[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obdarzył nim świat.
Mariusza ogarnęło przerażenie, chociaż nie dawał tego po sobie poznać.
- Nie mam wam nic do powiedzenia - oświadczył nieco zbyt pospiesznie. - Może tylko
tyle, że nie wierzę w waszego Boga ani waszego Chrystusa, nie wierzę też, że Bóg, jak to
ujmujesz, obdarował świat Mrocznym Darem. Popełniacie straszny błąd.
Odznaczali siÄ™ sceptycyzmem zmieszanym z oddaniem sprawie.
- Prawie osiągnęliście zbawienie - odezwał się chłopiec z nie obciętymi włosami, który
stał na końcu szeregu. Był drobnej postaci, lecz głos miał męski. - Osiągnęliście niemal punkt,
w którym jesteście tacy silni, biali i czyści, że nie musicie już pić.
- Przykro mi, ale to nieprawda - odparł Mariusz.
- Czemu nie witasz nas radośnie? - dziwił się chłopiec.
- Dlaczego nie staniecie się naszymi przewodnikami i nauczycielami, byśmy lepiej nieśli
Mroczną Krew i karali śmiertelników za ich grzechy? Jesteśmy czystego serca. Zostaliśmy
wybrani. Każdy odważnie wszedł do groty, gdzie konający diabeł, zmiażdżona istota z krwi i
kości strącona z nieba w ognistej ulewie, przekazał nam swoje nauki.
- Jakież to?
- Zadajcie im cierpienia - włączyła się kobieta. - Nieście śmierć. Unikajcie wszelkich
spraw światowych, jak stoicy i pustelnicy Egiptu, lecz nieście śmierć. Karzcie ich.
Kobieta nabrała do nas niechęci.
- Ten człowiek nam nie pomoże - wyszeptała. - To bluznierca. Heretyk.
- Przecież musisz nas przyjąć - powiedział młody mężczyzna, który przemówił pierwszy.
- Szukaliśmy was długo, przychodzimy z daleka i w pokorze. Jeżeli macie ochotę żyć w pałacu,
wasze prawo, zasłużyliście sobie, a my nie. %7łyjemy w ciemności, krew jest jedyną naszą
przyjemnością, pochłaniamy słabych, chorych i niewinnych. Spełniamy wolę Chrystusa, tak
samo jak Wąż spełniał wolę Boga w raju, gdy kusił Ewę.
- Chodzcie do naszej świątyni - dołączyli się pozostali.
- Zobaczycie drzewo życia, które oplótł święty wąż. Mamy jego kły. Jego moc. Stworzył
go Bóg, podobnie jak Judasza Iskariotę, Kaina i nikczemnych cesarzy Rzymu.
- Aha! - zawołałam. - Już rozumiem. Zanim trafiliście na boga w pieczarze, czciliście
węża. Jesteście ofitami, setyjczykami, nasseńczykami.
- Takie było pierwsze nasze powołanie - stwierdził chłopiec - lecz teraz jesteśmy
Dziećmi Ciemności, oddanymi ofiarom i zabijaniu, poświęcającymi się zadawaniu cierpienia.
- A, Marcjon i Walentyn - odezwał się Mariusz. - Nie znacie tych imion, nie mylę się? To
poetyczni gnostycy, którzy sto lat temu stworzyli bagno waszej filozofii. Dualizm - że w świecie
chrześcijańskim zło może dorównywać potęgą dobru.
- Tak, wiemy - odparło mu kilku. - Nie znamy tych bluznierczych imion, ale znamy
Węża i intencje Boga wobec nas.
- Mojżesz na pustyni uniósł Węża nad głowę - zauważył chłopiec. - Nawet egipska
królowa znała węża i nosiła go w koronie.
- Opowieść o wielkim Lewiatanie została zatajona w Rzymie - powiedziała kobieta. -
Usunęli ją ze świętych ksiąg. Ale my ją znamy!
- Czyli nauczyliście się tego od chrześcijan z Armenii - stwierdził Mariusz - albo z Syrii.
Niski mężczyzna o szarych oczach, który do tej pory milczał, wystąpił naprzód i zwrócił
się do Mariusza z wielką pewnością w głosie:
- Strzeżecie starożytnych prawd i wykorzystujecie je jak bluzniercy. Wszyscy o was
wiedzą. Dzieci Ciemności o blond włosach z lasów Północy wiedzą też, że przed narodzeniem
Chrystusa wykradliście z Egiptu jakąś ważną tajemnicę. Wielu tu przychodziło, widziało ciebie
i kobietę, by odejść z lękiem.
- Bardzo mądrze - odpalił Mariusz.
- Co znalezliście w Egipcie? - spytała kobieta. - Mnisi chrześcijańscy zamieszkali w
komnatach, które należały niegdyś do pijących krew. Mnisi nic o nas nie wiedzą, ale my wiemy
wszystko o nich i o was. Znajdowały się tam jakieś pisma, tajemnice, coś, co z Bożej woli
przynależy teraz do nas.
- Nie było niczego - zaprzeczył Mariusz. Znowu głos zabrała kobieta:
- Gdy Hebrajczycy uciekali z Egiptu i Mojżesz poprowadził ich przez Morze Czerwone,
czy zostawili coś po sobie w Egipcie? Dlaczego Mojżesz podniósł węża? Wiecie, ilu nas jest?
Niemal setka. Podróżujemy we wszystkie strony świata, do ziem, o jakich nie słyszeliście.
Widziałam przerażenie Mariusza.
- Doskonale - zaczęłam - wiemy już, czego chcecie i jak doszliście do przekonania, że
możemy zaspokoić waszą ciekawość. Proszę, wyjdzmy do ogrodu, gdzie będziemy mogli
porozmawiać. Uszanujcie nasz dom. Nie róbcie krzywdy niewolnikom.
- Taka myśl nawet nie postała nam w głowie.
- Zaraz wrócimy.
Chwyciłam dłoń Mariusza i poprowadziłam go na dół.
- Dokąd idziesz? - szeptał. - Ukryj wszystkie obrazy myśli! Niech nas nie widzą.
- Nie zobaczą - uspokoiłam go - i nie usłyszą naszej rozmowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]