[ Pobierz całość w formacie PDF ]
muszę zauważyć, że teraz i tak nic z tego nie będzie, bo jesteście wygnani z kraju, a więc cie-
kawi mnie w jaki sposób chcecie mnie wynagrodzić?
Mam pieniądze, senior odpowiedział zakłopotany Kortejo.
Widocznie przyszła mu do głowy myśl, że nie zechce go u siebie ukryć.
Gdzie? spytał Hilario z bezwzględną stanowczością.
Dobrze schowane. Musiałem się zabezpieczyć na wszelkie ewentualności, zebrałem więc
sobie całkiem niezłą sumkę.
Chcecie powiedzieć, że te pieniądze zabraliście z dóbr hrabiego Rodriganda, dobrze rozu-
mujÄ™?
Senior, skÄ…d te przypuszczenia?
Dobrze, już dobrze, rozumiem mimo tego, że nie chcecie mi zdradzić waszej tajemnicy,
zresztą nie potrzebujecie się mnie obawiać, ja nie mam nic przeciwko temu, choćbyś senior
temu Rodrigandzie zabrał i cały majątek.
Słowa te wypowiedział z taką złością, że Kortejo mimo woli popatrzył na niego z większą
uwagÄ….
Dlaczego? spytał. Znacie może Rodrigandów?
Lepiej niż bym chciał.
Ach, jesteście względem niego wrogo usposobieni?
40
Tak wrogo, że z największą chęcią byłbym tego Ferdynanda de Rodriganda udusił wła-
snymi rękami, gdyby oczywiście żył, a ja miałbym okazję dostać go w swoje ręce.
Niezmiernie zainteresowało to Korteję.
Mówicie to z prawdziwą złością odezwał się. Co on wam takiego uczynił, ten Ferdy-
nand de Rodriganda?
Po co te pytania? Sam przecież wiecie o tym i to dokładnie.
Ja? A w jaki sposób?
Nie poznajecie mnie?
Zdaje mi się, że już was gdzieś widziałem, ale kiedy i gdzie, tego nie mogę sobie przypo-
mnieć.
Muszę wam przyjść z pomocą. Co do mnie, poznałem was natychmiast, pomimo tego, że
brakuje wam jednego oka i że tyle lat minęło od czasu, kiedy się spotkaliśmy. Wyrzuciliście
mnie wtedy za drzwi, senior.
Kortejo zbladł. Czyżby to była prawda? W takim razie mógł się raczej spodziewać zemsty
niż pomocy od tego człowieka.
Ja was wyrzuciłem za drzwi? spytał. %7łartujecie chyba.
O nie, mówię całkiem poważnie. Wówczas byłem młodym lekarzem.
Kortejo potrząsnął głową.
Nie mogę sobie przypomnieć. Musicie się mylić.
O nie, nie mylę się, wystarczy, że powiem wam moje nazwisko.
Powiedzcie je, bardzo o to proszÄ™.
Nazywają mnie ojciec Hilario, ale wtedy nazywałem się Ignacy Mandrillo.
Ignacy Mandrillo! zawołał Kortejo z przerażeniem. Czy to możliwe?
Na jego twarzy malowała się widoczna trwoga. Zakonnik spoglądał na niego z satysfakcją
widząc to przerażenie, jakie na samo wspomnienie jego nazwiska owładnęło nim.
No, teraz mnie poznajecie? spytał.
Kortejo stał jeszcze ciągle z szeroko rozwartymi oczami.
Tak odrzekł. To wy. Dziwi mnie, że nie poznałem was od razu. Senior spodziewam się,
że nie będziecie mi pamiętać tych zamierzchłych czasów.
Dlaczego nie? spytał Hilario, którego twarz przybrała ponury wyraz. Te czasy po-
pchnęły mnie na drogę, o jakiej nie miałem pojęcia. Dziwi mnie nawet, że udało mi się prze-
żyć tyle chwil cierpień. Takich momentów nie zapomina się nawet w godzinie śmierci.
Bardzo mi tego żal. Myślę, że nie będziecie się na mnie mścić. Ja byłem przecież tylko
wykonawcą rozkazów mego pana.
Zakonnik przegryzł wargi, nie chciał się widać zdradzić z prawdziwymi zamiarami, więc
odpowiedział:
Jestem o tym przekonany, chociaż wtedy złość moja była o wiele większa i tak samo wiel-
ka na pana jak i na hrabiego.
Zapomnijcie i tym! Zemściliście się już przecież.
SkÄ…d o tym wiecie?
Nie wiem wprawdzie nic pewnego, ale myślę, że to wy byliście tym, który pózniej...
Ani słowa więcej! przerwał mu zakonnik. Nie chcę o tym słyszeć, ale muszę wam po-
wiedzieć, że się okrutnie zawiodłem, kiedy usłyszałem, że hrabia umarł. Moje, na zewnątrz
spokojne zakonne życie, wcale nie było takie spokojne, jak sobie wyobrażacie. Uczucie i pra-
gnienie zemsty paliło mnie we wnętrzu dzień i noc. Pomału przygotowywałem plan zemsty,
który niezawodnie by mi się udał, gdyby ten, przeciw któremu szykowałem cios nie umarł.
Wolno mi zapytać co to był za plan?
Nie pytajcie! Już za pózno na zemstę.
41
Począł chodzić po pokoju dużymi krokami. Widać było, że chęć zemsty nie wygasła w nim
całkowicie. Kortejo spoglądał na niego uważnie błyszczącymi oczami. Zrodziła się w nim
myśl, która w przyszłości mogła być całkiem korzystna.
A jeżeli, nie byłoby jeszcze za pózno? spytał pomału, lecz widocznym naciskiem.
Zakonnik stanÄ…Å‚ przed nim pytajÄ…c:
Nie za pózno? Przecież hrabia nie żyje!
SkÄ…d o tym wiecie?
Słyszałem, a także czytałem o jego pogrzebie.
A jeżeli mimo tego zapewnię was, że on żyje, senior Mandrillo?
Nie wierzÄ™ w to.
Ale to czysta prawda.
Hilario pokiwał głową pytając:
Chcecie mnie zwieść tak jak wtedy, senior? Teraz wam się to nie uda.
O tym nie ma mowy. Powiedzcie, co za korzyść miałbym z tego, aby was oszukiwać?
Naturalnie, że żadnej. Ale nikt mnie nie przekona, że hrabia Ferdynand de Rodriganda ży-
je.
A ja powtarzam wam, że żyje. On tylko pozornie umarł.
Pozornie? Ach, tego bym mu życzył z całego serca. Co to musi być za szalone cierpienie
obudzić się z letargu i dopiero w grobowcu umierać dusząc się. Ale jak dowiedziano się, że
on nie umarł tylko popadł w letarg.
Podano mu pewien środek, który ten letarg wywołał.
Do stu piorunów zaklął zakonnik. Toż to przecież zbrodnia!
Wiele zbrodni uchodzi bezkarnie.
To prawda, ale co za korzyść mieliby w tym ci, co spowodowali pozorną śmierć.
Przypuśćmy, że była to zemsta.
To całkiem niezły powód, ale hrabiego potem pochowano, więc musiał zginąć.
Nie, w tajemnicy wyjęto go z trumny.
Hilario skierował swój przenikliwy wzrok wprost w oczy opowiadającego.
Senior! zawołał Chcecie mi tu bajki opowiadać?
Ani mi to w głowie. Wyjawiam wam bardzo ważną tajemnicę, a czynię to nie bez powodu.
Co to za powód?
Chcę wam dać okazję do zemsty.
Zakonnik zaśmiał się krótkim, urywanym głosem.
Nie starajcie się mnie przekonać, senior odpowiedział. Daremny trud. O ile was po-
znałem, ku memu własnemu nieszczęściu, nigdy nie robicie niczego, co by wam nie przynio-
sło korzyści.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]