[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spotkałam Cienie.
Bonnie postawiła na barku dwa talerze.
- Obserwowałam ten las. Chodziłam po nim, szukając sposobu, żeby dostać się na drugą stronę. W niektó-
rych miejscach mgła była dziwna, wirowała. Pewnej nocy zasnęłam tam, w lesie, i wtedy po raz pierwszy mi
się przyśniłaś. Zawsze o tobie myślałam, ale wtedy po raz pierwszy ujrzałam cię naprawdę! Miałaś dwa lata.
Bonnie wyciągnęła dłoń w kierunku Feral, ale ta się odsunęła.
- Nie było dnia ani godziny od chwili twoich narodzin, aby nie towarzyszyła mi myśl o tobie. Nieustannie
cię szukałam.
- Przez szesnaście lat?
- Każdego dnia. Spójrz tylko na nas obie - powiedziała miękko. - Nikt się nigdy o mnie nie troszczył. Dla-
tego zaszłam w ciążę, mając czternaście lat. A ty? Tobie poświęcono aż zbyt wiele uwagi. Pilnowano cię w
dzień i w nocy. Statystycznie rzecz biorąc, każdej z nas przypadła normalna dawka uwagi i troski.
Feral zaczęła się wycofywać, trzymając dłonie przed sobą, jakby broniąc Bonnie dostępu.
- Nie znamy się. Tylko biologicznie jesteś moim rodzicem. To wszystko. Nie znasz mnie. Byłyśmy razem tylko
przez moment i tyle.
Bonnie nie opuściła wzroku.
- Dziewięć miesięcy i kilka minut.
- Nie. Nie mam z tobą nic wspólnego. Przerobiono mnie zupełnie.
Bonnie podeszła do niej i ujęła jej ręce. Feral nie mogła nawet drgnąć. Wszystko, co była w stanie zrobić, to
60
gapić się na ich splecione dłonie. Ręce Bonnie były zadbane. Jej - szorstkie i zgrubiałe. Na jednej dłoni nadal
miała sinoczerwoną bliznę po nożu, który przebił jej dłoń na wylot. Nagle poczuła, że dłużej tego nie
wytrzyma. Wyrwała dłonie z uścisku.
-Wydaje ci się, że jestem zwyczajną dziewczynką, z którą możesz wybrać się na zakupy i miło pogawędzić.
- Mrugnęła i otarła oczy wierzchem dłoni. - Ale ja taka nie jestem. Znienawidziłabyś mnie, gdybyś tylko do-
wiedziała się, jaka jestem naprawdę.
Bonnie tylko uniosła brew.
- Wiem o tym. Zanim tu trafiłam, bywałam w różnych sytuacjach. Widziałam więcej mrocznych spraw, niż
możesz przypuszczać. Nic już mnie nie szokuje.
- Grzebano w moim DNA. Spieprzono moje życie. Zrobiono ze mnie potwora, część mojego DNA należy
do wilka. - Feral patrzyła na Bonnie wyzywająco. Spodziewała się jakiejś reakcji, grymasu obrzydzenia.
Bonnie jedynie pokiwała głową, po czym podeszła do kuchenki i zdjęła patelnię z ognia.
- Domyślałam się tego - oświadczyła spokojnie. - To się pojawiało w moich snach o tobie.
Feral patrzyła na nią z niedowierzaniem.
- Nie jesteÅ› zaskoczona? Nie szokuje ciÄ™ to? Mam instynkty dzikiej bestii, mam jej oczy, jej... - Ale nie
mogła zmusić się do powiedzenia wszystkiego.
Bonnie się roześmiała. Może z ulgą, a może nerwowo.
- Och, gdybyś umiała zmieniać postać, mogłabyś zbić fortunę w Internecie.
- To nie jest zabawne.
Bonnie zakryła dłonią usta i przełknęła ślinę.
- Masz rację. To nie jest zabawne. I pewnego dnia, jak spotkam kobietę, która mi cię odebrała, dokładnie jej
pokażę, jak się przez nią wtedy czułam. Ale w tej chwili to jeszcze nie koniec świata. Musisz nauczyć się
kontrolować tę część siebie. Wszystko z czasem może okazać się pomocne.
Bonnie wyciągnęła dłoń, by pogłaskać włosy Feral, lecz ta odsunęła się spłoszona. Odeszła więc z
powrotem do barku, ramieniem przesunęła na bok kartony po jedzeniu na wynos, po czym zsunęła je
sprawnym ruchem do kosza na śmieci. Następnie, drżącymi dłońmi ustawiła na barku śniadanie.
Feral popatrzyła na nią, marszcząc nos.
- Nigdy tu nie sprzątasz? My musieliśmy codziennie myć podłogi i sprzątać sypialnie.
Przeciągnęła palcem po blacie, po czym pokazała go Bonnie.
- Widzisz? TÅ‚uszcz.
Bonnie stała przed nią, zagryzając wargę, z poczuciem winy wypisanym na twarzy. Bardzo cicho
powiedziała:
- Przepraszam.
Jednak dzwięk, jaki następnie wydobył się z jej ust, przypominał nieco sztywny chichot. Feral spojrzała na
matkę. Dłoń zakrywająca usta tłumiła bulgoczący już na dobre śmiech.
- Co w tym takiego śmiesznego?
- To ja powinnam cię opieprzać za nieposprzątany pokój czy coś takiego. - Bonnie chichotała. - Tymczasem
to ty mnie strofujesz, bo mieszkam w bałaganie. Przypuszczam, że sprzątanie nigdy nie wydawało mi się dość
ważne, aby się nim zajmować.
Feral niepewnie skrzywiła usta, próbując się uśmiechnąć.
- Właściwie to nie jest ważne - odpowiedziała drżącym głosem. - Przepraszam, zachowywałam się jak
prawdziwa suka.
Zmiech Bonnie nagle zamarł, zastąpiony przez napad gwałtownego płaczu. Oddychała ciężko, z trudem
chwytajÄ…c powietrze.
- Co jest? Co się stało? - dopytywała zaniepokojona nagłą zmianą Feral.
- Przepraszam. PÅ‚aczÄ™ po raz pierwszy od czasu, kiedy mi ciebie odebrano. Nie zwracaj na mnie uwagi.
Feral nie mogła nic poradzić na to, że jej nogi same zaniosły ją do Bonnie. Kiedy znalazła się obok niej, wa-
hała się przez chwilę, co robić, aż w końcu położyła dłoń na ramieniu matki. To wszystko, na co mogła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl