[ Pobierz całość w formacie PDF ]

paczliwie poszukiwał Złodzieja Snów. Opowieści szalonych Czarowników, któ-
rzy wrócili do miasta, musiały zostać przekręcone. Lord Gho dodał zapewne jesz-
cze swoje i dopiero w tak zniekształconej postaci dotarły do Elryka. Teraz albinos
mógł się przekonać, że posiadaczem informacji na temat drogi do Perły w Ser-
cu Zwiata jest dziecko. Jako skarbnica wszelkiej wiedzy jej ludu, bez wÄ…tpienia
musiała znać położenie Fortecy. Może zresztą nie wolno jej zdradzić go komu-
kolwiek. Tak czy inaczej, zanim podejmie siÄ™ jakiekolwiek dalsze kroki, trzeba
obudzić Varadię z magicznego snu. Elryk wiedział jednak, że nawet wówczas nie
będzie skłonny brać dziewczyny na spytki, błagać o zdradzenie sekretu, do któ-
rego nie miał żadnych praw. Mógł liczyć tylko na to, że tajemnica zostanie mu
wyjawiona dobrowolnie, bez stawiania jakichkolwiek pytań. Nie byłby do tego
zdolny.
Raik Na Seem zdawał się rozumieć dylemat albinosa.
 Mój synu, jesteś przyjacielem mojego syna  powiedział oficjalnym to-
nem.  Wiemy, że nie jesteś naszym wrogiem i że nie przyszedłeś tu z własnej
woli, by nas okraść. Wiemy też, że nie miałeś zamiaru zabierać niczego, co ma dla
nas wartość. Wiedz zatem, Elryku z Melniboné, że jeÅ›li Alnac Kreb obudzi naszÄ…
59
Zwiętą Dziewczynę, uczynimy co w naszej mocy, by skierować cię na drogę do
Perłowej Fortecy. Powstrzymać nas może jedynie zdanie Varadii, gdyby ostrze-
gła nas przed takim postępkiem. Nawet wówczas jednak nie będziemy tego przed
tobÄ… ukrywali.
 Trudno o bardziej uczciwe postawienie sprawy  powiedział Elryk
z wdzięcznością.  Zlubuję strzec twej córki przed każdym, kto chciałby ją
skrzywdzić i przyrzekam czuwać przy niej, aż Alnac sprowadzi jej umysł z po-
wrotem.
Alnac wstał i odszedł na skraj kręgu blasku pochodni, gdzie przystanął w za-
myśleniu. Jego biały płaszcz przybrał w świetle Krwawego Księżyca kolor ciem-
nego różu. Złodziej Snów wyjął zza pasa swą laskę i trzymał ją w obu dłoniach
mrucząc coś do niej tak jak Elryk, gdy rozmawiał z mieczem.
W końcu odwrócił się z powrotem do towarzyszy. Na jego twarzy malowała
siÄ™ powaga.
 Zrobię co w mojej mocy  powiedział.  Przywołam wszystkie me siły
i całą wiedzę, ale muszę was ostrzec, że nie przezwyciężyłem jeszcze wszelkich
słabości mego charakteru. Aatwo jest egzorcyzmować zmory nocne kupca lub za-
kochanego chłopaka, lecz to, co widzę tutaj, może pokonać najbieglejszego nawet
i najbardziej doświadczonego Złodzieja Snów. Uda mi się albo przegram, nie ma
wyjść pośrednich. Ze względu na okoliczności i na naszą starą przyjazń, jak i na
to, że pogardzam Czarownikami, Poszukiwaczami Przygód, spróbuję jednak.
 Na nic więcej nie liczę  powiedział smutno Raik Na Seem pozostając
pod wrażeniem tonu Alnaca.
 Jeśli się uda, sprowadzisz duszę tego dziecka z powrotem na świat  po-
wiedział Elryk.  A co stracisz przegrywając?
 Zapewne nic szczególnie cennego.  Alnac wzruszył ramionami.
Wpatrując się w twarz przyjaciela, Elryk rozpoznał kłamstwo, ale zauważył
też, że Alnac nie chce być wypytywany w tej kwestii.
 Muszę odpocząć  powiedział Alnac.  I zjeść coś.  Owinął się
w płaszcz i spojrzał ciemnymi oczami na Elryka tak przenikliwie, jakby za wszel-
ką cenę pragnął podzielić się z nim jakimś sekretem wiedząc, że to i tak niemożli-
we. A potem roześmiał się nagle.  Jeśli obudzę Varadię i okaże się, że naprawdę
wie coś o Perle, to wyjdzie na to, że wykonuję twoją robotę, książę Elryku. Ocze-
kiwać będę wtedy, że podzielisz się ze mną nagrodą.
 Moją nagrodą będzie zgładzenie lorda Gho  odparł cicho Elryk.
 Tak  mruknął Alnac, kierując się do Spiżowego Namiotu, który błyszczał
niczym na wpół niematerialne dzieło Chaosu.  O to właśnie mi chodzi!
Oprócz głównej sali namiot zawierał również szereg mniejszych pomieszczeń,
gdzie podróżnicy zażyć mogli odpoczynku. Udawszy się do jednego z nich, ca-
ła trójka ułożywszy się na posłaniach i czuwając, rozmyślała o czekającym ich
następnego dnia zadaniu. Nie rozmawiali, ale minęło jeszcze kilka godzin, nim
60
usnęli.
Gdy rano podeszli do miejsca, gdzie spoczywała Zwięta Dziewczyna, zebra-
ni w Spiżowym Namiocie odsunęli się od nich z szacunkiem. Alnac Kreb ujął
delikatnie różdżkę snów w prawą dłoń i zapatrzył się w twarz dziecka, które ko-
chał niemal tak jak własną córkę. Westchnął głęboko. Wyglądał na wyczerpanego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl