[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do poczty. - Ach, to wyglÄ…da na moje honorarium. Znowu jest ta pora
roku. - Rozerwała kopertę, odłożyła na bok czek i zaczęła studiować
formularze. - Dzięki Bogu, że G.B. McCabe ciągle jeszcze daje sobie
radę. A może kilka ciasteczek?
- Grace, któregoś dnia musimy przeprowadzić poważną rozmowę
na temat twojej diety.
- Nie mam żadnej diety.
- Otóż właśnie.
Patrzyła, jak nalewa owsiankę do miseczki, którą przed nimi
ustawił.
- JesteÅ› dla mnie zbyt dobry.
209
- Wiem. - Uśmiechnął się i zaczął lać do drugiej miseczki. Gdy
wygarniał owsiankę z garnka, jego wzrok spoczął na czeku, który
Grace odłożyła na bok. Owsianka z chlupnięciem wylądowała na
stole.
- Pudło - powiedziała Grace i spróbowała zupy.
- Ty... dostajesz dużo takich?
- Czego? Czeków z honorariami? Dwa w roku, niech Bóg
błogosławi je wszystkie. - Była bardziej głodna, niż przypuszczała,
więc zjadła solidną łyżkę. Pomyślała, że jeśli nie będzie się pilnować,
to niedługo polubi to paskudztwo. - Plus zaliczki, oczywiście. Wiesz,
to nie byłoby takie złe z odrobiną cukru. - Sięgnęła po miseczkę i
zauważyła wyraz jego twarzy. - Coś nie tak?
- Co? Nie. - Odstawił garnek i wziął szmatkę, by wytrzeć ze stołu
rozlaną zupę. - Chyba po prostu nie zdawałem sobie sprawy, ile
pieniędzy można zarobić pisząc.
- To gra warta świeczki. Jeśli ci się poszczęści. - Zauważyła, że
zbyt długo koncentruje się na ścieraniu ze stołu odrobiny rozlanej
owsianki. - Czy to jakiÅ› problem?
Pomyślał o sąsiednim domu, na który musiał tak oszczędzać.
Mogłaby go kupić za swoje drobne.
- Nie wiem. Chyba nie powinno to być problemem.
Nie spodziewała się tego. Nie z jego strony. Prawdą było, że
Grace była zawsze nierozważna w sprawach pieniędzy, nie
nonszalancka jak prawdziwi bogacze, ale była nierozważna,
bezmyślna. Tak samo zachowywała się, gdy była biedna.
- Nie, nie powinno. W ciągu ostatnich kilku lat dzięki pisaniu
stałam się bogata. Ale nie dlatego zaczęłam pisać. Nie dlatego nadal
piszę. Nie zniosłabym myśli, że z tego powodu mógłbyś zmienić o
mnie zdanie.
- Po prostu czuję się jak idiota, myśląc, że mogłabyś być tutaj
szczęśliwa, w takim miejscu, ze mną.
Zmrużyła oczy i spojrzała na niego z niesmakiem.
- To chyba pierwsza naprawdę głupia rzecz, jaką od ciebie
usłyszałam. Mogę na razie nie wiedzieć, co jest dobre dla nas obojga,
ale jeśli się zdecyduję, miejsce nie będzie miało żadnego znaczenia.
Może byś się wreszcie zamknął i przestał gadać jak dziecko. -
Odsunęła pocztę na bok i wzięła do ręki gazetę.
210
Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła, był pamięciowy portret zabójcy
Kathleen.
- Szybko się uwinęliście - powiedziała cicho.
- Chcieliśmy to rozprowadzić jak najszybciej. Będą to dziś
pokazywać co jakiś czas w telewizji. Mamy wreszcie coś
konkretnego na konferencjÄ™ prasowÄ….
- To może być prawie każdy.
- Pani Morrison nie potrafiła dostarczyć zbyt wielu szczegółów. -
Nie podobał mu się sposób, w jaki Grace studiowała portret, jakby
chciała zapamiętać każdą linię i zakrzywienie. - Wydaje jej się, że
uchwyciła rysy twarzy i oczy.
- To jeszcze dzieciak. Gdybyście przeczesali miejscowe szkoły,
znalezlibyście kilka setek takich, którzy odpowiadają temu opisowi. -
Jej żołądek zaczął się buntować, więc podniosła się, by nalać
szklankę wody. Ale Ed nie mylił się. Starała się zapamiętać tę twarz.
Ze szkicem czy bez, nie zapomni jej. - Dzieciak - powtórzyła. - Nie
mogę uwierzyć, że nastolatek zrobił coś takiego Kathleen.
- Nie wszystkie nastolatki chodzÄ… na bale uczniowskie i na pizzÄ™,
Grace.
- Nie jestem głupia. - Zdenerwowana nagle odwróciła się w jego
stronę. - Wiem, co się dzieje, do cholery. Może nie chodzę sama po
ciemnych ulicach i ślepych zaułkach, ale wiem. Każdego dnia
przelewam to na papier i jeśli jestem naiwna, to z wyboru. Najpierw
musiałam pogodzić się z tym, że moja siostra została zamordowana.
Teraz muszę pogodzić się z tym, że została zgwałcona, pobita i
zamordowana przez jakiegoś młodocianego zboczeńca.
- Psychopatę - poprawił Ed bardzo cicho. - Pomieszanie zmysłów
nie jest zarezerwowane dla wyższych grup wiekowych.
Zrobiła zawziętą minę i powróciła do gazety. Chciała mieć jego
portret, teraz go miała, chociaż był niezbyt dokładny. Przestudiuje go.
Wytnie i powiesi nad łóżkiem w swoim pokoju. Gdy to zrobi, będzie
znała tę twarz tak dobrze, jak swoją własną.
- Mogę ci powiedzieć jedno. Nie rozmawiałam wczoraj z żadnym
nastolatkiem. Wsłuchiwałam się w każdy głos, każdy niuans, każdy
ton. Rozpoznałabym kogoś tak młodego.
- Głos zmienia się u chłopców w wieku dwunastu, trzynastu lat. -
Skrzywił się, gdy sięgnęła po papierosa. - Nie można żyć samą kawą
i tytoniem.
211
- To nie chodzi tylko o barwę głosu, ale o sposób mówienia,
wdrażania się. Dialogi to moja specjalność - Przeciągnęła dłońmi po
twarzy próbując się uspokoić. - Rozpoznałabym dzieciaka.
- Może. Może i byś rozpoznała. Wyłapujesz szczegóły i układasz
je w całość. Zauważyłem.
- To skrzywienie zawodowe - mruknęła. Zapominając o
papierosie oglądała portret. Brakowało w nim kilku szczegółów. Jeśli
będzie przyglądać mu się wystarczająco długo, może uda jej się je
uzupełnić, tak jak robiła z postaciami, które tworzyła w swojej
wyobrazni. - Ma krótkie włosy. Wygląda schludnie, konserwatywnie.
Nie wyglÄ…da na dzieciaka z ulicy.
Pomyślał już o tym samym, ale uznał, że fryzura nie może
zawęzić mu pola poszukiwań.
- Zwolnij trochÄ™, Grace.
- Ta sprawa mnie dotyczy.
- To nie znaczy, że jesteś obiektywna w tym wszystkim.
Odwrócił gazetę do góry nogami. - Albo że ja mogę być obiektywny.
Cholera, to moja praca, a ty ciÄ…gle zaciemniasz mi pole widzenia.
- Dlaczego?
- Dlaczego? - ścisnął nos kciukiem i palcem wskazującym i
prawie się roześmiał. - Może ma to coś wspólnego z tym, że szaleję
na twoim punkcie. Skoro już tyle dziś powiedziałem, to mogę
powiedzieć jeszcze coś. Nie mogę się pogodzić z tym, że rozmawiasz
z tymi wszystkimi facetami.
Zwilżyła językiem zęby.
- Ach tak.
- Prawdę mówiąc nie mogę tego znieść. Jestem w stanie
zrozumieć, dlaczego to robisz, a z zawodowego punktu widzenia
dostrzegam nawet pewne korzyści. Ale...
- JesteÅ› zazdrosny.
- Jak diabli.
- No, jesteś. - Pogłaskała go po ręce. - Dzięki. Coś ci powiem,
jeśli któryś z nich mnie podnieci, to przyjdę do ciebie.
- To nie jest zabawne.
- Chryste, Ed. Tak musi być. Bo inaczej zwariuję. Nie wiem, czy
możesz to zrozumieć, ale to naprawdę dziwne słuchać ich, wiedząc,
że ktoś inny przysłuchuje się. Siedziałam tam, koncentrując się na
każdym głosie, który dobywał się ze słuchawki, i zastanawiałam się,
212
co ci, którzy to podsłuchują i nagrywają, co oni właśnie myślą. -
Odetchnęła głęboko i ciągnęła. - Zdaje się, że zastanawiałam się też,
co ty byś pomyślał, gdybyś też tego słuchał. Dlatego koncentrowałam
się bardziej. - Odwróciła z powrotem gazetę i spojrzała na rysunek. -
Staram się podejść do tego z humorem, a jednocześnie muszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]