[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Minąłem ich po drodze - wyjaśnił. - Kiedy zobaczyli, że jadę sam,
natychmiast zawrócili. Wiesz, czasem wstydzę się, że jestem mężczyzną...
- Może oni myśleli, że jestem tylko miłą dziewczyną, zbierającą
subskrypcje na czasopisma. - Ami nie mogła się powstrzymać od tej
drobnej złośliwości.
North zacisnął zęby.
- Jak już dotrzemy do miasteczka, pokażesz mi, gdzie Harry się
zatrzymał, a potem podrzucę cię do warsztatu.
Ami odechciewało się żyć na myśl o tym, że będzie musiała
zorganizować holowanie samochodu, a potem czekać na jego naprawę,
zamiast położyć się w jakimś zacisznym i chłodnym miejscu.
121
RS
- Zwietnie, dzięki - mruknęła nieswoim głosem. Pochwyciła jeszcze
tylko zaniepokojone spojrzenie Northa, potem znalazła się w dziwnej
przestrzeni, wypełnionej migocącymi punkcikami.
- Pięćdziesiąt jeden, pięćdziesiąt dwa... - mruczała.
- Co pięćdziesiąt dwa? - zainteresował się North.
- Pięćdziesiąt dwie gwiazdy - odparła, otwierając oczy. -Liczę
gwiazdy. O nie! Nie powinnam była otwierać oczu, muszę teraz zacząć od
poczÄ…tku. Jeden, dwa...
Samochód zatrzymał się gwałtownie. Ami poczuła, jak North kładzie
jej na czole cudownie chłodną dłoń. Ujęła go za rękę i dotknęła nią swego
policzka.
- Jesteś rozpalona - zaniepokoił się. - Dam ci aspirynę.
- Rozpalona - powtórzyła. - Nie wolno się bawić ogniem - dodała
śmiertelnie poważnym tonem.
Połknęła podane tabletki, popiła je sokiem pomarańczowym i
zamknęła ponownie oczy.
- Osiem, dziewięć, dziesięć... O nie! - jęknęła.
- Co takiego, Ami?
- Pomyliłam się.
Aspiryna zbiła nieco gorączkę, więc gdy wchodzili do jedynego
hotelu w małym miasteczku Swagman's Creek, Ami była całkiem
przytomna, tylko szalenie wyczerpana.
- Zaraz przyjdzie tu lekarz - poinformował ją North, gdy usiadła na
łóżku.
Ami kątem oka dostrzegła swe odbicie w stojącym na toaletce
lustrze. Jej włosy były poplątane i brudne, a na niemal czarnych
122
RS
policzkach widać było wyrazne ślady spływających łez. Próbowała
doprowadzić się do porządku, ale nie miała zupełnie siły. Do oczu
napłynęły jej łzy.
- Połóż się - polecił North. - Temperatura znowu się podnosi.
Ami zauważyła rdzawe i szare plamy na jego białej koszuli. Musiała
go ubrudzić, kiedy przytulał ją do siebie. Ciekawe, że taki esteta, jak North
Kendrick, nie brzydził się całować takiego stracha na wróble.
- Wyglądam okropnie. Daleko mi nawet do obtłuczonej rzezby -
mruknęła, na wypadek gdyby North sądził, że jest nieświadoma swojego
odpychajÄ…cego wyglÄ…du.
- Rzeczywiście, dziełem sztuki to ty nie jesteś.
- To dobrze - ucieszyła się.
North, który właśnie czekał na korytarzu, aż wizyta lekarza
dobiegnie końca, zastanawiał się, czemu, u licha, Ami była taka
zadowolona, gdy jej powiedział, że nie wygląda jak dzieło sztuki. Wiele
kobiet zirytowałoby się, słysząc taką odpowiedz, a on właśnie chciał ją
zirytować. Ami Winterburn, kobieta niezwykła. Mimo że była brudna i
zmęczona, wciąż wydawała mu się piękna. Początkowo pragnął jej dla tej
pięknej buzi, mlecznej cery, wspaniałych, pełnych ust i wyrazistych
niebieskozielonych oczu. Podobała mu się również jej zgrabna sylwetka
tancerki, długie nogi i te niesamowite piersi. Istotnie, Ami Winterburn
była naprawdę piękną kobietą. Niezwykle pociągającą kobietą. Pragnął jej
do szaleństwa, ale...
Właśnie, istniało pewne ale. Oczywiście, że chciał się z nią kochać,
wiedział, że byłoby to fantastyczne przeżycie. A jednak czuł, że to już mu
nie wystarcza. Chciał poznać jej myśli, jej duszę. Ciekawe, ilu mężczyzn
123
RS
zastanawiało się nad jej wnętrzem, podczas gdy zewnętrzna powłoka była
tak pociągająca? North wiedział doskonale, że tak naprawdę nie ma
pojęcia, kim jest Ami Winterburn. Nie mógł jej rozszyfrować. Przyszło mu
w tym momencie do głowy, że jeszcze ani razu nie dał jej kwiatów.
Zawsze zaczynał od pięknego bukietu, kiedy chciał okazać jakiejś kobiecie
swe zainteresowanie. Potem była wyprawa na kolację do Melbourne,
flakon drogich perfum, a w końcu biżuteria. Gdy pomyślał o Ami,
wszystkie te zabiegi wydały mu się płytkie. Był bogatym człowiekiem, ale
miał wrażenie, że nie ma niczego, co mógłby kupić, aby zrobić na niej
wrażenie. A kupowanie było takie proste, zwłaszcza gdy korzystało się z
doskonałych usług firmy Moniki. Ciekawe, jakich słów by użył, gdyby
miał opisać Monice Ami. Blondynka, zielononiebieskie oczy, długie nogi,
ręce, które mówiły własnym językiem... To była dopiero połowa obrazu.
Już sobie wyobrażał minę Ami, gdyby zjawił się u niej z ogromnym
bukietem kwiatów i flakonem perfum. Pewnie wyrzuciłaby go za drzwi.
Przez nią zaczął wątpić w sens robienia kariery, a teraz w to, czy bogactwo
dawało mu jakieś korzyści.
- Zmieszne - mruknÄ…Å‚ sam do siebie.
Przechodząca właśnie obok pokojówka przyjrzała mu się z
zaciekawieniem. North jęknął. Przez tę nieznośną Ami zaczyna już gadać
sam do siebie jak jakiÅ› czubek.
Najgorsze było jednak to, że nigdy nie był pewien, czy twarz, którą
w danej chwili widzi, jest jej prawdziwą twarzą. Już raz udało jej się
nabrać go, więc powinien ciągle mieć się na baczności. Dlatego też on,
który nie miał zwyczaju schodzić z raz obranej drogi, zastanawiał się, czy
nie porzucić swych marzeń o Ami. Przecież istniały inne, mniej
124
RS
skomplikowane metody, by znalezć sobie kobietę... Jednak siedząc tak na
korytarzu, nie mógł myśleć o nikim innym, jak tylko o Ami, wyciągającej
ku niemu ramiona w tym charakterystycznym geście, którym tak często się
posługiwała. Dziś, gdy wyciągnęła do niego ręce, mówiąc, że go
potrzebuje, gdy pózniej ocierała policzek o jego dłoń, czuł jakby...
Drzwi się nagle otworzyły i ukazał się w nich lekarz. North poczuł
niesamowitą ulgę, że przerwano mu rozważania.
We śnie Ami płakała, że nie zdąży na ślub Emmy. Kiedy North
pojawił się w pokoju, złapała go za rękę i wymamrotała, że ktoś na pewno
ukradnie z opuszczonego samochodu jej sukienkÄ™ na wesele. Potem
sukienka, opakowana w duży foliowy worek, pojawiła się w rękach
Northa, który powiesił ją na drzwiach szafy, aby Ami mogła ją lepiej
widzieć. We śnie również brnęła przez rozpaloną pustynię, a potem stała
pod strumieniem zimnej wody, aż wstrząsały nią dreszcze. Kłóciła się z
ubranym w tanią kraciastą koszulę Northern, który to zdejmował z niej
ubranie, to znów ją ubierał.
Ale kiedy się w końcu obudziła, sukienka na ślub Emmy wisiała na
drzwiach szafy, dokładnie tak, jak w owym śnie. Ami zaczęła się
zastanawiać, czy może wszystko pozostałe też się wydarzyło. Doszła do
wniosku, że nie, bo North Kendrick prędzej umarłby, niżby się ubrał w
taniÄ… kraciastÄ… koszulÄ™.
Ami usiadła na łóżku. Była wciąż jeszcze bardzo słaba, ale czuła się
już zdecydowanie lepiej. Wstała i podeszła do szafy, na której wisiała jej
sukienka. W tym momencie drzwi się otwarły i ukazał się w nich North.
Ami zachwiała się. Byłaby upadła, gdyby nie podbiegł do niej i nie
chwycił jej w ramiona.
125
RS
- Masz na sobie tanią kraciastą koszulę! - zawołała oskarżycielskim
tonem.
- Snobka - mruknął, niosąc ją z powrotem do łóżka. - Skończyły mi
się czyste ubrania, więc poprosiłem żonę właściciela, żeby mi coś kupiła w
sklepie naprzeciwko. Nie masz już chyba gorączki - stwierdził z
zadowoleniem.
Ami wpatrzyła się w niebiesko-czerwono-szarą kratę jego koszuli,
próbując odtworzyć z pamięci szczegóły swego dziwacznego snu, ale nic
więcej nie mogła sobie przypomnieć. Zarumieniła się z zażenowania.
- Czyżby dręczyły cię jakieś wspomnienia? - domyślił się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl