[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ciężko mu się zrobiło na sercu, gdy pomyślał o dziecku, które
stanowiłoby kolejne zagrożenie dla jego zbolałego serca.
Gdyby maluchowi coś się stało... Przerażony, zacisnął powie
ki. Lucy go kochała i zginęła. Nie pragnął miłości osób, które
mógł stracić. Gdyby sam także kochał, zagrożenie byłoby
jeszcze większe.
Tabby nie mogła czytać w jego myślach. Wiedziała tylko,
że niespodziewanie zamilkł. Odłożyła słuchawkę, nim ode
zwał się ponownie. Nie umiała przewidzieć, czy jej ukochany
ma jeszcze coś do dodania. Mniejsza z tym. Udawała, że ją
to nie obchodzi.
Usiadła przy biurku i rozłożyła książki, by przygotować
się do zajęć. Lubiła uczyć; wykłady z antropologii były dla
niej wyzwaniem. To pasjonująca dziedzina. Wymagała ucze
stniczenia w pracach archeologicznych oraz w dalekich wy
prawach. Uczeni, którzy nie zadowalali się pracą w przytul
nych bibliotekach, musieli dbać o kondycję. Wyjazdy stwa
rzały wiele trudności, ale dawały ogromną satysfakcję.
Tabby z pasją odkrywała tajemnice dawnych ludów i cy
wilizacji. Jako studentka szybko odkryła, że antropologia kul
turowa to jej ulubiony przedmiot. Po dyplomie chciała wy
kładać tę dziedzinę. Nie zwlekała z ukończeniem studiów.
Cięko pracowała, by zdobyć upragnioną posadę. Nie miała
czasu na życie towarzyskie. Przesiadywała w bibliotekach,
SAMOTNIK Z WYBORU
97
prowadziła zajęcia, biegała po muzeach i galeriach prywat
nych kolekcjonerów. Antropologia wypełniła jej życie. Nick
był jej największą miłością, ale praca w ukochanej dziedzinie
znaczyła niemal tyle samo. co tamto wielkie uczucie. Z prze
rażeniem myślała, że może stracić posadę. Dopiero teraz, gdy
pojawiło się zagrożenie, odkryła, że tytko na uczelni czuje się
jak ryba w wodzie.
Żałowała, że nie ma pojęcia o metodach stosowanych
przez detektywów! Mogłaby przeprowadzić śledztwo na
własną rękę. Jako dyletantka, musiała polegać na Nicku. Tyl
ko on mógł ją uwolnić od podejrzeń. Im prędzej tego dokona,
tym szybciej wróci do Houston. Tabby skrzywiła się. Wcale
nie chciała, by ukochany mężczyzna opuścił Waszyngton;
lepszy wstyd i poczucie winy niż rozstanie na zawsze. Mu
siała jednak być realistką. Teraz, gdy Nick zaspokoił cieka
wość i pożądanie, nie mogła liczyć, że ją pokocha.
Zgasiła światło i położyła się spać. Miała nadzieję, że rano
zobaczy cały świat w jaśniejszych barwach.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Tego dnia Tabby miała kilka wykładów. Od pamiętnego
incydentu w parku minęły trzy dni. Dziewczyna doznawała
chwilami wrażenia, że wszyscy wiedzą, jak nisko upadła;
zupełnie jakby widzieli ją tam, w parku.
Daniel przyszedł do sali wykładowej, gdy Tabby skończyła
zajęcia.
- Żałuję bardzo, że ściągnąłem do nas tego reportera. To
chyba pogorszyło sprawę - mruknął ze skruszoną miną.
- Trudno - odparła bez przekonania. - Fatalny zbieg oko
liczności. Nie zrobiłeś tego umyślnie.
- Tabitho... - zaczął niepewnie, jakby szukał właściwych
słów. - Poprzednio bez powodzenia szukaliśmy odpowied
niego pierścionka zaręczynowego. Może trzeba zajrzeć do
innego jubilera.
Tabby uznała, że nadarza się jej doskonała sposobność, by
załatwić trudną sprawę; natychmiast ją wykorzystała.
- Danielu, ogromnie mi przykro, ale nie wyjdę za ciebie.
- Dlaczego? - zapytał, marszcząc brwi.
- Po prostu... nie mogę. - Pochyliła głowę. - To nie był
dobry pomysł.
- Tabitho, posądzenie o kradzież...
- Nie w tym rzecz, Danielu. Po prostu nie pasujemy do
SAMOTNIK Z WYBORU
siebie - odparła ze smutkiem. - Będę ci, rzecz jasna, poma
gała w pisaniu książki. To chyba oczywiste. Niestety, małżeń
stwo nie wchodzi w grę. Przynajmniej nie teraz.
- Nadal chcesz ze mną pracować?
Tabby pomyślała z goryczą, że zerwane zaręczyny mniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]