[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ciało umarło, a dusza przyłączyła się do niezliczonej gromady dusz przyja-
ciół, rodaków i wrogów, jakie nakarmiły tego, który żywił Elryka z Melnibon.
Elryk załkał.
41
Dlaczego ciąży na mnie ta klątwa? Dlaczego?
Osunął się na pokrytą brudem i krwią podłogę.
Długą chwilę pózniej Moonglum odnalazł swego przyjaciela leżącego z twa-
rzą do ziemi. Chwycił Elryka za ramię i odwrócił go na plecy. Zadrżał, ujrzawszy
stężałą w bólu twarz albinosa.
Co się stało?
Elryk uniósł się na łokciu i wskazał leżące nie opodal ciało kupca.
To już kolejny, Moonglumie. Och, do diabła z tym mieczem!
Nikorn zabiłby cię bez wątpienia odparł Moonglum, czując się dość nie-
swojo. Nie myśl o tym. Wielekroć już się zdarzyło, że słowo zostało złamane
bez winy tego, kto je składał. Chodz, przyjacielu. Yishana oczekuje nas w tawer-
nie Pod Purpurową Gołębicą.
Elryk podniósł się z trudem i ruszył z wolna w stronę pogruchotanych bram
pałacu, gdzie czekały na nich wierzchowce.
Jadąc w kierunku Bakshaan, nieświadomy tego, co trapi jego mieszkańców,
Elryk lekko uderzał dłonią Zwiastuna Burzy, ponownie zwieszającego się u jego
boku. Wzrok miał chmurny i nieobecny.
Uważaj na to piekielne ostrze, Moonglumie. Zabija wrogów, lecz bardziej
ceni sobie krew przyjaciół i krewnych.
Moonglum potrząsnął gwałtownie głową, jak gdyby chcąc pozbyć się natręt-
nych myśli. Milczał.
Elryk przez moment chciał rzec coś jeszcze, lecz zmienił zdanie. Odczuwał
potrzebę mówienia, ale nie wiedział, co powiedzieć.
Pilarmo jęknął. Z malującym się na twarzy bólem przyglądał się swym nie-
wolnikom, ciągnącym pełne skarbów skrzynie i układającym je w stos obok wiel-
kiego domu kupca. W innych częściach miasta trzech towarzyszy Pilarma również
znajdowało się blisko ataku serca. Także ich skarby bowiem traktowano z równym
brakiem szacunku. Mieszkańcy Bakshaan podjęli decyzję, kto powinien zapłacić
każdy żądany okup.
Nagle na ulicy pojawił się powłóczący nogami, obdarty człowiek. Krzyczał,
wskazując za siebie.
Albinos i jego towarzysz! Przy północnej bramie!
Stojący obok Pilarma mieszczanie wymienili spojrzenia. Farrat przełknął śli-
nę.
Elryk przychodzi się targować powiedział. Szybko. Otwórzcie skrzy-
nie i powiedzcie strażnikom przy bramach, by go przepuścili. Jeden z ludzi
popędził wypełnić polecenie.
Najbliższe minuty Farrat i inni wykorzystali, by pracując w nerwowym po-
śpiechu wystawić jak największą część skarbu Pilarma przed oczy albinosa. Po
42
chwili w uliczce pojawił się jadący galopem Elryk; z tyłu podążał Moonglum.
Obaj mężczyzni zachowali kamienną twarz. Dobrze wiedzieli, że nie wolno im
okazać zaskoczenia.
Co to ma być? zapytał Elryk, spoglądając z ukosa na Pilarma.
Farrat skulił się w sobie.
Skarby powiedział płaczliwym głosem. To dla ciebie, panie Elryku,
dla ciebie i twoich ludzi. Jest ich o wiele więcej. Nie ma potrzeby używać ma-
gii. Twoi ludzie nie muszą nas atakować. To bajeczny skarb, posiada olbrzymią
wartość. Czy przyjmiesz go i pozostawisz nasze miasto w pokoju?
Moonglum omal nie zachichotał, ale udało mu się w porę opanować.
Owszem odparł Elryk zimno. Wystarczy. Przyjmuję. Dopilnuj, aby
to i cała reszta zostały dostarczone moim ludziom do zamku Nikorna. W prze-
ciwnym wypadku wszyscy tu obecni będziecie się smażyć na wolnym ogniu, nim
jeszcze nadejdzie świt.
Farrat rozkaszlał się nagle, zadrżał.
Stanie się wedle twej woli, panie Elryku. Skarb zostanie dostarczony.
Dwaj mężczyzni zawrócili konie, kierując je w stronę tawerny Pod Purpurową
Gołębicą. Kiedy odjechali wystarczająco daleko, by zgromadzeni Bakshaanianie
nie mogli ich usłyszeć, Moonglum odezwał się:
O ile dobrze zrozumiałem, to nasz przyjaciel Pilarmo i jego towarzysze nie
ponaglani płacą nam okup.
Albinos nie był w nastroju do żartów, ale uśmiechnął się pod nosem.
Owszem. Od początku zamierzałem ich obrabować, ale wyręczyli mnie ich
rodacy. W drodze powrotnej upomnimy się o nasz udział w łupach.
W końcu dotarli do tawerny. Yishana czekała już tam, zdenerwowana, w po-
dróżnym odzieniu.
Ujrzawszy twarz Elryka Królowa westchnęła z satysfakcją, a jej usta rozchy-
liły się w kuszącym uśmiechu.
Tak więc Theleb K aarna nie żyje powiedziała. My zaś możemy
odnowić nasz nagle przerwany związek, Elryku.
Albinos skinął głową.
Zobowiązałem się do tego w naszej umowie. Ty wypełniłaś swoją część
pomagając Moonglumowi odzyskać mój miecz. Na twarzy Melnibonanina
nie jawiły się żadne emocje.
Yishana objęła Elryka, lecz ten odsunął się od niej.
Pózniej mruknął. Nie obawiaj się jednak. Nie złamię złożonej obiet-
nicy, Yishano.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]