIEMCEWICZ
Miłość i Wabność
Lubo przyjętym na świecie mniemaniem,
%7Å‚e wyspa Pafos jest bardzo zabawnÄ…,
%7łe tchnie woniami, brzmi wdzięcznym śpiewaniem,
I z samych rozkosz jest sławną!
Mnie jednak wieści doszły o tym sprzeczne,
To jest, że Kupid, nimfy nawet płoche,
Czasami nudzÄ… siÄ™ trochÄ™.
Kto to powiedział, niechaj damy grzeczne
Nie chcą się pytać, mimo ich oporu
Nie powiem, bom dał me słowo honoru.
Czemuż koniecznie, skąd to wszystko, śledzić,
Nie dośćże samą rzecz wiedzieć?
Na wyspie Pafos, między ciemnym gajem,
Jużem to wprzódy powiedział,
Jak sułtan swoim otoczon serajem
Wśród nimf nadobnych Kupidynek siedział.
Hoże dziewice, ozdobnie przybrane,
Szczyrze do swego bożka przywiązane,
Na to swe myśli jedynie siliły,
Jakby zepsutę chłopczynę bawiły.
Lecz próżno w tańcach ruchem pełnym wdzięku
Zmiatały trawkę nóżkami drobnymi,
Próżno do lutni jęczącego dzwięku
Aączyły chory pienia dobranymi.
Na próżno Dowcip, Wesołość szczęśliwa
I hoża Piękność, Płochość szczebiotliwa
Szukały, co by bożka rozerwało,
Rzadko się kiedy której z nich udało.
Równie dla bogów, jako tyż dla ludzi,
Trudno jest bawić tego, co się nudzi.
Nieraz, gdy Echa śmichy powtarzały
Któż by się tego spodziewał!
On, na to wszystko niedbały,
Zadarłszy główkę poziewał.
W tak smutnej rzeczy postaci,
Wabność, co razem jest piękna i ładna
Zawsze ponętna, często bardzo zdradna,
I nigdy głowy nie traci,
Niby to nową wymyśla zabawę:
«Idzmy rzecze na murawÄ™,
Tam lepiej niż w tej sali
W Å›lepÄ… babkÄ™ bÄ™dziem grali!»
Komu sytości choroba
Wykwintną rozkosz obojętną czyni,
97
Temu siÄ™ czasem i fraszka podoba.
Kupidyn na myśl bogin
Chętnie zezwala i wraz z całym gronem
Zaczyna pląsać na smugu zielonym
Bardziej niż kiedy wesół i ochoczy!
Nie trzeba było zawiązywać oczy,
Bo miał związane. Już boginie hoże
Rozprószyły się między jaśminy i roże.
Każda z nich suwa jak łania,
On siÄ™ za nimi ugania.
Kręci się wkoło, a w kużdym ruszeniu,
Trzęsie się kołczyn na małym ramieniu.
Znużony biegiem skrzydełka rozwija,
Miga siÄ™ szparko na powietrzach czystych
Lub się kryjąc po krzakach bzów kwiecistych
Te skrzydłem dotknie, owe zręcznie mija.
Nie słychać, jak krzyk i śmiechy!
Wśród tych gonitw i uciechy
Zważano z boku, że Czułość lękliwa,
Kiedy się za krzak mirtowy ukryła,
Przeciwnie Wabność, płocha i łudząca,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]