[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łóżka. To nie był dobry pomysł. To był najgorszy, na-
jbardziej kretyński pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadła,
przez który zaczęła się pogrążać coraz bardziej.
Nie poznawała samej siebie.
Rozdział 21
Co, do cholery, było nie tak z tą kobietą? Wparowała do
pokoju, rzuciła mu jedno spojrzenie i od razu uciekła, na-
jwyrazniej zdecydowana myśleć o nim jak najgorzej. Była
tak przerażona widokiem szminki na jego policzku, że
nawet nie zaczekała na wyjaśnienie.
Lynn nie pocałowała go, nie w usta. To był zwyczajny
przyjacielski całus w policzek, a Elle otworzyła drzwi, zan-
im zdążył zetrzeć ślad cholernej szminki, którą wciąż był
upaprany.
Kiedy wybiegł na ulicę, Elle już dawno znikła i nie
odbierała telefonu. Dotarł do samochodu w rekordowym
czasie i prawie doleciał nim pod jej dom, ale w oknach nie
paliło się światło, więc uznał, że nikogo w nim nie ma.
Cholera, a jeśli miała kłopoty? Spokane nie było jakąś
zapchloną dziurą, ale od czasu do czasu zdarzały się tu
przykre wypadki. Samotna kobieta nocą mogła zwabić
grasujące drapieżniki. Zwłaszcza jeśli była tak ładna jak
Elle.
Szlag by to trafił. Gdyby nie uciekła, w ogóle nie
znalezliby się w tej sytuacji. Wybrał numer bez patrzenia
na klawiaturę i przyłożył telefon do ucha. Nathan odebrał
po trzech sygnałach.
Co jest grane?
Nie było sensu rozwodzić się nad tym, na ile
sposobów fantastyczny wieczór zakończył się klapą.
205/234
Doszło do nieporozumienia i Elle uciekła. Nie mogę
jej znalezć.
Jesteś pewien, że nie wróciła do domu?
Właśnie tam byłem, a jej komórka przełącza mnie
od razu na pocztę głosową. Kiedy widziałem ją po raz os-
tatni, wybiegła z klubu. Zwiała przed nim. Znowu.
Chryste, to już zaczynało wchodzić im w przykry nawyk.
Myślał, że mają już za sobą etap pochopnych sądów i zadzi-
erania przez nią nosa. Jak widać się mylił. Dokąd mogła
pójść?
Jej brat stacjonuje teraz za granicą, więc przy-
puszczam, że albo jest u Roxanne, albo u rodziców.
Umysł Gabe a pracował na przyspieszonych obrotach.
Elle będzie w rozsypce. Nie sądził, żeby była w stanie staw-
ić czoło rodzicom, zwłaszcza tak pózno w nocy.
Znasz numer jej przyjaciółki?
Sprawdzę. Rozległo się ciche klikanie, gdy Nath-
an przeglądał książkę adresową, potem znów się z nim
połączył. Przedyktował mu numer. Posłuchaj, stary, są
duże szanse, że jeśli tam jest, to nie chce cię oglądać. Jeśli
dobrze zrozumiałem sytuację.
Dobrze zrozumiałeś. Szlag by to trafił, zabranie
jej do klubu było pomyłką. Powinien był wiedzieć, że in-
teresy zakłócą im wieczór, ale chciał jej pokazać, jak wy-
gląda życie osób jego pokroju. %7łe nie jest wcale tak przer-
ażające i obce, jak jej się wydawało. W żaden sposób nie
mógł przewidzieć pojawienia się Lynn... Ani tego, że Elle
tak pochopnie oceni sytuacjÄ™.
I oto, jak na tym wyszedł.
Dzięki, Nathan.
206/234
Nie ma za co. Daj mi jutro znać co i jak.
Dobra. Gabe rozłączył się i natychmiast wybrał
nowy numer. Odebrał kobiecy głos:
Tu Roxanne.
To była kobieta, z którą Elle jadła kolację tego
wieczoru, kiedy dał jej kwiaty. Wtedy stanęła po jego
stronie, może i tym razem tak będzie.
Roxanne, mówi Gabe. Szu... Usłyszał kliknięcie i
połączenie zostało zerwane.
Co do diabła? Gabe potrząsnął komórką, marszcząc
brwi. Chyba się nie rozłączyła. Co to za maniery? Zgrzyta-
jąc zębami, znów wybrał numer. Tym razem odebrała po
jednym sygnale.
Czego, do diabła, chcesz?
Najwyrazniej rozmawiała już z Elle. To dobrze. To
oznaczało, że Elle kontaktowała się z nią, zanim wyłączyła
swoją komórkę. To znacznie zmniejszało prawdo-
podobieństwo pobicia czy napadu.
Wiesz, gdzie jest Elle?
Nie chce z tobą rozmawiać.
Gabe poczuł taką ulgę, że prawie zjechał z szosy. Była
cała i zdrowa. Wściekła jak diabli, ale cała.
Jest u ciebie? Nic jej nie jest?
O czym ty opowiadasz? Boże, dzisiejsi mężczyzni to
skończeni idioci. Słuchaj, Elle nie chce mieć z tobą nic
wspólnego, więc zostaw ją w spokoju. Okej? Okej.
Kliknięcie.
Gabe zdjÄ…Å‚ nogÄ™ z gazu, zastanawiajÄ…c siÄ™, czy nie
spróbować odszukać domu Roxanne. Nie, nie mógł tego
207/234
zrobić. Elle już i tak pewnie świrowała, nie mógł pojawić
się tam znienacka niczym jakiś szalony prześladowca, żeby
nalać jej trochę oleju do głowy.
Nawet jeśli dokładnie na to miał ochotę.
Zawrócił i ruszył z powrotem na północ. Dziś wieczór
mógł już tylko próbować uciec ścigającym go demonom,
które domagały się, aby dał za wygraną i pozwolił jej ode-
jść. Elle uważała, że na nią nie zasługuje. Zawsze tak
myślała. Znudziło jej się zadawanie z byle kim i była go-
towa znów żyć mrzonkami o dżentelmenie, który zawróci
jej w głowie.
Ma to gdzieś. Czemu nie docierało do niej, że
prawdziwi dżentelmeni nie zawracali nikomu w głowach?
To faceci tacy jak on Elle nazywała ich neander-
talczykami i skreślała byli w tym dobrzy.
Nie pozwoli jej odejść, choćby nie wiem co.
Gabe przewinął listę kontaktów i znów wybrał numer
Elle. Tym razem usłyszał sygnał.
Halo.
Chryste, musiała płakać. Słyszał to w jej głosie.
Elle.
Czego chcesz?
No dobrze, spodziewał się, że będzie na niego zła po
tym, jak uciekła, ale lodowaty ton jej głosu zmroził go
skuteczniej, niż gdyby się rozłączyła.
Skarbie...
Nie masz prawa tak do mnie mówić. Już nie.
Każde jej słowo raniło go jak cios nożem.
Co u...
208/234
Ale nie zamierzała pozwolić mu dokończyć.
Nie chcę słuchać twoich tłumaczeń. Zawahała
siÄ™. Nie chcÄ™ ciÄ™.
A więc już go osądziła. Ta idiotka była tak pewna
swoich racji, że nie chciała wysłuchać niczego, co miał do
powiedzenia. Proszę bardzo. Jeszcze nigdy nie musiał się
tłumaczyć kukurydzianym księżniczkom i na pewno nie
zamierzał zacząć, do cholery.
Powinien był trzymać gębę na kłódkę, ale tego było
już za wiele.
Tak? Jeszcze niedawno mówiłaś coś zupełnie
innego.
Elle wydała z siebie ni to szloch, ni to śmiech.
Wiesz co? Dziś udowodniłeś, że od początku mi-
ałam rację. Więc pięknie dziękuję. Następnym razem nie
popełnię tego samego błędu. %7łegnaj, Gabe. Jej głos był
tak zmieniony od płaczu, że ledwo ją rozumiał. Proszę,
nie dzwoń więcej.
Przyciskał słuchawkę do ucha jeszcze długo po tym,
jak się rozłączyła. Zamrugał i dopiero teraz zauważył, że
stoi na znaku stopu, odkąd odebrała telefon. Nie wiedział,
co robić. W pierwszym odruchu chciał ją odszukać, ale
brzmiała tak, jakby podjęła już decyzję. Nie miało zn-
aczenia to, jak on się czuł, to, że nadawali na tych samych
falach, ani to, że tak świetnie im się układało aż do tej chol-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]