[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nim od pierwszego wejrzenia prawdziwie ojcowskie uczucia.
Muszę przekonać do siebie Rachel, muszę do niej jakoś trafić, muszę ją
przy sobie zatrzymać, na zawsze! - rozmyślał Luke. Muszę przezwycię-
żyć te jej niezrozumiałe opory.
Poznawszy większość tajemnic Rachel Manning, Luke nie był w stanie
rozwikłać tej jednej: dlaczego jest coś, co ją od niego odpycha, gdy
niewątpliwie jest też coś, co ją do niego przyciąga? Przeżycia ostatniej
miłosnej nocy wyraznie i jednoznacznie wskazywały na to, że nie jest
Rachel obojętny. Stanowcze słowa, jakie wypowiedziała dzisiejszego
ranka, były usilną prośbą o to, by jednak zniknął z jej życia.
Do licha, wciąż nie rozumiem do końca tej kobiety! - monologował w
myślach Luke. Może jej nigdy nie zrozumiem? Trudno! Tak czy ina-
czej, nie ustąpię. Coś w końcu wykombinuję, co ją ostatecznie przeko-
na! JakoÅ› tam sobie z niÄ… poradzÄ™.
Powziąwszy niezłomne i uroczyste postanowienie takiej właśnie treści,
Luke St Clair zdecydował się opuścić wieczorem swoją samotnię i
zjeść z matką kolację.
Grace przypatrywała się synowi bardzo uważnie, ale dyplomatycznie
powstrzymywała się przed wypytywaniem go o cokolwiek podczas
posiłku. Dopiero kiedy nasycił głód i poprosił ją, wyraznie odprężony,
o filiżankę kawy, rzuciła mimochodem:
- Czy ta kobieta jest mężatką, Luke?
Luke w pierwszej chwili bezczelnie udał zdziwienie.
- Jaka kobieta, mamo? O kogo ci chodzi? - odpowiedział pytaniem na
pytanie.
Grace nie pozwoliła mu się wykpić.
95
- Ta kobieta, z którą masz romans; Luke. O nią właśnie mi chodzi -
wyjaśniła ze stoickim spokojem.
- A czy ja w ogóle mam jakiś romans, mamo? - zapytał Luke, tym sa-
mym wykrętnym tonem, co poprzednio.
- A nie masz? Powiedz mi szczerze, bo to nieładnie kpić w żywe oczy
z własnej matki.
Luke zmieszał się. Pomilczał przez dłuższą. chwilę, sącząc kawę. W
końcu spojrzał z ukosa na Grace i mruknął:
- %7łe też ty musisz się tak zawsze wszystkiego domyślić, mamo!
- Kobieca intuicja, synu - odparowała rezolutnie pani St Clair. - No,
więc?
- Więc co?
- Mężatka?
- Nie, wdowa.
- Wdowa? - zdziwiła się pani St Clair.
- Młoda wdowa, sporo młodsza ode mnie, ma dopiero dwadzieścia
sześć lat - wyjaśnił Luke.
- Opowiedz mi o niej coś ,więcej.
Luke przełknął odrobinę kawy. Zaczął mówić, początkowo dość nie-
chętnie i chaotycznie, ale stopniowo C0faz składniej i płynniej. Nim się
spostrzegł zrelacjonował matce całą historię Rachel i małego Dereka.
- Uff, ale mi ulżyło! - stwierdził na koniec nie bez zdziwienia. - Czasa-
mi człowiek musi się widocznie wygadać. Tylko posłuchaj, mamo! -
zastrzegł stanowczo. - Zanim mi zaczniesz udzielać jakichś zbawien-
nych rad, przyjmij do wiadomości, że zamierzam poślubić Rachel i
zastąpić. ojca jej dziecku.
Pani St Clair głęboko westchnęła.
- Synu, przecież z tego, co mi opowiedziałeś - zauważyła z lekkim
przekąsem - wynika jasno i wyraznie, że ona wcale cię nie chce!
- Może udaje? - mruknął Luke. - Albo po prostu nie jest do końca zde-
cydowana? Wiesz, jak to czasem jest z kobietami: i chciałabym, i boję
siÄ™.
96
- Luke, tajników kobiecej duszy naprawdę nie musisz mi tak dokładnie
tłumaczyć - tonem dobrodusznej kpiny odezwała się pani St Clair. - Ale
pozwól mi nieśmiało zauważyć, że takie niezdecydowanie to też jest
pewna przeszkoda.
Luke machnął lekceważąco ręką.
- Ech, pokonam ją jakoś! - stwierdził buńczucznie.
- Ale jak, synu? Masz już jakiś sensowny pomysł, jakiś plan?
Luke zniecierpliwił się.
- Pomysł, plan. Nie wszystko naraz, mamo, tymczasem podjąłem decy-
zję! Jak się z nią prześpię spokojnie do rana, to na pewno jakieś pomy-
sły przyjdą !hi do głowy i plany zaczną się konkretyzować.
- Byleby ci nie przyszło do głowy coś głupiego!
- A co, na przykład? - rzucił zaczepnie Luke.
- Na przykład, że zmusisz tę swoją Rachel do małżeństwa. %7łe ją jakoś
omamisz, omotasz. To wprawdzie młoda kobieta, Luke, ale już ciężko
doświadczona przez los. I w związku z tym ponad swój wiek dojrzała,
dojrzalsza pewnie od ciebie. Nie nabierzesz jej na żadne tam piękne
słówka i efekciarskie sztuczki! To są metody na podrywanie egzaltowa-
nych nastolatek albo znudzonych bogatych damulek. Ta dziewczyna nie
ma czasu na wygłupy, synu, musi borykać się na co dzień z poważnymi
życiowymi problemami. Jest matką, ma na utrzymaniu małe dziecko.
Luke przerwał pani St Clair:
_ Mamo, i po co ten przydługi wykład? Przecież ja właśnie chcę jej
pomóc!
- Myślałeś już o czymś konkretnym na początek?
- Nnno ...
- Jeśli nie, to czy mogę ci podsunąć pewien pomysł?
- Niech ci bÄ™dzie! - zgodziÅ‚ siÄ™ Luke z rezygnacjÄ…· - Ale nie obiecujÄ™ z
góry, że go wykorzystam, zgoda?
- Zgoda.
- No, to zamieniam się w słuch.
- Mówiłeś, zdaje mi się, że Rachel mieszka w dosyć trudnych warun-
97
kach: stary dom, zaniedbane podwórko, trawnik nie przystrzygany od
wieków. Może byś coś z tym zrobił, na początek.
_ Sugerujesz mi, żebym wynajął człowieka z kosiarką i wysłał go do
Caringbah? - spytał Luke.
- Wielkie nieba, synu, tylko nie to! - obruszyła się Grace. - Rachel po-
myśli, że próbujesz ją potraktować jak utrzymankę; że chcesz zaimpo-
nować jej forsÄ…· I tylko siÄ™ do ciebie zniechÄ™ci, bo to, jak mi siÄ™ zdaje,
honorowa i ambitna dziewczyna. Sam popracuj przy tym jej domu,
pokaż, że to i owo potrafisz! Kosiarka stoi w moim garażu, trochę farby
i jakieś pędzle też tam znajdziesz.
Luke uśmiechnął się szeroko, zerwał się z krzesła i uściskał matkę.
_ Wspaniały pomysł, pani St Clair! Kupuję! - wykrzyknął z entuzja-
zmem. - %7łe też sam na to nie wpadłem. Od razu jutro zaczynam. Z sa-
mego rana.
Grace wyrozumiale pokiwała głową.
- Aleś ty w gorącej wodzie kąpany, synu! - stwierdziła.
- No, ale próbuj, próbuj. Bez względu na to, co wskórasz, dobry uczy-
nek i tak będzie ci policzony.
Kiedy nazajutrz rano Luke St Clair zjawił się z kosiarką w Caringbah,
nie zastał w domu ani Rachel, ani nawet Sarah i Dereka.
Może wybrali się całą trójką na jakieś większe zakupy albo do lekarza,
pomyślał.
I nie marnując czasu, zabrał się do pracy.
W ciągu dwu godzin najbliższe otoczenie domu Rachel zmieniło się nie
do poznania. Luke wziął taki rozpęd i tak się zapamiętał w robocie, że
doprowadził do porządku nie tylko frontowy trawnik, ale i niemiłosier-
nie zachwaszczony ogródek warzywny na tyłach. Ledwie skończył,
spostrzegł nadjeżdżający ulicą samochód, białego małolitrażowego nis-
sana. Rachel prowadziła, Sarah Cle ary siedziała z tyłu, obok niej De-
rek, w specjalnym dziecięcym foteliku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]