[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mamrotanie Bruce'a, z którego wynikało, że Bruce ma kłopoty. Wzrósł poziom soli potasowych.
Płody zostały otrute.
Rozpieszczeni są ci młodzi naukowcy  pomyślał Barry.  Tak przywykli do komputerowej
analizy płynów owodniowych, że pozwolili sobie zaprzepaścić własne umiejętności. Metoda prób i
błędów działała zbyt wolno dla uratowania embrionów. Jedyny, który ocalał, także został wyłączony.
Koniec z jedynakami. Ucierpiała jedna grupa, lecz tym razem przedawkowano tylko w czterech
przypadkach. Pozostałej szóstce pozwolono żyć dalej.
Przez całą noc kontrolowali poziom płynów, w miarę potrzeby dodawali sole, rozcieńczali,
jeśli sól zaczynała się wytrącać, prowadzili kontrolę temperatury i tlenu. Nad ranem Barry czuł się
tak, jakby sam pływał po oceanie zakrzepłych płynów owodniowych. Komputer nada! nie działał.
Zanosiło się na to, że jeszcze przez następną dobę trzeba będzie pełnić kontrolę ręcznie.
Podczas czterodniowego kryzysu utracili trzydzieścioro czworo dzieci i czterdzieści dziewięć
płodów zwierzęcych. Wyczerpany Barry opadł na łóżko ze świadomością, że poważniejsza w
skutkach była utrata zwierząt. Liczyli przecież na wyekstrahowanie z nich wydzielin gruczołowych i
chemikaliów pochodzących ze szpiku kostnego i krwi. Pózniej  pomyślał zapadając w mgłę snu.
Pózniej będzie się przejmował rzeczywistym znaczeniem tej straty.
* * *
 %7ładne "może"! Musimy zdobyć części do komputera, jak tylko stopnieje śnieg. Jeśli taka
historia się powtórzy, nie wiem, czy zdołamy naprawić maszynę.  Everett był chudym, wysokim
ekspertem od komputerów. Miał nie więcej niż dwadzieścia lat  może nawet i mniej. Starsi bracia
traktowali go jednak z szacunkiem, a to oznaczało, że Everett wie, co mówi.
 Nowe łodzie z napędem łopatkowym będą gotowe na lato  oświadczył Lawrence.  Gdyby
ekipa drogowców mogła się wyprawić odpowiednio wcześniej, by sprawdzić, czy przejście jest
wolne&
Barry zatrzymał się i wytężył słuch. Znowu padał śnieg. Ogromne, leniwe płatki dryfowały w
powietrzu; nie śpiesząc się na ziemię, podfruwały to tu, to tam. Z okna, przez które wyglądał, widział
tylko pierwsze dormitorium, oddalone odeń zaledwie o dwadzieścia metrów. Dzieci siedziały w
szkole, chłonąc wszystko, cokolwiek im przekazywano. Warunki w laboratorium ponownie się
ustabilizowały. Wszystko będzie dobrze  wmawiał sobie Barry.  Cztery lata jakoś przetrzymają, a
po czterech latach przekroczą granicę między tym, co eksperymentalne, a iym, co dowiedzione.
Znieg dryfował za oknem, a Barryego zdumiewała niepowtarzalność płatków. Tak samo jak
miliardy innych ludzi przede mną  pomyślał, zatrwożony złożonością przyrody. Nagle zaciekawiło
go, czy Andrew  a więc jak gdyby on sam w wieku lat trzydziestu  dziwił się kiedykolwiek
złożoności przyrody. Albo czy którekolwiek z dzieci wiedziało, że każdy płatek śniegu jest inny. A
gdyby im powiedzieć, że tak właśnie jest, kazać w ramach zajęć szkolnych przeprowadzić
obserwację płatków śniegu  czy wówczas dostrzegłyby różnice? Czy uznałyby, że to cudowne
zjawisko? Czy też raczej przyjęłyby to jako jeszcze jedną z nieskończonej ilości lekcji do wyuczenia
na pamięć  i jako taką zapamiętały posłusznie, nie wynosząc z nowej wiedzy żadnej, przyjemności
ani satysfakcja.
Przeszył go chłód i Barry ponownie skupił się na temacie zebrania. Ale myśli nie chciały się
zatrzymać. Te dzieci uświadomił sobie  chłoną wszystko, czego się je uczy. Potrafią bezbłędnie
odtworzyć to, co już było, ale niczego nie są w stanie zainicjować. Nie umiały nawet dostrzec
wspaniałej rzezby ze śniegu, którą ulepił Morek.
Po zebraniu udał się wraz z Lawrencem na przegląd nowych łodzi z napędem łopatkowym.
 Mamy same priorytety  rzekł z namysłem.  Bez wyjątku.
 Kłopot w tym  odparł Lawrence  że oni mają rację. Rzeczywiście każda z tych spraw ma
wagę priorytetową. Wznieśliśmy kruchą konstrukcję, Barry. Niezwykle kruchą.
Barry skinął głową. Bez komputerów mogliby nadzorować zaledwie kilkadziesiąt pojemników,
resztę trzeba by było zniszczyć. Bez części do generatora musieliby ograniczyć zużycie prądu, opalać
pomieszczenia i kuchnie drewnem, czytać przy łojowych świecach. Bez łodzi nie dotarliby do miast,
gdzie potrzebne im zapasy niszczały z miesiąca na miesiąc. Bez nowych ekip robotników i
poszukiwaczy nie byliby w stanie kontrolować szosy wokół wodospadów ani rzeki, po której miały
płynąć łodzie&
 Czytałeś kiedyś ten wiersz o potrzebie gwozdzia?  zapytał Barry.
 Nie  odparł Lawrence, przyglądając mu się pytająco. Barry pokręcił głową na znak, że to nic
takiego.
Przez chwilę obserwowali pracujących przy łodzi, po czym Barry zapytał:
 Lawrence, jakimi szkutnikami są młodsi bracia?
 Są znakomici  odparł Lawrence bez namysłu.
 Nie chodzi mi o wykonywanie poleceń, tylko o to, czy zdarzyło się, by któryś z nich wystąpił
z jakimÅ› projektem zmian.
Lawrence znowu bacznie mu się przyjrzał.  Co ci chodzi po głowie, Barry?
 Odpowiedz na moje pytanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl