[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Hamburger!  odezwał się Josh.  W szpitalu nigdy nie ma
hamburgerów.
 Hmm...  mruknęła, rezygnując z polemiki na temat wartości
odżywczych tego specjału, po czym uśmiechnęła się do Josha.  Jak
przejażdżka? Warto było?
 Supermegahiper. Gnaliśmy jak szaleni.
Nie umiała się powstrzymać, by nie rzucić Rickowi spojrzenia pełnego
wyrzutu, na co Rick dyskretnie pokręcił głową, a lekki uśmiech na jego
wargach ostatecznie rozwiał jej obawy.
 Podoba mi się ta kurtka  powiedziała.
 Jeta. Bo wyjechał ratować żołnierzy z helikoptera.
 Mmm... To ciekawe.
53
R
L
T
 Szkoda, że nie widziałaś, jak Rick mieszka. Może przez cały dzień
oglądać statki, dzwigi i cały port. Fajnie ma.
 Naprawdę?  Unikała wzroku Ricka, by nie pomyślał, że chce, aby ją
do siebie zaprosił. Wcale jej to nie interesowało. Myślała o nim jedynie w
kontekście Josha. Jej rola ogranicza się do ułatwienia im kontaktów i to jej
wystarczy. Absolutnie.
Czy Rick rozmawiał z Joshem o tym, co ich łączy? Nieoczekiwanie
Rick dostrzegł to pytanie w jej spojrzeniu. Wyraznie speszony pokręcił
głową. Rozczarowana odwróciła wzrok. Zapadło milczenie, co zaniepokoiło
Josha, który stracił zainteresowanie milkshakiem.
 W poniedziałek wracam do szpitala  odezwał się.
 Słyszałem.  Rick pokiwał głową.
Wiedział o tym bardzo dobrze, bo kilka dni po tym,jak Josh zostanie
hospitalizowany, on sam przejdzie pobranie szpiku. Z nieodgadnionym
wyrazem twarzy obserwował Josha.
 Czy wiesz, co cię czeka tym razem?  zapytał.
 Tak, będą mnie naświetlać. Pewnie od tego zrobię się zielony i
zacznę świecić.
Rick się uśmiechnął.
 Albo stanę się niewidzialny  dodał Josh.  A może będę fruwał?
Fajnie by było.
 Bez wątpienia. Czasami wydaje mi się, że fruwam, jak pędzę na
motorze.
 Tak jak gnaliśmy dzisiaj.
 Uhm.  Rick spojrzeniem zapewnił ją, że przytakuje tylko po to, by
nie gasić Josha.  Wiesz, po co te naświetlania?
 %7łeby zabić mój szpik. Mam ALL. Wiesz, co to jest?
54
R
L
T
 Co to takiego, powiedz.
W jego głosie zabrzmiała szczera ciekawość. Chciał się dowiedzieć, ile
chłopiec wie o chorobie. Sarah spuściła wzrok na filiżankę. Dostrzegła
wtedy na swoim palcu odrobinę cynamonowej pianki. Zlizała ją dyskretnie.
 To się nazywa ostra białaczka limfoblastyczna  wyjaśnił Josh,
marszcząc czoło, by poprawnie wymówić nazwę tej choroby. Był wyraznie
zadowolony, że ją zapamiętał.
 Co to znaczy?
Josh wzniósł oczy do nieba.
 Przecież wiesz. Jesteś lekarzem.
 Wiem  przyznał Rick z uśmiechem.  Chciałem tylko sprawdzić,
czy ty wiesz.
 Pewnie, że wiem. Bo na to choruję  zniecierpliwił się Josh, ale
dodał:  To znaczy, że moje białe krwinki są pokręcone i mam ich za dużo, i
dlatego nie ma już miejsca dla czerwonych, i dlatego jestem taki chory.
Rick kiwał głową.
 Szkoda, że w trakcie studiów tak prosto nam tego nie przedstawiali.
 Ale może tym razem uda się to naprawić  ciągnął Josh.  Bo jak
dostanę nowy szpik, to może on zacznie robić normalne białe komórki.
Sarah zauważyła, że Rick łapczywie dopił kawę.
 Szpik, który dostaniesz, będzie ode mnie  zwrócił się do Josha.  U
mnie ten szpik się sprawdza.  Zawahał się.  Wiesz, dlaczego to ja będę
dawcÄ…?
 Jasne. Bo jesteś moim tatą  padła rzeczowa odpowiedz. Ale te
słowa zawisły w powietrzu niczym niezdetonowana bomba. To może stać
się teraz, pomyślała z przerażeniem Sarah. Teraz Josh się dowie, że jest
niechciany, że łączą ich jedynie geny.
55
 Taak...  powiedział cicho Rick.  Jestem twoim ojcem.
To drobna poprawka, ale jakże znacząca. Tata jest częścią życia syna,
a ojciec nie musi się do tego poczuwać.
 Nie wiedziałem o tym  wyznał Rick.
 Wiem.
 To dla mnie spore zaskoczenie.
 To też wiem.  Josh przechylił głowę, by lepiej mu się przyjrzeć. 
Ale chyba siÄ™ nie boisz.
 Kto mówił, że się boję?
Josh odwrócił głowę, unikając odpowiedzi. Patrzył na ulicę za szybą.
Nagle się rozpromienił.
 Sarah, popatrz na tego psa!
Pies był duży i zaniedbany. Siedział na chodniku i z nosem przy szybie
wpatrywał się w Josha.
 Fajny, nie?
 Uhm.
 Mogę wyjść i go pogłaskać? Proszę...
 Josh, przecież wiesz, że musisz uważać na...  Zarazki, ale tego nie
powiedziała. Infekcja może cię zabić tak szybko, że ani się obejrzysz.  To
bezpański pies  wykrztusiła.  One gryzą.
 Ten nie gryzie  rzekł z przekonaniem Josh.  Popatrz na niego.
Pies siedział z wywieszonym jęzorem i ogonem energicznie zamiatał
chodnik, a Josh zsuwał się ze stołka. Zauważyła, że Rick znieruchomiał,
czuła na sobie jego wzrok. To jasne, że nie interesuje go pies. Jest wściekły
na tego, kto powiedział Joshowi, że on, Rick, jest tchórzem. Może należy go
przeprosić?
 Dobrze  zwróciła się do Josha.  Ale tylko na chwilę. I uważaj.
56
R
L
T
Gdy Josh wybiegł, spojrzała Rickowi w oczy.
 Powiedziałam mu, że to wielki wstrząs, kiedy nagle, bez ostrzeżenia
w życiu człowieka zjawia się dziecko  zaczęła ostrożnie.  %7łe wtedy całe
życie staje na głowie i nie wiadomo, jak się zachować.
Zacięty wyraz twarzy Ricka mówił, że jemu to się nie przytrafi. %7łe
warunki, które wcześniej postawił, nadal obowiązują oraz że on nie
zamierza ponosić odpowiedzialności za konsekwencje, jakie wynikną z ich
złamania. Sarah lekko uniosła brwi, by mu przypomnieć, że tak czy owak te
reperkusje dotkną także jego.
Odwrócili wzrok na ulicę, gdzie Josh przytulał psa. W pewnej chwili
zachwycony zwierzak wielkim różowym jęzorem polizał go po twarzy.
Sarah nie wytrzymała. Zapukała w szybę, kręcąc głową. Nie uszło jej
uwadze, że chłopiec ciężko westchnął i z trudem odkleił się od psa. Jednak
po chwili wrócił, by jeszcze raz go pogładzić. Pies odczekał, aż Josh zniknie
w kafejce, po czym się oddalił.
 Siadaj i dokończ picie  powiedziała Sarah.  Pora jechać do domu.
Jutro przed nami ważny dzień.
 On nie miał obroży  niepokoił się Josh.  Nie powinien sam biegać
po ulicy.
 Tutaj jest pełno takich psów  oznajmił Rick. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl