[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zostawiam cię w dobrych rękach, Mike - odezwała się -
i jeszcze raz bardzo przepraszam.
- Zapomnij o tym.
- Aatwo powiedzieć.
Kiedy zamykała za sobą drzwi, usłyszała jeszcze, jak Fran
pyta podejrzliwie:
- Dlaczego ona tak siÄ™ przejmuje twojÄ… nogÄ…?
Odpowiedzi nie dosłyszała. Wróciła do siebie z poczuciem,
że uczestniczyła w czymś zupełnie nierzeczywistym. Już sam
fakt, że odważyła się do niego pójść, zdawał się nierealny; potem
kolacja i cała ta rozmowa przypominająca jakąś dziwną grę,
gdzie słowa znaczą zupełnie co innego, niż się wydaje.
I ta jego reakcja na jej przeprosiny. On nie ma do niej żalu,
ale ona czuje siÄ™ winna. Wszystko jest takie niedopowiedziane,
wszystko ma drugie dno. Ciekawe, jak by się to skończyło,
gdyby nie nadejście Fran. Bardzo ciekawe...
S
R
ROZDZIAA PITY
Kiedy następnego ranka Yona rozsunęła zasłony, ujrzała Fran
zsiadającą z roweru. Ucieszyła ją myśl, że Fran nie spędziła
nocy u Mike'a. Leniwym krokiem przeszła do kuchni i zaczęła
robić sobie grzanki. Właśnie wyskakiwały z tostera, kiedy za-
dzwonił telefon. Pomyślała, że to Gil, i niespiesznie podniosła
słuchawkę. Głos Mike'a wyprowadził ją z równowagi.
- Dowiedziałem się, że ten weekend masz wolny...
- Tak, mam.
- Czy coś się stało?
- Dlaczego pytasz?
- Masz jakiś dziwny głos.
- Ja? Nie, skÄ…d.
- JesteÅ› pewna?
Mike za dużo chce wiedzieć.
- Oczywiście. Ale dlaczego dzwonisz? Jestem ci potrzebna?
Dobiegł ją cichy śmiech.
- Cóż za domyślność. Zabrałem się właśnie do pracy nad
moją książką i okazało się, że brakuje mi papieru. Będziesz
dzisiaj obok jakiegoÅ› sklepu?
Dobrze, kupi mu ten papier, bo jeszcze czuje siÄ™ winna, ale
dlaczego zwraca się z tym właśnie do niej, a nie do Fran?
- Dobrze, przy okazji kupiÄ™ ci papier.
S
R
- Dzięki. To może być zwykły zeszyt, wszystko jedno.
- Nie dziękuj, w pewnym sensie to mój obowiązek.
- Albo raczej zadośćuczynienie.
- Wszystko jedno. Mogę wpaść około południa?
- Jasne, nie ruszÄ™ siÄ™ z domu.
To ostatnie zabrzmiało znacząco i Yonę znowu ogarnęły wy-
rzuty sumienia.
Stała pod jego drzwiami z zeszytami, własnym laptopem
i butelką takiego samego wina jak to, które pili poprzedniego
dnia. Mike otworzył drzwi i przyjął dary z miną osoby, której
się wszystko należy.
- Dziękuję, ale mi naniosłaś zeszytów... A to co?
- Przyniosłam ci mój komputer, jeśli nie masz własnego.
- Nie mam. A nie będzie ci potrzebny?
Wytrzymała bohatersko jego wzrok.
- Nie, nie mam czasu na nim pracować. Wpadłam do szpi-
tala i zabrałam go dla ciebie.
Mike nagle bardzo się tym zainteresował.
- Byłaś w szpitalu? I co? Spotkałaś kogoś?
- W sobotę nie ma tam wiele osób. Zajrzałam przy okazji
do twojej sekretarki.
Zainteresowanie Mike'a jeszcze wzrosło.
- Co mówiła?
- Nic. Zapytała, czy słyszałam o twoim wypadku. Nie wie-
działam, gdzie się schować...
- I co odpowiedziałaś?
- %7łe słyszałam i że to straszne, a teraz, jeśli już nie jestem
ci potrzebna...
- Zostaniesz ze mną na lunchu, nie mogę przecież wypić
S
R
tego sam. - Uniósł butelkę. - Nie chcesz chyba, żebym się zalał
w samo południe.
Słówko  sam" sprawiło jej przyjemność. Najwyrazniej Fran
nie była tego dnia przewidziana. Yona przestąpiła próg. W ku-
chni powitały ją liczne sałatki i plastry chudego, zimnego mięsa.
- Bardzo zdrowo się odżywiasz - stwierdziła z podziwem.
Mike skrzywił się, a potem uśmiechnął.
- Chcesz znać prawdę? Próbuję zrobić na tobie wrażenie!
Ale chyba mi siÄ™ nie uda, bo zaraz wszystko zepsujÄ™ szarlotkÄ….
Którą pewnie zrobiły małe rączki dziewczyny z opaską...
- Zupełnie jak u mamy - rzekła z lekkim przekąsem.
Mike spoważniał.
- Moja matka nigdy w życiu nie piekła ciasta, nie miała
czasu. Moja matka robiła pieniądze.
Zabrzmiało to tak, jakby jej wyznawał, że nie miał ojca albo
że jego ojciec był kaleką.
- Przepraszam - zaczęła się sumitować - nie wiedziałam...
- Nie ma za co. Teraz lepiej napijmy siÄ™ wina.
- Ja otworzę. Mówiłeś, że jak stoisz, boli cię noga.
Energicznie otwierał już butelkę.
- Zapomniałem o bólu. Ciekawe dlaczego?
- Nie wiem - odparła po zastanowieniu. - Wielu rzeczy nie
mogę zrozumieć.
Spojrzał na nią badawczo.
- Na przykład?
- Twojego zachowania. Zawsze byłeś wobec mnie taki...
nieuprzejmy, a teraz, kiedy wreszcie naprawdę masz powód,
zrobiłeś się miły. Dlaczego?
Podał jej kieliszek.
- Nie zadawaj pytań, na które sam nie znam odpowiedzi.
S
R
Nie byłaby sobą, gdyby na tym poprzestała.
- Twój kolega starał się o posadę, a dostała ją jakaś nie-
szczęsna dziewczyna. Z czego się śmiejesz?
Mike usiadł za stołem; błysnęły cudownie białe zęby.
- Z tej  nieszczęsnej dziewczyny". Nie pasuje do ciebie.
- Nieważne. - Wzruszyła ramionami. - W gruncie rzeczy
właśnie tak to wyglądało, prawda?
- W życiu nie zawsze liczy się pierwsze wrażenie - odparł
wymijająco. - Czasem trzeba człowieka lepiej poznać i dopiero
potem wyrobić sobie zdanie na jego temat.
- A ty już sobie wyrobiłeś zdanie na mój temat?
Przysunął sobie krzesło i oparł o nie chorą nogę.
- Rany, ale boli!
Może to była prawda, a może sposób uniknięcia odpowiedzi.
- Bierzesz jakieś środki przeciwbólowe? - spytała z troską.
- Nie mogę ich przecież popijać alkoholem, a zaraz zamie-
rzam napić się wina.
- PrzyniosÄ™ ci poduszkÄ™.
Zatrzymał ją ruchem dłoni.
- Nie, już mi lepiej, jak tak leży wysoko. Swoją drogą, to
bardzo pouczające być pacjentem.
Jak nikt umiał w niej wzbudzać poczucie winy.
- Strasznie mi przykro...
- Nie zamartwiaj się, nie ma tego złego...
Spojrzała na niego pytająco.
- Nie bardzo rozumiem.
- Gdyby nie noga, nigdy byś do mnie nie przyszła i nie
gawędzilibyśmy sobie tak w kuchni.
- Uważasz, że... stało się dobrze?
- Sama sobie odpowiedz na to pytanie.
S
R
Odpowiedz mogła być tylko jedna, ale jej nie udzieliła.
- Tak czy inaczej, kiedyś i tak by do tego doszło.
Mike tego dnia był wyjątkowo skłonny do uogólnień. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl