[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pieprzone ściganie biednych, bezbronnych kobiet i niemowląt, jak myśmy to właśnie robili.
Dość się już nasłuchałem, pan rozumie uciął kapitan Loosley. Najzupełniej tego wystarczy,
Oxenford.
Rrraaaarch. Cholera.
Wjechali niebawem do Brighton. Zwiatło słońca igrało na morzu, na kolorowych sukniach
kobiet i ubrankach dziatwy, na bezbarwnych ubiorach mężczyzn. Wydawało się, jakby ludzi ubyło;
nie sposób ciastka mieć i równocześnie zjeść go. Dojechali do wyniosłej Siedziby Rządu. Jesteśmy
na miejscu rzekł kapitan Loosley. Wjeżdżaj tu na wprost, Oxenford, gdzie napisano In. Dziwna
rzecz, ale nie przypominam sobie tego napisu In, pan rozumie. Nie było go, jak wyjeżdżaliśmy.
Oxenford zaśmiał się ochryple. Ty nieszczęsny, pieprzony, głupi kretynie odrzekł. Nie
widzisz, skąd się wzięło to In? Nie widzisz, ty stuknięty idioto?
Kapitan Loosley zagapił się na fasadę budynku. Och wyrwało mu się. Och, jak Doga
kocham. Bo wielki, rozległy napis Ministerstwo Bezpłodności zmienił się: w wyrazie Infertility
zabrakło In. Teraz było Ministerstwo Płodności.
Ha ha zrobił młody Oxenford. Ha ha ha. A potem: Rrraaarch! A niech to... i cholera
ciężka.
8
I w miarę możności mówiła telewizyjna twarz J.E. premiera George a Ockhama dążyć do
przyzwoitego, dostatniego życia przy jak najmniejszej ingerencji ze strony Państwa. Tłusta morda
finansowego magnata o wargach mocnych, lecz nie szczędzących sobie przyjemności, nieustępliwie
targujące się oczy za sześciokątnymi szkłami. Ukazywała się z przerwami na skutek wadliwej
transmisji, na przemian z prędko biegnącymi prążkami, albo rozpływając się w geometryczne
przenośnie i fantazje; chybotała się, zataczała; rozpadała się na niezależne grymasy; wyfruwała z
ekranu w górę jak ognik Ducha Zwiętego i goniła sama siebie w ulatujących jedna za drugą klatkach.
Ale mocny, spokojny, pewny, rzeczowy głos nie ulegał zniekształceniu. Przemawiał długo, chociaż
na sposób iście augustiański nie miał wiele do powiedzenia. Może czekają ich jeszcze trudne
czasy, ale brytyjski duch realistycznego kompromisu, który już w przeszłości przetrwał tyle
krytycznych sytuacji, zapewni narodowi osiągnięcie szczęśliwszych dni. Chodzi przede wszystkim o
zaufanie; pan Ockham prosił, aby mu zaufać. On ma zaufanie do brytyjskiego narodu; niechaj naród
okaże jemu zaufanie. Jego wizerunek dokiwał się do wygaśnięcia i telewizyjnej ciemności.
Tristram także pokiwał głową, dłubiąc w zębach, w dobroczynnym ośrodku żywienia, który
Towarzystwo Płodności Pań w Chester urządziło na północnym brzegu Dee. Właśnie spożył,
słuchając pana Ockhama, przyzwoity posiłek mięsny, podawany przez różowe, przekomarzające się
dziewczęta z Chester w przyjemnym, choć surowym otoczeniu, gdzie żonkile z wazonów patrzyły w
sufit. Wielu takich jak on jadało tam, przedtem i teraz, choć przeważnie byli to, jak się zdaje, ludzie z
prowincji: porzuceni, oszołomieni, zwalniani z więzień, a teraz wędrujący w poszukiwaniu swych
rodzin, ewakuowanych z miast w czasie rozruchów żywnościowych i pierwszych okrucieństw
popełnianych przez kluby konsumpcyjne; bezrobotni zmierzający do otwieranych na nowo fabryk;
mężczyzni (ale powinny być również kobiety: gdzie te kobiety?) wyrzuceni z mieszkań na niższych
piętrach przez silnych i bezlitosnych; wszyscy bez grosza.
Bez grosza. Problem stanowiły pieniądze. Tristram znalazł tego popołudnia otwarty bank, filię
Trzeciego Państwowego, gdzie był umieścił swój niewielki zasób gwinei, znów czynną i ożywioną
po długim moratorium. Ale kasjer oznajmił mu grzecznie, że pieniądze musi podjąć w swoim
własnym oddziale, jakkolwiek Tristram się na to posępnie uśmiechnął z przyjemnością przyjmą,
jeśli zechce, wpłatę w gotówce. Banki! Może nie tacy głupi byli ci, którzy im nie ufali. Jak zasłyszał,
pewien człowiek w Tarporley zaszył w materacu trzy tysiące gwinei w banknotach i mógł dzięki
temu otworzyć sklep wielobranżowy, kiedy banki jeszcze były zamknięte. Drobni kapitaliści
wypełzali ze swoich dziur, szczury okresu Pelfazy, ale lwy okresu augustiańskiego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]