[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niemożliwe, niemożliwe! - wołał Joe.
- Przekonasz siÄ™ o tym niebawem.
Joe rzucił się jak wariat do zbierania rozrzuconych kawałków, Kennedy nie mniej gorliwie zajął się
tym samem.
- Uspokój się, kochany Joe - rzekł Fergusson.
- Panie doktorze, pana to wcale nie wzrusza?
- Nie mój drogi, tym bardziej, że na nic nam te bogactwa. Nie możemy ich przecież zabrać.
- Co? - nie zabrać? to byłoby...
- Ciężar byłby za wielki dla naszej łodzi! nie chciałem wam nawet mówić o tym odkryciu, aby was
nie martwić.
- Mamy więc te skarby zostawić? Porzucić wielki majątek, do nas należący?
- Strzeż się, mój przyjacielu, czy cię opanowała gorączka złota? Czyż cię ten dopiero co pogrzebany
człowiek nie pouczył o wartości światowych bogactw?
- Wszystko to prawda - odpowiedział Joe - ale to złoto! - panie Kennedy, czybyś pan nie zabrał stąd
parę milionów?
- Co robić, mój chłopcze - odparł Kennedy, nie mogąc się powstrzymać od śmiechu -
ponieważ nie przybyliśmy tu szukać skarbów, więc ich też nie zabierzemy.
- Miliony te są zbyt ciężkie - dodał doktór - i nie można ich tak łatwo włożyć do kieszeni.
- Ale, czyby nie można zamiast piasku wziąć kruszec jako balast?
- Na to mogę pozwolić - rzekł Fergusson - z warunkiem jednakże, iż nie będziesz się gniewał, jeżeli
będziemy zmuszeni wyrzucić kilkaset funtów.
- Kilkaset funtów - powtórzył Joe - czyż to wszystko jest złotem?
- Tak, mój kochany, można wzbogacić niem całe kraje.
- I to wszystko pozostanie tu bez użytku?
- Być może, lecz na pocieszenie powiem ci coś...
- Trudno mnie pocieszyć - rzekł zasmucony Joe.
- Posłuchaj, oznaczę ci ściśle pod względem geograficznym tę miejscowość i po powrocie do Anglii
będziesz mógł twoim rodakom o niej opowiadać.
- A więc, panie doktorze, uznaję, że masz pan słuszność i zgadzam się z losem, gdy inaczej być nie
może, ale przynajmniej napełnijmy łódz naszą tym kruszcem; co pod koniec naszej podróży
pozostanie, możemy uważać za czysty zarobek.
Doktór z uśmiechem przyglądał się tej czynności, po czym oznaczył miejscowość z grobem
misjonarza, która znajdowaÅ‚a siÄ™ pod 22°23' dÅ‚ugoÅ›ci i 4°55' północnej szerokoÅ›ci.
Rzuciwszy jeszcze raz wzrokiem na mogiłę, okrywającą zwłoki nieszczęśliwego Francuza, doktór
powrócił do łodzi.
Wieczorem tego samego dnia "Victoria" posunęła się o 90 mil na zachód, znajdowała się obecnie o
1400 mil od Zanzibaru.
ROZDZIAA XXIII
Balon przymocowano do oddzielnie stojącego drzewa i przepędzono noc spokojnie. Podróżni mogli
sobie nareszcie pozwolić na spoczynek, gdyż parę dni ostatnich spędzili w ciągłym wzruszeniu i
niepokoju.
Nazajutrz niebo było czyste i upał wielki, balon uniósł się w przestworza. Po kilku daremnych
próbach doktór wynalazł niezbyt szybki prąd, który go zagnał na północny zachód.
- Nie poruszamy się z miejsca, jeżeli się nie mylę, w ciągu 10-ciu dni odbyliśmy połowę naszej
drogi, w obecnych jednak warunkach upłyną miesiące, zanim ją ukończymy, zwłaszcza, że grozi nam
brak wody.
- Przecież to niemożliwe, żebyśmy na tych olbrzymich przestrzeniach nie znalezli rzeki lub stawu.
- Bardzo bym był rad temu.
Okolica niepokoiła doktora, nabierała ona stopniowo cechy pustyni. Nie widać było ani wsi, ani
zbiorowiska chat; roślinność nikła, a natomiast wszędzie ukazywał się białawy piasek, zwiastun
pustyni.
Zdawało się, że przez te miejsca nigdy nie przechodziły karawany, gdyż pozostawiłyby ślady
obozowiska, kości zwierzęce lub ludzkie. O cofnięciu się z tych pustych miejsc nie było mowy, a
wreszcie nie leżało to w zamiarach doktora.
Burza, która by go przez ten kraj, jak można najprędzej przeniosła, byłaby dlań wielce pożądaną, ale
na horyzoncie nie widać ani jednej chmurki. Pod koniec dnia tego "Victoria"
przebyła około 30 mil.
Gdyby tylko nie należało obawiać się braku wody. Cały zapas składał się zaledwie z 3
galonów (około 131/2 litra). Jeden przeznaczony został do gaszenia pragnienia, a dwa ostatnie miał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]