[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czyżby wolała być z Dave'em? - zastanawiał
się, wyjeżdżając z parkingu. Tęskniła za tym, który
ją zostawił?
Bardzo mu się nie spodobała ta myśl.
PragnÄ…Å‚ Holly, ale skoro ciÄ…gle kochaÅ‚a tam­
tego, nie było najmniejszego sensu zabiegać o jej
względy. Jego przyszła żona powinna myśleć
222 MIRANDA LEE
wyłącznie o nim, kochać go do obłędu i świata
poza nim nie widzieć.
- Dziękuję za dzisiejszy wieczór, Richardzie
- powiedziaÅ‚a dość oficjalnym tonem, kiedy za­
trzymał samochód przed kwiaciarnią. - To było
przeżycie, którego nigdy nie zapomnę.
Richard wyłączył silnik.
- ChciaÅ‚abyÅ› je powtórzyć? - W blasku ulicz­
nej latarni wyraznie widział twarz Holly.
Zdumiona odwróciła się ku niemu w fotelu.
- Chciałbyś znowu zaprosić mnie na kolację?
- Na kolację, na lunch, do teatru, na wyścigi.
Gdzie zechcesz.
- Och... - Otworzyła usta.
- Tylko ciebie. - Uniósł dłoń i dotknął jej
policzka. Miała taką delikatną skórę... %7ładnych
duchów z przeszłości. %7ładnych Dave'ów. - Przez
chwilę miałem wrażenie, że żałujesz, że ja to nie
Dave.
- Dave! Ani razu dzisiejszego wieczoru nie
pomyślałam o Davie.
- To dobrze. - Richard nachylił się i pocałował
jÄ… w usta.
Holly nie cofnęła się, ale też pocałunek nie
sprawił jej chyba szczególnej przyjemności.
Kiedy odchylił głowę, zobaczył wpatrzone
w siebie, szeroko rozwarte oczy.
- Czy wiesz, jaka jesteś piękna? - zapytał.
- I jak bardzo ciÄ™ pragnÄ™?
Nic nie odpowiedziała. Siedziała jak skamieniała.
NIEPRZYPADKOWA DZIEWCZYNA 223
PrzesunÄ…Å‚ palcami po jej policzku, po brodzie,
poczuł pod opuszkami przyspieszony puls na szyi.
I pocałował ją jeszcze raz.
Tym razem odpowiedziaÅ‚a na pocaÅ‚unek. Od­
chyliÅ‚a nawet bardziej gÅ‚owÄ™, w geÅ›cie zaprosze­
nia. Richard triumfował. Teraz miał już pewność,
że Dave należy do przeszłości.
Z największym trudem oderwał usta od jej ust.
Holly nie chciała, żeby przestał.
- Przepraszam - powiedział. - Obiecałem, że
to będzie tylko kolacja. Zapomniałem się. - Tu
akurat nie kłamał, rzeczywiście się zapomniał.
- Nie gniewam siÄ™.
Spojrzał na nią zdumiony.
- Nie?
Holly skinęła głową, zaróżowiona jeszcze od
pocałunku.
- A więc umówisz się jeszcze ze mną?
- Oczywiście.
Dotknął raz jeszcze jej policzka i spojrzał na
lekko rozchylone usta.
- Najchętniej spotkałbym się z tobą jutro, ale
jestem zaproszony do Melvina. Potem wyjeżdżam
na cały tydzień. - Nie była to do końca prawda.
Leciał co prawda w poniedziałek do Melbourne, ale
wracał już w środę póznym wieczorem i w czwartek
mógłby zobaczyć się z Holly. W piątek mama
i Melvin wylatują w swoją wielką podróż.
Richard chciał, żeby czekała na niego. Tym
mocniej będzie go pragnęła. A on jej.
MIRANDA LEE
224
- Mój przyjaciel urządza w przyszłą sobotę
przyjęcie. Może słyszałaś o nim, nazywa się Reece
Diamond i jest deweloperem.
- Nie, nie słyszałam. - Dlaczego niby, na litość
boską, miałaby słyszeć? Nie miała pojęcia, że
znajomość katalogu firm budowlanych daje czÅ‚o­
wiekowi wstęp na salony Sydney.
- Nie szkodzi. Polubisz go. Nie sposób go nie
lubić. Poznasz jego żonę, Alanę. Ją też polubisz od
pierwszej chwili. Przenieśli się do nowego domu
i urządzają parapetówkę. Wbrew nazwie, pełna
gala. Stroje wieczorowe. Reece chyba nie potrafi
urządzać innych przyjęć. Lubi się stroić i wie, że
świetnie wygląda w smokingu. Musisz wystąpić
w jakiejś szałowej kreacji. Alana zwykle wybiera
brokatowe.
Holly nachmurzyÅ‚a siÄ™ lekko i kiwnęła niepew­
nie głową.
- Pomyślę o czymś odpowiednim.
- Zatem jesteśmy umówieni. Odprowadzę cię
do drzwi. - Oparł się dzielnie pokusie pocałowania
Holly po raz trzeci.
- ZadzwoniÄ™ do ciebie... jutro wieczorem.
- Odszedł, nie oglądając się, ale czuł na sobie jej
uważne spojrzenie.
Dobrze, pomyślał. Holly niewiele będzie spała
dzisiejszej nocy.
On też nie liczył za bardzo na spokojny sen.
ROZDZIAA SIÓDMY
W poniedziałek wczesnym przedpołudniem
w drzwiach kwiaciarni stanęła pani Crawford.
Holly na jej widok ogarnÄ…Å‚ lekki popÅ‚och. Ri­
chard co prawda mówił poprzedniego wieczoru,
w czasie dÅ‚ugiej, dwugodzinnej rozmowy telefo­
nicznej, że matka bardzo siÄ™ ucieszyÅ‚a, kiedy usÅ‚y­
szała, że wybrali się razem na kolację, ale teraz
nie wyglądała wcale na rozradowaną, raczej na
zasępioną.
- Przyszłam podziękować ci za piękne kwiaty
- zaczęła z wahaniem. - I powiedzieć, jak bardzo
się cieszę, że spędziliście miły wieczór, a tu widzę
wywieszkę  Na sprzedaż". Richard nic mi nie
wspominał. Dlaczego chcesz się pozbyć  Katlei"?
Interesy kiepsko idÄ…?
Holly odetchnęła z ulgą. A więc chodziło
o sklep, a nie o to, że syn wybrał się z nią na
kolacjÄ™. StÄ…d zatroskanie pani Crawford.
- To nie moja decyzja - odpowiedziaÅ‚a. - A kwia­
ciarnia przynosi ostatnio całkiem niezłe dochody.
- Nie musisz już mówić nic więcej. Macocha
postanowiła pozbyć się sklepu.
MIRANDA LEE
226
- Niestety.
- To okropne. Ona nie ma prawa. ZnaÅ‚am two­
jego ojca. ChciaÅ‚, żebyÅ› przejęła  KatleÄ™". Powin­
naÅ› koniecznie rozstrzygnąć sprawÄ™ w sÄ…dzie, Hol­
ly, i wyegzekwować to, co ci się prawowicie
należy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl