[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziałam Suze, był fakt, że w łonie Dywizji mieliśmy odłam... nie, to za
mocne określenie, raczej szkołę filozoficzną (także pomiędzy osadnikami
kosmicznymi, a nawet na Ziemi), której przedstawiciele chcieli negocjować z
Zewnętrznymi, gdyby było to możliwe. Jakby nie rozumieli! Sama myśl o
negocjacjach z osobnikami, którzy mogą wniknąć do ludzkiego mózgu z taką
łatwością, jak haker dostaje się do komputera, przejmowała mnie zimnym
dreszczem. Jeśli ci, którzy szukają Malleya, należą do takiej grupy -
nazywaliśmy ich Zgodnymi - oznacza to, że czekająnas najgorsze z możliwych
kłopoty.
Nie mogłam wezwać pomocy, nie narażając się na większe niebezpieczeństwo niż to,
w którym się znalazłam.
Silnik pontonu mógł w razie konieczności osiągać ciut większą szybkość;
szarpnęłam mocno za dzwignię. Dotarłam do punktu Unii o kwadrans szybciej, niż
się spodziewałam. Spuściłam powietrze z pontonu, wzięłam cylinder z paliwem i
zapakowałam się do kolejnego pożyczonego pojazdu. Ruszyłam na południe,
starannie manewrując pomiędzy złomami betonu i zwalonymi drzewami.
Na Północnej Obwodnicy nie można jechać szybko.
-43-
Wiadomości znikąd
5trzelanina. Od wycia alarmu przepierzenia dygoczą, okostna re-zonuje: cała
szczęka pulsuje mi bólem. Padam na siedzenie. Odbijam się, potem to łapie mnie i
obejmuje. Kombinezon sztywnieje na sekundę (nie mogę się ruszać!), wszystko na
ułamek chwili ginie w mroku (w następnej wersji musimy się pozbyć tego drania
albo ktoś UMRZE!), potem oko zaczyna działać, stawy miękną, a moje palce bębnią
o oparcie fotela i znowu jestem sobÄ….
- Cicho tam!
Moje zęby i uszy płaczą z ulgi. Patrzę prosto przed siebie. Brama jest o jakieś
dziewięćdziesiąt kilometrów, w polu widzenia, jak zawsze, a liczba wrogich
statków, komet lub pędzących na nas love-craftowskich paskudztw równa się,
policz dobrze, zeru.
- Jeśli to znowu fałszywy alarm...
- To nie j est fałszywy alarm - mówi statek. Poj awia się powiększenie, najazd,
klikanie kamer. - Patrz.
Jakie maleństwo. Odczyt podaje, co? Sześćdziesiąt centymetrów. Ktoś ze służby
przeciwpożarowej parska śmiechem. Mojąpierwsząmyślą jest: witaj w domu,
Pionierze Dziesięć! Rzeczywiście, wygląda jak bardzo starożytna sonda kosmiczna:
korpus jak ciało pająka, rozum jak łepek od szpilki; ale (po namyśle) to nie
nasz. Nie wygląda jak żaden wytwór ludzkiej myśli technicznej, żaden istniejący
pojazd kosmiczny (znam je wszystkie, jak twarze przyjaciół), a najwyrazniej
solidne oprzyrządowanie tego czegoś jest (klik, klik) niezaprzeczalnie dziełem
nanotechnologii. Jeszcze większe zbliżenie sondy, która próbuje przemknąć się
obok nas: płynne, poruszające się powierzchnie...
Uderzam w wyłącznik i obraz zmienia się w kropkę na czerni. Ostrość nie była na
tyle duża, żeby ci wpuścili wirusa (ale pomyślałabyś o tym, prawda?), więc
przebiegłam wydruk mikroskopijnych silniczków Babbage'a, które zaraportowały, że
wszystko czyste. %7ładne paskudne wirusy, przesłane po naszych nerwach optycznych,
nie zaatakowały nam siatkówek i nie przejęły mózgów (ale tak by powiedzieli, czy
nie?), a paranoja przywołuje...
-44-
Dość. Zignoruj uczucia. Zaufaj komputerom.
(Tak, wiem że hack Langforda to tylko wirus, replikujący się przez stulecia jak
stary kawał. Niszczy nasze zasoby za każdym razem, kiedy działamy ze słabą
nadzieją, że jeśli ktoś go wymyślił, ktoś inny może go usunąć. Jaki pokręcony
umysł dał mu życie?)
Na patrol wyleciały dwa tuziny statków, a tuż przed alarmem (raptem
dziewięćdziesiąt sekund temu) ucięto łączność między nimi; totalna cisza radiowa
j est pierwszym odruchem statku, j eszcze przed ostrzeżeniem załóg. Dziesiątki
lat ćwiczeń, przetestowana każda istniejąca ewentualność (i jeszcze parę
dodatkowych). Wszyscy w Dywizji muszą to robić, trafia to na każdego,
nieustannie wbijają ci do głowy, że jeśli coś się stanie, możesz liczyć tylko na
siebie.
Jesteśmy tuż za tobą. Ale jeśli staniesz oko w oko z nadczłowie-kiem, rozkazy
wyglÄ…dajÄ… inaczej: pierwszy to sauve Ä…uipeut, drugi to zniszczenie, trzeci to
nikt ci nie pomoże"... i tak dalej w ten deseń.
Jestem tu po to, żeby myśleć samodzielnie. W tej chwili cudowna możliwość
Pierwszego Kontaktu łączy się z alarmującą myślą, iż będzie to kontakt z naszymi
dawno nie widzianymi - lecz ciągle obecnymi - nieprzyjaciółmi. Ta mała sonda
zbliżyła się na odległość dwudziestu kilometrów i chyba zwalnia. Te obłoczki
produktów lotnych masy reakcyjnej to kolejny dowód na to, że nie jest to jakiś
nasz dawno zagubiony pojazd.
- Kontakt - mówię i wysyłam standardowe pytania i pojedynczy sygnał radaru. Ku
mojemu zdumieniu otrzymuję natychmiastową odpowiedz. Babbage ćwierkają przez
chwilę, po czym kombinezon tłumaczy wiadomość:
- Statek wydobywczy NK osiem siedem osiem z Miasta Statków do
niezidentyfikowanego obiektu, proszę o odpowiedz, odbiór.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]