[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spieszone oddechy. Powoli, ostrożnie Eleonora położyła dłoń na jego piersi. Czuła się
spięta i przelękniona, a jednak szczęśliwa.
- Nie bój się - szepnął i odgarnął jej z twarzy kosmyk włosów. - Nie musimy tego
robić, jeśli nie chcesz.
- Och tak, chcę - westchnęła. - Teraz już mi nie uciekniesz.
- Nie ucieknę - zapewnił ją.
Musnął wargami jej ucho, a potem szyję i piersi. Zamknęła oczy i dodała w myśli:
Już nigdy".
Pieścił i całował całe jej ciało, a ona wbiła paznokcie w jego plecy. Gdy jej rozkosz
stała się już niemal nie do zniesienia, obrócił się tak, że znalazła się na nim, i powiedział
z uśmiechem:
- Teraz twoja kolej.
- Moja... kolej? - wyjąkała zawstydzona.
R
L
T
Lecz po chwili pochyliła się i pocałowała go w pierś. Potem przesunęła głowę niżej
i odzyskała pewność siebie, słysząc jęk rozkoszy Jace'a. Zanim zdążyła dotrzeć do jego
męskości, przekręcił się z powrotem i mruknął:
- Dobrze, a teraz kolej na nas oboje.
Wszedł w nią. Zamknęła oczy, czując, że stali się jednością. Ten cudowny moment
zjednoczenia wytarł z jej pamięci dziesięć lat smutku i cierpień. Naprawdę zaczynali ra-
zem coś nowego, pięknego i czystego.
Leżeli potem w ciszy, spleceni w objęciach, szczęśliwi i zaspokojeni.
- Wiesz, nie zabezpieczyliśmy się - powiedział wreszcie cicho Jace. Poczuł, że
Eleonora zesztywniała i objął ją mocniej. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek cię o to zapy-
tam, ale czy jest szansa, że mogłabyś zajść w ciążę?
Proste pytanie, uczciwe i otwarte. Przełknęła nerwowo.
- Nie - rzekła cicho ze ściśniętym gardłem. - Wzięłam pigułkę.
W milczeniu skinął głową, a ona bała się zapytać, czy chciałby mieć dziecko, skoro
to już możliwe. Zamknęła oczy. Opuściło ją uczucie sennego zaspokojenia; znów była
spięta i zdezorientowana.
- Eleonoro? - odezwał się.
Wiedziała, że wyczuł jej smutek. Nie chciała mówić; tylko potrząsnęła głową. Za-
reagował, przyciągając ją bliżej do siebie. Wciąż miała zamknięte oczy, ale czuła, że Jace
na nią patrzy. Delikatnie powiódł palcem po bliznie na wewnętrznej części jej biodra i
poprosił cicho:
- Opowiedz mi o naszej córce.
Westchnęła zaskoczona.
- Jace...!
Pochylił głowę i pocałował tę srebrzystą szramę - oznakę macierzyństwa, którego
nigdy nie zaznała. Eleonora ku swemu zaskoczeniu uświadomiła sobie, że istotnie pra-
gnie mu o tym opowiedzieć.
- Była piękna - szepnęła. - Jak mały pączek róży.
Boże, jak to boli!
R
L
T
Jace odnalazł jej dłoń i uścisnął mocno, prawie boleśnie. Lecz ją ukoił ten gest.
Dotykaj mnie, pomyślała. Obejmuj. Nigdy nie pozwól mi odejść.
- Co się stało? - zapytał.
Potrząsnęła głową, wciąż z zaciśniętymi powiekami.
- Jej serce. Było chore... i po prostu się zatrzymało. Jak nienakręcony zegar. Poza
tym była zupełnie zdrowa. Kiedy w szóstym miesiącu ciąży zjawiłam się na okresowym
badaniu, nie usłyszeli bicia jej serca. - Westchnęła z drżeniem. - Powiedzieli, że czasami
tak się zdarza, że zawodzi aparatura i żebym się nie martwiła... jeszcze. Zrobiono mi
USG. Zobaczyłam na monitorze, że serce nie bije, i usłyszałam ciszę. - Znowu wzięła
drżący oddech. - Wtedy sprowokowano przedwczesny poród. Tylko że to nic nie dało.
- Czy była przy tobie matka? Albo przyjaciółka?
- Nie. Matka wyjechała w podróż służbową do Kalifornii i nie mogła wrócić. A
moje przyjaciółki były w college'u, w całkiem innym świecie.
- Przeszłaś przez to zupełnie sama? Eleonoro, tak bardzo mi przykro!
Wciąż ściskał jej dłoń. W końcu wybuchnęła tak długo hamowanym płaczem. Azy
płynęły jej po twarzy, a Jace w milczeniu tulił ją i kołysał.
Minęła wieczność, zanim zdołała trochę się uspokoić.
- Dotąd nikomu o tym nie mówiłam. Tak było łatwiej. Ale ty zasługujesz na to, że-
by wiedzieć.
- Czyżby? - rzucił gorzko. - Okazałem się łajdakiem. Za nic w świecie nie powin-
naś być wtedy sama. Nigdy się z tym nie pogodzę! - Wpatrzył się w jej oczy błyszczące
od łez. - Przebacz mi, Eleonoro. Przebacz to, jak postąpiłem i że tak strasznie cię zawio-
dłem. To się już nigdy nie powtórzy.
Gwałtownie skinęła głową.
- Przebaczam ci - wyszeptała.
Tym razem powiedziała to z przekonaniem, z głębi serca. Poprzednio, w parku, by-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]