[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swobodnie jak Bloker czy Matusek. W każdym razie mógłbym rozprostować no-
gi. A potem zastanowiłem się głębiej i rozpatrując przyczynę mojego upośledze-
nia doszedłem do wniosku, że nie chodzi wyłącznie o ścierpnięte nogi. Przyczyna
mojego samopoczucia leży w tym, że jestem bezideowy. Siedzenia pod miotłą
nie można przecież w żaden sposób nazwać ideą. Natomiast ci dranie uprawiają-
cy Wielką Kołomyję Elementarną mają niewątpliwie ideę. Obojętnie czy słuszną,
ale majÄ….
I wtedy po raz pierwszy od czasu przybycia do tych okropnych Gnypowic
zrozumiałem, że jako wolny strzelec nie mam tu żadnych szans. Kulawy Lolo,
Nieradek i Frydek oni wszyscy mieli rację. Moje sprawy nie ułożą się nigdy
pomyślnie i do końca szkoły będę fuksem, jeśli nie dokonam wyboru. Tak, nie
ma innego wyjścia. Będę musiał wybierać między tymi draniami. Kiedy przystą-
pię do któregoś z tych związków, będę przynajmniej od jednej strony bezpieczny,
a jeśli nawet oberwie mi się od drugiej, to będę wiedział za co. I zniosę wszystko
łatwiej. Nawet najgorsze mydlenie można znieść bez ujmy dla honoru, jeśli odby-
wa się w boju. A więc powinienem przystąpić. . . Nie będzie chyba trudno, sami
mnie dziś namawiali. Lecz do kogo przystąpić? Och, czy to nie wszystko jedno?
Chodzę do klasy Blokerów, więc wygodniej byłoby do nich. Z drugiej strony to
właśnie od Blokerów doznałem najwięcej udręki. . . nienawiść moja była zbyt sil-
na. A zatem do Matusów. . . lecz wtedy nowy kłopot. Musiałbym przejść do ich
klasy. Blokerzy nie znieśliby Matuska między sobą. Aadnie bym wtedy wyglą-
dał. . . Chyba, że jak powiedział Frydek, zostałbym tajnym członkiem. Nie, taka
kombinacja zupełnie mnie nie bawiła. . . Więc do kogo, u licha! Niech rozstrzy-
gnie przypadek. Rzucę monetę. Jeśli wyjdzie orzełek, przystąpię do Blokerów,
jeśli reszka, sprzęgnę się z Matusami.
34
Sięgnąłem do kieszeni. Niestety okazało się, że nie mam żadnej monety. Zna-
lazłem tylko czarny guzik od spodni. Trudno. Rzucę więc guzik. Guzik ma też
dwie strony. Jeśli padnie na prawą, oznaczać to będzie Blokerów, jeśli na lewą
Matusów. I nawet spodobało mi się, że sprawę rozstrzygnę guzikiem. W sam raz
instrument do takiej idiotycznej loterii.
Położyłem guzik na dłoni i wykonałem rzut. Może cokolwiek zbyt nerwo-
wo bądz co bądz, chodziło o moją przyszłość. W każdym razie miało to zgoła
nieprzewidziane skutki. Potrącona przeze mnie miotła upadła na posadzkę prosto
pod nogi przebiegających mastodontów. Los chciał, że byli to właśnie Blokerzy.
Pierwszy potknął się i przewrócił Szczeżuja zwany Specem, za nim rozłożył się
z potwornym Å‚omotem Pacholec, za Pacholcem Domejko, za nim Szprot-Ry-
marski a potem po kolei kładli się jeden za drugim. W dwie sekundy już tuzin
Blokerów kłębił się na posadzce, a wśród nich sam Nieradek wydając przerazliwe
wrzaski, bo Matusy już im siedzieli na karkach i zabierali się do zabiegów.
Zasadzka! sapał Pacholec na próżno usiłując zrzucić z siebie trzech
najtęższych Matusów.
To Cykorz! seplenił Szczeżuja, bezlitośnie nacierany ścierką.
Zaczaił się tu w kącie! wierzgał nogami w powietrzu Szprot-Rymarski
gubiÄ…c ponownie pantofel.
O rany, zginiemy wszyscy przez zdradzieckiego Cykorza! jęczał szczot-
kowany Domejko.
Więc jesteś przeciwko nam?! wykrztusił Nieradek obracając do mnie
straszliwie namydloną twarz, po czym zakrztusił się pianą.
Tak. Jestem przeciwko wam powiedziałem wypełzając z godnością spod
umywalni.
Hurrra! Zwycięstwo! Cykorz jest z nami! zawołali gromko Matusy.
Przez chwilę jeszcze trwało mydlenie i nacieranie Blokerów, tudzież inne za-
biegi łazienne. Wziąłem w nich pewien, chociaż raczej skromny udział. Nie mia-
łem jeszcze wprawy. Wreszcie udało się Blokerom wyrwać z opresji i umknąć.
Zresztą nadbiegał już wozny, za nim Kowbojka, a za Kowbojką pół szkoły.
I tak zakończyła się tym razem Wielka Kołomyja Elementarna, której stałem
siÄ™ mimowolnym bohaterem.
ROZDZIAA III
Doznaję nowych przykrości ze strony Matusów " Komplikacje z po-
wodu niedyspozycji Frydka " Dziwna taktyka Blokerów " Odginanie
Partacza " Zamach
Wypędzeni przez Kowbojkę z łazni udaliśmy się na boisko. Tam otoczyli mnie
pozostali Matuskowie, wieść bowiem o moim czynie rozniosła się już po budzie.
Wszyscy klepali mnie życzliwie po łopatkach i pomrukiwali zadowoleni. Roz-
glądałem się niecierpliwie za Frydkiem, ale nie bez zdumienia stwierdziłem, że
Frydka wśród nich nie było. Zjawili się natomiast trzej znani Matuskowie, zaufani
ludzie Ernesta: Pietrek Peroń, zwany Czarnym Pitrem z racji cygańskiej czupryny,
niebieskooki Lompa, wiecznie zakatarzony, ale znający chwyty, i gruby Kwiczoł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]