[ Pobierz całość w formacie PDF ]
strasznego, ale widząc przerażenie na ich twarzach, przycisnęła dłoń do ust.
- Musimy iść. Natychmiast! - powiedział Max. - Jeśli zaprowadzi go do agentów, to
koniec.
- A co z tym ptaszkiem? - zapytała stara kobieta.
Max zastanowił się przez chwilę.
- Jeśli znajdziesz ptaszka w ciągu pięciu minut, przynieś go do studia. Ktoś będzie
czekać przy drzwiach. - Zrobił krok do przodu, zatrzymał się i odwrócił. - Jeszcze jedno,
Ruby - powiedział powoli - jeśli go nie znajdziesz w ciągu pięciu minut, chcę żebyś zrobiła
dla mnie coś innego. Chcę, żebyś zapomniała o ptaszku i o nas i odeszła stąd tak szybko, jak
tylko się da. I zabierz ze sobą jak najwięcej swoich kumpli.
Będzie niewesoło.
Popatrzyła na niego z uwagą wyblakłymi oczami. Spojrzała w stronę Bariery i odęła
wargi.
- A więc jest aż tak zle? - powiedziała. - Po tylu latach. Wszystko na to wskazywało,
tylko nie chciałam uwierzyć.
- Zgarbiła się. Potem wzruszyła ramionami. - Dzięki za ostrzeżenie, synku -
powiedziała raznym głosem. - Powiem wszystkim. Ale sama chyba zostanę na miejscu. Jeśli
Bariera zostanie zniszczona, to na dłuższą metę i tak wszyscy jesteśmy załatwieni. Więc
mogę równie dobrze obejrzeć fajerwerki. I odejść z fasonem, jak to się mówi.
Patrick wyciągnął rękę, ale tylko machnęła niecierpliwie.
- Trzymajcie się wszyscy! - powiedziała szorstko. - Zajmijcie się swoją robotą, a ja
zajmę się swoją! Do zobaczenia na wiosnę! - Odwróciła się i ruszyła zdecydowanie naprzód,
walczÄ…c z wichrem.
18
- A teraz - sapnął Max, biegnąc drogą pod górę w kierunku studia - posłuchajcie,
dzieciaki.
Zwłaszcza ty, Patricku. Byliście oboje wspaniali. Ale teraz nasza kolej. Zrobiliście
wszystko, co w waszej mocy. Jeśli się pośpieszymy, możemy was przed dwunastą odesłać do
domu. Będzie na styk, ale da się zrobić.
- Masz na myśli nas troje - powiedział Patrick. - Zapomniałeś o Dannym Max nie
odpowiedział. Spojrzeli na niego z niepokojem. Biegł przed siebie, trochę niezdarnie, jak ktoś
nieprzywykły do biegania.
- Nie ruszymy się nigdzie bez Danny ego - oznajmiła Claire.
Max nawet na nich nie spojrzał.
- Może będziecie musieli - mruknął.
18
- A teraz - sapnął Max, biegnąc drogą pod górę w kierunku studia - posłuchajcie,
dzieciaki.
Zwłaszcza ty, Patricku. Byliście oboje wspaniali. Ale teraz nasza kolej. Zrobiliście
wszystko, co w waszej mocy. Jeśli się pośpieszymy, możemy was przed dwunastą odesłać do
domu. Będzie na styk, ale da się zrobić.
- Masz na myśli nas troje - powiedział Patrick. - Zapomniałeś o Dannym Max nie
odpowiedział. Spojrzeli na niego z niepokojem. Biegł przed siebie, trochę niezdarnie, jak ktoś
nieprzywykły do biegania.
- Nie ruszymy się nigdzie bez Danny ego - oznajmiła Claire.
Max nawet na nich nie spojrzał.
- Może będziecie musieli - mruknął.
Claire i Patrick stanęli w miejscu jak wryci. Max zawahał się, a potem także
przystanął. Dzieci potrząsnęły głowami.
- W żaden sposób - oświadczył Patrick stanowczo. - Nie ma mowy, Max.
- Nawet o tym nie myśl - dodała Claire.
Max posłał im bezradne spojrzenie.
- Biegnijmy - powiedział Patrick. - Prawie jesteśmy na miejscu. Uważajmy na
Danny ego. - Szumiało mu w głowie. Będzie tam na pewno, pomyślał. Będzie tam. Musi tam
być. Przy drzwiach, razem z Eleonorą Doon. Nie możemy odejść bez niego. Nie możemy.
Skupił się tylko na tym. Starał się nie myśleć o zgubionym ptaszku z zegara w Kasztanowej
Wiosce i o straszliwej katastrofie, jaka ich czeka, jeśli ptaszek nie wróci na swoje miejsce.
Nie było sensu się teraz zamartwiać. Max będzie musiał sobie z tym jakoś poradzić. Jednak
słowa Ruby ciągle nie dawały mu spokoju. Jeśli Bariera zostanie zniszczona to na dłuższą
metę i tak wszyscy jesteśmy załatwieni . Był Poszukiwaczem. Zaufali mu. A on ich zawiódł.
Z daleka było już widać drzwi studia. Jak poprzednio, oblepiał je tłum zbieraczy, ale
dużo większy. I dużo bardziej złowrogi. Ale na obrzeżach tłumu, na wprost przed nimi,
trzymając za rękę wysoką chudą kobietę, stał...
- Danny! - krzyknęła Claire radośnie. Pognała naprzód, szybciej niż kiedykolwiek w
życiu, zostawiając Patricka w tyle. Danny oderwał się od pani Doon, popędził siostrze na
spotkanie i rzucił się w jej ramiona.
- Och, dzięki, dzięki, dzięki! - Patrick stwierdził, że w kółko szepcze te słowa. A
potem usłyszał je, wypowiedziane głośno. Przez Claire. Szlochając i zalewając się łzami,
patrzyła na Eleonorę z bezgraniczną wdzięcznością.
Eleonora nie odpowiedziała. Jej twarz wyrażała różne uczucia.
Po chwili dołączył do nich Max.
- Nie zatrzymujmy się! - powiedział do Claire i Patricka. - Musimy się dostać do
pracowni komputerowej.
- Nie pozwolą ci wejść. Próbowałam już - odezwała się Eleonora Doon dziwnie
bezbarwnym tonem. Uśmiechnęła się ledwo dostrzegalnie.
- Zobaczymy - odparł Max. - Patricku, Claire, trzymajcie się razem. I pilnujcie
Danny ego. - Podszedł bliżej. - Proszę nas przepuścić - powiedział, usiłując się przepchnąć
przez masę ludzi. - Mamy sprawę urzędową. Spójrzcie! - Wskazał Claire, zapłakaną i
wytrąconą z równowagi, ale nadal ubraną w czerwony mundur. - Jest z nami Strażniczka.
- Wielkie mi rzeczy! - zaśmiała się drwiąco jakaś kobieta. Chwyciła za ręce swoich
towarzyszy, blokując przejście. - Nikt tam nie wejdzie ani stamtąd nie wyjdzie. Koniec. Kanał
8 jest przyczyną wszystkich naszych kłopotów. Więc teraz my im trochę utrudnimy życie. To
chyba uczciwe, co?
- Pożałujecie tego - ostrzegł Max, przesuwając wzrok z jednej twarzy na drugą. - W
budynku sÄ… agenci!
- Już nie, przyjacielu. Tylko jeden czy dwóch. Resztę zaniosło pod Barierę - odezwał
się jeden z mężczyzn. - Robią w portki ze strachu. W końcu musieli przyznać nam rację. Ze to
wszystko przez Zgubione-Znalezione. Już nikt nie gada, że Bariera sama się naprawi. Widać
gołym okiem, że się sypie. - Wskazał kciukiem na budynek studia. - A zło wzięło się z tego
miejsca.
- Daj spokój. Nie wpuszczą cię - szepnęła Maksowi do ucha Eleonora.
Obrócił się na pięcie, stając twarzą do niej. Na czole perliły mu się krople potu.
- Muszę wprowadzić te dzieci do środka! Muszę je odesłać do domu, do rodziców!
Teraz. Potem będzie za pózno. Cokolwiek się stanie, powinni być razem. - Chwycił ją za
ramię. Max, chłodny, opanowany magik komputerowy, znający odpowiedzi na wszystkie
pytania, błagał o pomoc. I to kogoś, kto jak dotąd nie był skłonny nikomu pomagać. - Proszę!
Wymyśl coś! Pomóż mi!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]