[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O Boże! - z ust Innocence wydarł się jęk.
- To określenie, urocza autostopowiczka, powtarzało
się w nagłówkach gazet. Wszyscy musieli je widzieć, nie
wyłączając całej rodziny Lescuerów. Raven przysięgał, że
przy pustej drodze, na skrzyżowaniu Scuda, wziął na motor
56
nieznajomą dziewczynę i na jej prośbę zawiózł do Austin.
Była jego jedynym alibi, tyle że następnego dnia zniknęła.
Rozpłynęła się jak we mgle i nikt jej nie widział. Nie
zapamiętał ich razem. Nikt - oprócz mnie i matki - nie
uwierzył w tę mało prawdopodobną historię. Raven nawet
nie znał imienia dziewczyny i nie miał pojęcia, skąd po
chodziła.
Bo nie chciała mu niczego powiedzieć o sobie.
Doug mówił dalej:
- Wszyscy wiedzieli, że Raven rozzłościł się na Pam,
która zrobiła mu awanturę na pogrzebie mego ojca dlatego,
że nie chciał się z nią spotykać. To ja namawiałem Ravena,
żeby pogodził się z Pam. Dzięki mnie znajomi wiedzieli,
że się wtedy do niej wybierał.
- Przysięgam, że o tym wszystkim nie miałam pojęcia
- odezwała się Innocence.
- W sądzie powołano mnie na świadka oskarżenia.
Zeznałem, że tego dnia Raven jechał do Pam. Z twojej
winy musiałem świadczyć przeciw najlepszemu przyjacie
lowi!
Innocence nagle zadrżała.
- Co siÄ™ z nim dzieje? Gdzie teraz jest?
- Jak to gdzie? W więzieniu! Dostał dożywocie.
Po twarzy Innocence pociekły łzy.
- To byłaś ty? - zapytał Doug.
Zatoczyła się. Podeszła do okna.
Ravena skazano za morderstwo.
Nic o tym nie wiedziała.
Nie przyjechała, aby go obronić.
Dlaczego?
Bo Judith Lescuer, która nienawidziła Ravena, nic jej
nie powiedziała o procesie. Nic więc dziwnego, że od tam-
57
tej pory ani razu nie skontaktowała się z córką. Nawet do
niej nie zadzwoniła.
- To byłaś ty, prawda? - Doug powtórzył pytanie.
- Zaprzecz - podpowiedziała Linda.
- Zaprzecz - poleciła Judith Lescuer.
Innocence podeszła do łóżka chorej.
- Mamo, jak możesz! Przecież znasz prawdę. Wiedzia
łaś! - wykrzyknęła.
Podniosła głowę i zobaczyła triumfujący uśmiech na
twarzy Douga. Linda wyglądała na przerażoną i wstrząś
niętą. Zaczęła drżeć na całym ciele.
- Kiedy czytałam w gazetach o uroczej autostopowicz
ce, nawet przez myśl mi nie przeszło, że to możesz być ty
- powiedziała do siostry. - Byłam przekonana, że White
kłamie lub że miał do czynienia z jakąś dziewczyną z ulicy.
Ty byłaś zawsze taka pruderyjna! Jakże starannie dobiera
łaś sobie znajomych i przyjaciół. Mężczyzni, z którymi się
spotykałaś, musieli być idealni pod każdym względem.
Bogaci. Kulturalni. Inteligentni. Kochający zwierzęta
i przyrodę. Jednym słowem, strasznie nudni. - Linda za
milkła na chwilę. Nagle coś przyszło jej do głowy. Spo
jrzała badawczo na chorą i zapytała: - Ale ty, mamusiu,
wiedziałaś, że w rzeczywistości moja siostra jest zupełnie
inna, prawda? Nieodpowiedzialna. Szalona. Nieokiełzna
na.
Innocence zdawała się nie słyszeć słów Lindy. Myślała
tylko o Ravenie Whitcie. Tylko on się liczył.
- Mamo, czemu nie dałaś mi znać? Czemu? - pytała
z rozpaczą w głosie. - Wiem, że nienawidziłaś Ravena, ale
jak mogłaś zrobić coś podobnego?!
Judith Lescuer wsunęła się głębiej pod kołdrę.
- Jak mogłaś, mamo, tak postąpić?!
58
Judith Lescuer złapała się za serce.
- Zawsze byłaś złym dzieckiem - wyszeptała. - Ale to
jest najgorsza rzecz, jaką uczyniłaś w życiu. Nigdy ci nie
wybaczÄ™.
- Ja chyba też nie, mamo. Też nie - odparła zdruzgo
tana Innocence.
Judith Lescuer wyszarpnęła rękę spod kołdry tak silnie,
że zrzuciła na ziemię jeden z monitorów stojących obok
łóżka.
A potem zaczęła krzyczeć, że umiera.
ROZDZIAA SIÓDMY
Niebo było ponure. Ołowiane. Zaciągnięte chmurami,
zlewało się z szarymi wieżami więzienia. Znajdowali się
w nich strażnicy z bronią gotową do strzału.
W towarzystwie Toma Holta, zgorzkniałego adwokata
Ravena, i Eda Jeffriesa, prokuratora okręgowego, Innocen-
ce przeszła przez więzienną bramę.
Kiedy znalazła się wewnątrz ponurej fortecy, ogarnęło
ją uczucie przerażenia.
Tu zamknięto Ravena White'a i ona była temu winna.
Teraz musiała mu pomóc. Za każdą cenę.
Strażnik wprowadził przybyłych do celi służącej za izbę
odwiedzin i wyszedł, zamykając za sobą stalowe drzwi. Na
środku pomieszczenia stał mały stolik i cztery metalowe
krzesła. Nie osłonięta żarówka zwisająca z sufitu dawała
ostre, rażące światło.
Innocence rozbolały oczy. Usiadła na pierwszym z brze
gu krześle i rękoma zasłoniła twarz.
Po jakimś czasie, który zdawał się trwać w nieskończo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]