[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Medytacyjna analiza własnych odczuć pomaga nie tylko radzić sobie z
zahamowaniami w sferze seksu. Pomaga także poszerzyć wiedzę o seksie i umożliwia
czerpanie rozkoszy z wszelkiego rodzaju odmian seksu, o których mogłaś w ogóle
nie wiedzieć albo których dotąd nie wypróbowałaś ze względu na takie czy inne
opory.
Teraz powinnaś przestać myśleć o innych sprawach, a jednocześnie delikatnie
stymulować swoje ciało. Myśl o rozkoszach, jakie będziesz mogła przeżyć, kiedy
wreszcie pozwolisz swojej osobowości seksualnej rozkwitnąć w całej pełni. Nie
będziesz już skrępowana. Nie będziesz już niespokojna. Już nigdy więcej nie
będziesz się wstydzić swego ciała ani umiejętności miłosnych. Będziesz otwarta,
namiętna i gotowa wypróbować absolutnie wszystko.
Do pełnej medytacji potrzebujesz mantry, magicznej formuły. Mantra nie tylko
pomoże ci uwolnić umysł od stresujących i mało ważnych myśli, lecz także da ci
stałą zachętę i punkt odniesienia do tego, co starasz się osiągnąć w tym
przypadku oszałamiająco seksowną osobowość.
Słynna mantra lamaistycznego buddyzmu, używana jako nieustająca modlitwa czy
zaklęcie, brzmi: Om mani padme Hum . Om jest dzwiękiem centralnego
oświecenia, mani padme znaczy klejnot w kwiecie lotosu albo penis mężczyzny
w pochwie kobiety to stan pełni, energia dodająca mądrości. Hum z kolei to
dzwięk mocy, jeśli wolisz, siły motorycznej, która ożywia mantrę.
Podczas medytacji wyznawcy tantry często wodzą palcem po brzegu dzwonu albo
szklanki, wydając miękki, cały czas obecny w tle dzwięk. Robią to na znak
słyszalnej prawdy, że nawet stałe przedmioty wibrują w zgodzie z całym żyjącym
wszechświatem. Ty jednak koncentrujesz się podczas medytacji na swoim
seksualizmie, więc rytmiczne pocieranie łechtaczki nie tylko pobudzi cię
fizycznie, ale też pomoże ci skoncentrować się na celu, jakim jest uwolnienie
twojej energii seksualnej.
Możesz wymyślić własną mantrę taką, która będzie odpowiadała twoim aspiracjom
seksualnym. Jako podstawę możesz wykorzystać słynną mantrę wymyśloną przez
francuskiego aptekarza Emile Coue, który opracował formę autohipnozy opartą na
powtarzaniu pewnych fraz. Codziennie, na wiele sposobów, staję się coraz
lepszy . Coue uważał, że jeśli tę frazę będzie się regularnie powtarzać w
odprężonym stanie umysłu, zapadnie ona w podświadomość i pomoże łagodzić
napięcia, niepokoje i fobie.
Jako ogólną mantrę sugeruję frazę: Kocham moje ciało i kocham seks . Daje ona
podwójny efekt: zapewnia pozytywne odczucia o własnej osobie, a także powiększa
entuzjazm do seksu.
Spośród kobiet, które zwracały się do mnie listownie z najróżniejszymi
problemami i wątpliwościami, wybrałem dwadzieścia pań, zdecydowanie różnych pod
każdym względem, i poprosiłem je, by przez półtora miesiąca wypróbowały tę
mantrę. Miały ją powtarzać przynajmniej dwadzieścia razy, rano i wieczorem,
kiedy relaksują się w łóżku, a jednocześnie delikatnie i rytmicznie pocierać
sobie łechtaczkę. Tym sposobem w ich wyobrazni fraza ta kojarzyłaby się im z
pobudzeniem fizycznym.
Spośród dwudziestu badanych kobiet trzy doniosły, że mantra koi i jest
przyjemna i z całą pewnością relaksuje , lecz nie ma widocznego, pozytywnego
wpływu na życie miłosne. Jedna kobieta powiedziała tak: Jeśli nakłonię męża do
jej powtarzania, może będzie z tego jakiś pożytek .
Jednak siedem kobiet odczuwało znacznie większą pewność siebie , jeśli chodzi o
swoją atrakcyjność, i znacznie mniejsze opory przed innowacjami w seksie .
26 letnia Rita, projektantka z Atlanty w Georgii, powiedziała, że zawsze uważała
Paula, swojego kochanka, za znacznie atrakcyjniejszego seksualnie od siebie.
Paul jest bardzo wysoki, ma ciemną karnację. Jest wysportowany. Zawsze wydawało
mi się, że jestem szczęściarą, bo z nim mieszkam, ale wciąż obawiałam się, że
wpadnie mu w oko inna, seksowniejsza dziewczyna. Nie wiem, czemu aż tak bardzo
siebie deprecjonowałam. Myślę, że korzenie tej postawy sięgają jeszcze lat
szkolnych, kiedy miałam nadwagę. Inne dziewczyny miały stałe sympatie, ja
prawie nigdy. Wiem, że od tamtego czasu mój wygląd się poprawił. Wystarczy, że
spojrzę w lustro, widzę, jak bardzo się zmieniłam. Ale żeby zmienić to, co jest
głęboko zakorzenione w myślach, potrzeba sporo czasu. Przyznaję, że nieustannie
miałam poczucie, iż lada chwila stracę Paula. To niekorzystnie wpływało na nasz
zwiÄ…zek. ByÅ‚am spiÄ™ta. ByÅ‚am niespokojna. Zbyt zaborcza. ByÅ‚am nastawiona «na
nie», bo wciąż robiÅ‚am to, czego moim zdaniem on oczekiwaÅ‚ ode mnie, a nie
to, czego sama chciałam. Dotyczyło to również naszego życia miłosnego. Paul był
bardzo dobrym kochankiem w tym sensie, że był bardzo silny i mógł się kochać
godzinami, ale zupełnie brakowało mu polotu i wyobrazni. Zawsze było tak samo:
on na górze, ja pod nim. W ogóle nie chwytał moich reakcji. Wiesz, o co mi
chodzi? Czasami myślałam, że on w ogóle się nie orientuje, czy przeżyłam orgazm
czy nie. Nie śmiałam mu jednak nic powiedzieć, bo bałam się, że będzie na mnie
zły. Przeprowadziłam autoanalizę przez medytację według pana sugestii i
zrozumiałam, co było ze mną nie tak. Pojęłam, jak daleko, aż od dzieciństwa,
sięga mój brak pewności siebie, i powiedziałam sobie: od tej chwili będę pewna
siebie, bo mam wszelkie powody po temu, żeby wierzyć w siebie. Potem codziennie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]