[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Muszę ci tylko powiedzieć, że jakkolwiek czuję się dużo silniejszy, to nie wiem, jak bę-
dzie z moją wędrówką. Od wylegiwania się w łóżku kondycji nie przybywa! Tak więc...
to co, ruszamy na północ?
Na początek pojedziemy autem. Pełne baterie wystarczą na jakieś trzydzieści pięć
czterdzieści mil. Potem samochód ukryjemy.
Do granicy pozostanie jeszcze jakieÅ› sto mil a za niÄ… kolejne Domy Zmierci.
Lecz żyją tam inni ludzie, panują inne stosunki polityczne i społeczne. Tam, być
może, nie będzie potrzeby tak się kryć. Tamten kraj jest przypuszczalnie swobodniejszy,
a ludziom wolno więcej.
Takie też miało być Egremont. Pamiętaj, że zawsze pozostanę zbiegłym mordercą.
Zabiłem Czerwonego Kogucika. Zastrzeliłem poetę nadwornego.
Dopadniemy Zmierć w samym gniezdzie. Wydostaniemy się poza obszar zajmo-
113
wany przez kryształy. Zdobędziemy pełną wiedzę o tamtym świecie. A ponieważ w
Egremont nikt nas nie chce słuchać, dlatego biegniemy za granicę, do tamtych.
Nie, Jim, nie biegniemy. Idziemy! Powoli. Mając głęboką nadzieję, że nas wysłu-
chają. Czy sądzisz, że naprawdę wysłuchają? Niby dlaczego?
Bo przyniesiemy im prawdę. Weinberger westchnął ciężko.
Przyniesiemy im prawdę? Przecież nawet ty dotąd jeszcze nie wierzysz w zu-
pełności, prawda? Pomimo tego, czego razem doświadczyliśmy. Twój umysł ciągle się
waha, jest rozdwojony. Jakaś jego część uwierzyła już bez zastrzeżeń, druga natomiast
wątpi, nie wierzy, bierze to wszystko za ułudę, halucynację. Uciekasz stąd, bo musisz.
Bronisz własnej skóry.
To też prawda zgodził się Jim. Ale jeśli nawet... Wiesz, Resnick będzie prze-
konany, że uciekłem do Gracchus i tam znalazłem kryjówkę. Wybierając więc kierunek
północny naszej ucieczki, będziemy bezpieczni.
Bezpieczni jak Domy. Skoro wspomniałeś już o bezpieczeństwie, to ja ci przypo-
mnę, co mówiłem o bombie wodorowej że jest najlepszą ochroną przed Zmiercią, bo
ludzie wyparują w jednej chwili nawet o tym nie wiedząc. Pamiętasz? Mówiłem ci o ra-
czej w sposób chaotyczny i dziki...
Tak było.
Lecz od tego czasu wiele myślałem o tym, co się dzieje z ofiarami konającymi wol-
no od oparzeń i radiacji. Mój problem obecnie polega na czymś innym: skoro praw-
da jest taka, jaką poznaliśmy a jest taka to w jaki sposób człowiek może uchro-
nić się przed Zmiercią? Czy przemienić wszystkich przewodników w bractwo morder-
ców, skrytobójców? Rozprowadzić ich w sekrecie pomiędzy ludzi i kazać strzelać, zabi-
jać nagle tak nagle, że ludzie, nim pojmą, co się święci, będą już martwi? Zawrzeć w
tym celu sojusz z Biurem Spisowym i Urzędem Spokoju? Och, to by wręcz przewróci-
ło świat do góry nogami! Z drugiej strony już za mojego życia świat został posta-
wiony na głowie i w związku z tym nic mnie już nie zdziwi. Ale do tego potrzebowali-
byście więcej niż Normana Harpera, by wysławił ten reżim!
Jasna Zmierć czyha wysoko na niebie,
PrzychodzÄ…c nagle po mnie i po ciebie.
W huku wystrzałów tak mocno wierzymy,
%7łe dziś i jutro, i każdej godziny
Zmierć w szpony nie porwie nikogo już z Was
To rola dla nas.
Dlatego też potrzeba nam więcej danych odparł Jim. Musimy wytropić norę
Zmierci.
114
W lasach, na wzgórzach. Dobrze, i tak nie mamy innego wyjścia. Ale cieszę się, że
przynajmniej próbujesz przekonać samego siebie.
Jim poklepał się po kieszeni marynarki. Uśmiechnął się lekko.
Jeśli oni nas wytropią, nie wezmą nas łatwo. Będziemy się bronić.
Bronić! parsknął Weinberger. Tymi sześcioma nabojami, które pozostały?
Możemy spróbować. Nikt nie będzie wdawał się w dyskusję z nabitym rewolwe-
rem. Aha, przy okazji, jak się z tym najlepiej obchodzić? Jeśli najlepiej jest właściwym
słowem! Nie chodzi mi o to jak pociągać za spust to jest oczywiste ani w jakim
celu mam użyć tej broni! Po prostu...
Weinberger stuknÄ…Å‚ siÄ™ w pierÅ›.
Tutaj wskazał palcem. Serce jest tutaj. I nie ciągnie się cyngla, Jim. Naciska
się go. Inaczej nic z tego nie będzie. I nie zapomnij o bezpieczniku; ani o tym, że broń
kopie. Mimo, że nie sądzę, abyś tego używał dodał sarkastycznie.
Zobaczysz... I jeszcze jedno... tak pytam z czystej ciekawości...
No co?
Jak ludzie zabijają samych siebie? Czy należy broń trzymać odwróconą, o tak?
wykręcając nadgarstki, dotknął palcami piersi.
Spróbuj zrobić to z bronią, a zobaczysz, że nie jest to takie proste. Nie, nie tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]