[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nadinspektor Battle przytoczył pokrótce bieg wydarzeń. Sir Oswald zmarszczył brwi.
Rozumiem uciął. Po zranieniu pana Thesigera napastnik uciekł, wyrzucając po
drodze swój pistolet. Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego nikt nie próbował za nim pobiec.
Dopiero po wysłuchaniu opowieści pana Thesigera dowiedzieliśmy się, że trzeba kogoś
ścigać odparł sucho Battle.
A więc nie widział pan napastnika, kiedy wychodził pan zza rogu?
Z moich obliczeń wynika, że przybyłem o czterdzieści sekund za pózno. Księżyc jest w
nowiu, więc jak tylko złodziej zbiegł z tarasu, zniknął w ciemnościach. Musiał uciec zaraz po
oddaniu strzału.
Hmm& mruknął sir Oswald. W dalszym ciągu jednak uważam, że powinien pan
był zorganizować pościg. Trzeba było pomyśleć wcześniej i ustawić ludzi na czatach&
W parku jest trzech moich ludzi.
Ach tak& odparł sir Oswald strapiony.
Kazałem im zatrzymać każdego, kto będzie chciał opuścić teren posiadłości.
Mimo to nie spełnili swego zadania?
Nie spełnili potwierdził Battle ponuro.
Sir Oswald spojrzał na policjanta podejrzliwie.
Nie mówi mi pan wszystkiego, co pan wie.
Myli się pan, sir Oswaldzie. Mówię wszystko, co wiem. Ale co myślę, to już inna
sprawa. A myślę sobie o wielu dziwnych rzeczach, jednak zanim wymyślę coś konkretnego,
pozwoli pan, że zachowam swe rozważania dla siebie.
Mimo wszystko odparł sir Oswald przeciągle wolałbym wiedzieć, o czym pan
myśli.
Przede wszystkim, proszę pana, myślę, że jest tu stanowczo za dużo bluszczu. Nawet,
za pozwoleniem, tutaj jest listek na pańskim płaszczu. Stanowczo za dużo. To trochę
komplikuje sprawÄ™.
Sir Oswald spojrzał na niego, ale nie zdążył odpowiedzieć, gdyż do biblioteki wszedł
Bateman.
Ach, tu pan jest, sir Oswaldzie. Lady Coote właśnie zauważyła, że nie ma pana w
pokoju, i twierdzi, że został pan zamordowany przez włamywaczy. Lepiej, żeby poszedł pan
do niej. Jest bardzo zdenerwowana.
Maria jest niepoważna. Dlaczego niby mieliby mnie mordować? Już idę.
Wyszedł razem ze swym sekretarzem.
Cóż za przedsiębiorczy młody człowiek zauważył Battle. Jak się nazywa?
Bateman?
Jimmy kiwnął głową.
Rupert Bateman wyjaśnił. Wśród przyjaciół znany jako Pongo. Chodziłem z nim
do szkoły.
Naprawdę? To interesujące. Co pan o nim wtedy sądził?
Pongo zawsze był takim samym osłem.
Nie powiedziałbym rzucił Battle że pan Bateman jest osłem.
Och, wie pan, co mam na myśli. Jasne, że nie był osłem. Zawsze miał łeb i wszystko
wiedział najlepiej. Ale jest taki śmiertelnie poważny. Za grosz poczucia humoru.
To wielka szkoda stwierdził Battle. Człowiek bez poczucia humoru traktuje
samego siebie zbyt serio. Taki człowiek prędzej czy pózniej popada w tarapaty.
Pongo w tarapatach? Ten chłopak nie zginie. Umie się o siebie zatroszczyć.
Panie nadinspektorze? odezwała się Bundle.
Tak, lady Eileen?
Czy nie wydaje się panu dziwne, że sir Oswald ani słowem nie wspomniał o tym, co
robił w parku o tej porze?
Widzi pani odparł Battle sir Oswald to wielki człowiek, a wielki człowiek nigdy
nie tłumaczy się ze swojego postępowania, chyba że zapytany wprost. Tłumaczenie się jest
oznaką słabości. Sir Oswald wie o tym równie dobrze jak ja. Nigdy nie pozwoli sobie na
tłumaczenie i przepraszanie. Woli objeżdżać mnie z góry na dół. O tak! sir Oswald to wielki
człowiek.
W głosie nadinspektora brzmiał taki podziw dla wielkiego człowieka, że Bundle
postanowiła nie wracać do tego tematu.
A teraz podjął Battle rozglądając się wokół z błyskiem w oczach chcę wreszcie
usłyszeć, jak to się stało, że panna Wade znalazła się tutaj tak niespodziewanie.
Powinna się wstydzić orzekł Jimmy. Tak nas wszystkich nabrać.
A dlaczego mam się trzymać z daleka? wykrzyknęła Loraine z pasją. Już
pierwszego dnia, u Jimmy ego, oboje postanowiliście, że najlepiej, jak będę siedzieć w domu
i nie wyściubiać nosa na zewnątrz. Nic nie mówiłam, ale już wtedy ułożyłam sobie plan
działania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]