[ Pobierz całość w formacie PDF ]
facet, może wiedzieć o poronieniu! Co on może wiedzieć, jak czuje
się ktoś, kto właśnie stracił dziecko!
Desiree przysunęła krzesło do łóżka siostry i ostrożnie usiadła.
Każda zmiana pozycji wywoływała ostre łupanie w czaszce.
- Mam go od ciebie kopnąć w tyłek? - zaproponowała uprzejmie.
- Sama go kopnę! Mam ochotę kopnąć cały świat i wyć jak
zwierzę. Tak bardzo pragnęłam mieć to dziecko! Tak bardzo.
- No to krzycz sobie i wyj do woli, nie ma co tego tłumić w
sobie. Dobrze ci to zrobi. A już na pewno powinnaś się solidnie
wypłakać.
- Nie mogłam płakać, Wyatt był taki zmartwiony. On też bardzo
pragnął tego dziecka, a do tego bał się o mnie. Był niespokojny o
ciebie, o Virgila, o Lozen... Nie chciałam mu dokładać zmartwień.
- Wyatt poszedł, jesteśmy same, a przede mną nie musisz udawać
dzielnej dziewczynki. Płacz śmiało.
- Dobra.
Po policzkach Caro zaczęły płynąć łzy. Desiree położyła rękę na
ramieniu siostry.
- Ja też tak płakałam, kiedy znalazłam Lindę.
- Pomogło?
- Tak sobie.
- Mam ochotę wrzeszczeć, ale w szpitalu nie mogę. Pomyślą, że
zwariowałam - poskarżyła się Caro.
- Ja wtedy byłam u rodziców, więc też nie mogłam krzyczeć.
Położyłam poduszkę na twarzy i głośno przepłakałam całą noc.
Spróbuj, to dobry pomysł, nie krępuj się.
Caro skinęła głową i sięgnęła po dodatkową poduszkę leżącą w
nogach łóżka.
- Wez głęboki oddech i krzycz w poduchę. Raz... Caro
zaczerpnęła powietrza.
- Dwa...
Położyła poduszkę na twarzy.
- Trzy.
Rozległo się zduszone łkanie. Trwało bardzo długo. Przez cały
ten czas Desiree siedziała obok siostry, obejmując ją ramieniem.
Potem stopniowo płacz ucichł. Desiree ułożyła siostrę na poduszkach i
chusteczką wytarła jej oczy.
- I jeszcze ci wytrÄ™ nos.
- Sama sobie wytrÄ™. %7Å‚ycie jest do dupy.
- Wyjątkowo dzisiaj muszę się z tobą zgodzić, moja droga.
- Zawsze chciałam mieć dużo dzieci, ale moje ciało mnie
zdradziło. Jest do kitu, piszę zażalenie i proszę o inne, lepsze.
- Doskonały pomysł. Mogę ci przepisać to podanie. Przez
dłuższą chwilę siedziały w milczeniu. Caro pierwsza przerwała ciszę:
- Dlaczego ze mnÄ… tak jest, powiedz, Ray? Dlaczego jestem
taka... wybrakowana?
- Nie jest tak zle. Masz, na przykład, bardzo ładne włosy. -
Desiree z uśmiechem pogładziła siostrę po głowie. - To też coś. Nie
tak jak ta moja szczotka. Będę ją musiała znowu przystrzyc.
WyglÄ…dam okropnie.
Caro sięgnęła po nową chusteczkę.
- Dlaczego nigdy nie chcesz zapuścić włosów?
- Nienawidzę swoich włosów. Jak tylko stąd wyjdę, złapię za
nożyczki i ciach.
Caro skrzywiła się i usiadła na łóżku.
- Błagam, nie rób tego sama. Choć raz w życiu idz do fryzjera.
- Mój ulubiony fryzjer został w Phoenix.
- Mogę sama ci trochę obciąć, albo jeszcze lepiej, zawiozę cię do
mojego fryzjera w Tombstone. Wyglądasz jak nieszczęście. Obie
zresztÄ… tak wyglÄ…damy.
Jej oczy znowu nabiegły łzami. Desiree postanowiła
interweniować.
- Zawsze można powiedzieć, że ty jesteś w lepszej sytuacji niż ja
- zaczęła żartobliwie, z szelmowskim uśmieszkiem. - Masz męża,
który cię kocha, a ja nie mam nikogo.
- Szybko byś znalazła kochającego męża, gdybyś... spróbowała
wyglądać trochę bardziej... kobieco. Mogłabyś od czasu do czasu się
uczesać, ubrać jakoś bardziej kolorowo, zrobić coś z tą swoją
niewyparzonÄ… buziÄ…... Tak to nikogo nie znajdziesz.
- Zupełnie jakbym słyszała mamę.
- Wiem, wiem, sama nie mogę uwierzyć, że powiedziałam coś
takiego. Zupełnie jak mama.
- Mało brakowało, a nazwałabyś mnie starą panną. Cóż, zawsze
byłaś starszą siostrą i to ci zostało. Dobra, na razie wracam do łóżka.
Caro pocałowała ją w policzek.
- W ogóle nie powinnaś była wstawać i przychodzić do mnie.
- Przecież potrzebne ci było towarzystwo do płaczu.
- Wiem. - Caro opadła z powrotem na poduszki. - Nie cierpię
płakać.
- Już zapomniałaś, co nam mówiono w szkole na lekcji chemii?
Płacz pozwala oczyścić organizm z bardzo szkodliwych związków
chemicznych, których nadmiar niszczy organizm. To ma chyba jakiś
związek z magnesem albo nadmanganianem, już nie pamiętam. W
każdym razie, płacz jest bardzo dobry, bo rozładowuje emocje. Trzeba
płakać, kiedy się tylko ma okazję.
- Wiem o tym. - Caro wzruszyła ramionami. - Powstrzymywałam
się tylko ze względu na Wyatta.
- Głupol - czule powiedziała Desiree. - A on pewnie udawał
dzielnego ze względu na ciebie. A mogliście sobie razem popłakać...
Trzeba było się wyryczeć na jego ramieniu. Obojgu zrobiłoby się
lepiej.
- Wiem. Bardzo się cieszę, że przyszłaś, Ray.
- Zaśniesz teraz?
- Chyba tak, a ty wracaj do swojego pokoju. Desiree uśmiechnęła
siÄ™ Å‚obuzersko.
- Jak mi siÄ™ zechce.
- Bądz rozsądna, Ray, masz poważny uraz głowy.
- Maleńkie wstrząśnienie mózgu.
- Boli cię? Wyatt powiedział, że lekarz mówił, że mało
brakowało...
- Mam twardÄ… czaszkÄ™, wszystko wytrzyma. To tylko tak groznie
wyglądało, bo leciała krew. Założyli mi kilka szwów. A Wyatt nie
potrafi trzymać języka za zębami, oni wszyscy tacy są. Gorsi niż stare
plotkary.
Desiree westchnęła; Caro ma dość zmartwień, niepotrzebne jej
opowieści o tym, jak to siostrzyczka cudem uniknęła śmierci. A swoją
drogą, ten pan doktor też nie musiał wszystkiego zaraz opowiadać
Wyattowi.
- Bodine'owie zawsze muszą wtykać nos w nie swoje sprawy.
- Zwłaszcza jeśli chodzi o rodzinę. Gdyby tak cię tutaj zobaczyli,
niezle by się nam dostało.
Desiree uśmiechnęła się i spojrzała na siostrę spod oka.
- Boisz się własnego męża?
- Wcale nie! Po prostu nie chcę go martwić. Desiree znacząco
mrugnęła.
- Boisz siÄ™, boisz. Dobrze wiem.
- Zamknij siÄ™.
- To przecież ty się wpakowałaś w tę zwariowaną rodzinę, nie ja.
- Mylisz się, ty też należysz do tej rodziny.
- Boże broń, nie wytrzymałabym tego całego zawracania głowy.
- Pozwól sobie powiedzieć, że Virgil poszedł za tobą w ogień, bo
należysz do rodziny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]