[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tarasy sÄ… obsadzone różami - powiedziaÅ‚a. - BÄ™dÄ™ musiaÅ‚a po­
czekać, aż krzewy zakwitną, żeby zobaczyć, jakie to gatunki, ale
przypuszczam, że to odporne staroświeckie odmiany. Co innego
zdołałoby przetrwać tutejsze zimy?
- Chyba masz rację. - Sam skinął głową. - Mamy trochę róż
w domu, ale wymagają troskliwej pielęgnacji.
- W każdym razie - ciągnęła - im też będzie potrzebne porządne
przycięcie. Tak samo jak tym przy altanie.
Podeszli do ażurowej altany, lekkiej, niegdyś białej konstrukcji
z widokiem na rzekę. Podobnie jak pergola, altana była zarośnięta
pnączami, a także pnącymi różami, które dopiero wypuszczały liście.
- Trzeba będzie mocno je poprzycinać - powiedziała Leonie -
choćby po to, żeby odmalować altanę. Ale różom to dobrze zrobi. -
Odwróciła się do Sama. - Zastanawiałam się, czy między altaną
a pergolą nie zrobić basenu - dodała. - Jak myślisz?
- To idealne miejsce - przyznał.
- Pomyślałam, że mógłby wyglądać tak, aby przypominał raczej
staw - tÅ‚umaczyÅ‚a dalej. - JakieÅ› sześć metrów szerokoÅ›ci i dwana­
ście długości. Wystarczy. Bez trampoliny i drabinek. Tylko stopnie
do wody na płytszym końcu. I wyłożyłabym go czarnymi płytkami.
- Czarnymi? - powtórzył zdziwiony.
- Tak - potwierdziła. - Wiem, że to brzmi dziwacznie i okropnie,
jakby z horroru. Ale widziaÅ‚am coÅ› takiego, wyglÄ…daÅ‚o fantastycz­
nie. I widać dno; taki basen po prostu przypomina klasyczne oczko
wodne. A ma tę przewagę, że można w nim pływać.
- Wierzę ci na słowo - zapewnił ją Sam z uśmiechem.
- To dobrze - odrzekła Leonie. - Bo efekt jest naprawdę udany.
Ta cała wybujała roślinność jest bardzo malownicza i romantyczna
- dodała - ale przyda jej się trochę cięcia, bo inaczej zarośnie
wszystko dookoła.
- Tak bardzo malownicza, że przypomina dżunglę - zauważył
Sam żartobliwie.
Pona & Irena
scandalous
- Zastanawiam się nad ludzmi, którzy tu mieszkali - odezwała
się Leonie w zadumie. - Jacy byli, skoro dopuścili, żeby to wszystko
popadÅ‚o w takÄ… ruinÄ™. MiaÅ‚am do czynienia wyÅ‚Ä…cznie z prawnika­
mi, dom sprzedawaÅ‚a agencja. Podobno nie znalezli siÄ™ żadni spad­
kobiercy.
- Wiem, że posiadłość należała do sióstr Wiley, Grace i Eleanor
Wiley - powiedziaÅ‚ Sam. - Obie nie żyjÄ… już od jakiegoÅ› czasu. %7Å‚ad­
na z nich nigdy nie wyszła za mąż.
- Ciekawe dlaczego? - spytała Leonie.
- Nie wiem. Podobno w dawnych czasach, w szalonych latach
dwudziestych, obie były wielkimi pięknościami. Jedna malowała,
głównie pejzaże i niekiedy portrety. Była w tym ponoć dobra. Druga
zajmowała się ogrodem.
- To wyjaśnia, skąd się wziął jego niezwykły układ - wtrąciła
Leonie.
- Prawdopodobnie - zgodził się Sam. - Ich ojciec był politykiem.
Zdaje siÄ™, że w pewnym momencie zostaÅ‚ sekretarzem stanu w de­
partamencie spraw wewnętrznych czy coś takiego. Był bardzo
wpływowym człowiekiem. Ale to dawne dzieje.
- Czy to on zbudował ten dom?
- Nie, jego ojciec - dziadek Grace i Eleanor - w latach czterdzie­
stych dziewiętnastego wieku. Był lekarzem, a także właścicielem
ziemskim. MiaÅ‚ też kilka banków w okolicy. ByÅ‚ bardzo bogaty. Kie­
dy zmarÅ‚, jego syn zaczÄ…Å‚ stopniowo wyprzedawać ziemiÄ™, gdyż pra­
cę na roli traktował tylko jako hobby.
- A te kobiety? - zapytała Leonie. - Co o nich wiesz?
- Grace i Eleanor byÅ‚y niezwykle ekscentryczne, mówiÄ…c oglÄ™d­
nie - odrzekł Sam. - Nie spotkałem nikogo, kto je naprawdę znał.
Właściwie to nie znam nikogo, kto by je widział poza granicami tej
posiadłości. Nie opuszczały jej od wielu lat.
- %7łartujesz - powiedziała zaskoczona.
-Nie.
- Ciekawe, jak sobie tu radziły? Dwie starsze kobiety, całkiem
same.
- Miały do pomocy pewnego staruszka, nazywał się Pete Blan-
chard - wyjaśnił Sam. - Pracował u tej rodziny całe życie i mieszkał
tutaj, na miejscu. Zdaje się, że był mniej więcej w wieku sióstr. Pete
robił zakupy, drobne naprawy i wszystko, co było trzeba. Kiedy
ktoś próbował wypytywać go o siostry Wiley, zamykał się całkowicie.
Nie mówił ani słowa.
Pona & Irena
scandalous [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl