[ Pobierz całość w formacie PDF ]
coś z rozmysłem i umyślnie zniszczyło miejsca, w których jadalne paprocie rosły najobficiej
i najgęściej, okrutnie zabijając w tym celu niewinnego jelonka. Jeśli rzeczywiście było do tego zdolne,
czy niemo\liwe jest, \e chce tak\e, by zwymiotowała tę odrobinę jedzenia, którą udało jej się spo\yć
po drodze?
Ale\ oczywiście. To przecie\ całkiem mo\liwe. Nie udawaj idiotki. Daj sobie spokój. I, na
miłość boską, nie rzygaj .
Dławiła się niczym w napadzie zdrowej, dziecinnej czkawki, ale coraz rzadziej. Szła dalej na
zachód i teraz, kiedy słońce wisiało nisko nad horyzontem, utrzymanie właściwego kierunku nie
sprawiało jej najmniejszych problemów. Bzyczenie much cichło powoli, a kiedy wreszcie ucichło
zupełnie, Trisha przystanęła, zdjęła skarpetki i wło\yła reeboki na bose nogi. Wy\ęła skarpetki, po
czym przyjrzała się im uwa\nie. Nie zapomniała jeszcze, jak wkładała je w domu, w Sanford; siedziała
na łó\ku, wciągała je i podśpiewywała: Obejmij mnie... bo chcę się do ciebie przytulić . Był to
przebój Boyz To Da Maxx ; obie z Pepsi uwa\ały, \e Boyz To Da Maxx są fajni jak nikt inny, a ju\
zwłaszcza Adam. Pamiętała, jak promień słońca układał się na podłodze. Pamiętała wiszący na ścianie
plakat z Titanica . Wspomnienie o tym, jak wkładała skarpetki, siedząc na brzegu łó\ka w pokoju,
pozostało w jej pamięci bardzo jasne, lecz tak\e bardzo odległe. Prawdopodobnie starzy ludzie, na
przykład dziadek, w ten sposób wspominają czasy, kiedy byli dziećmi. Skarpetki były w tej chwili
niczym więcej ni\ zbiorem dziur utrzymywanych w kupie przez cienkie nitki, co omal nie wywołało
kolejnego ataku płaczu (być mo\e spowodowanego tym, \e sama Trisha czuła się jak zbiór dziur
trzymanych w kupie przez cienkie nitki), ale i płacz udało jej się opanować. Zwinęła skarpetki
i wsunęła je do plecaka. Zaciskała paski klapy, kiedy znów usłyszała łoskot helikoptera, i tym razem
hałas był niewątpliwie bli\szy. Zerwała się na równe nogi i obróciła tak gwałtownie, \e podarte ubranie
a\ załopotało wokół niej, i rzeczywiście, tam, na wschodzie, na tle błękitnego nieba dostrzegła dwa
niewielkie czarne punkciki, jako \ywo przypominające wa\ki z Bagna Zabitego Jelonka. Wydało jej się
bez sensu wymachiwać do nich ramionami i krzyczeć, znajdowały się mniej więcej miliard kilometrów
od niej, ale i tak wymachiwała ramionami i krzyczała, jakoś nie potrafiła się powstrzymać. Przestała
dopiero wówczas, gdy uświadomiła sobie, jak bardzo boli ją gardło.
- Popatrz tylko, Tom - powiedziała, śledząc ich lot z lewa na prawo, czyli... zaraz... z północy
na południe. - Popatrz, nadal próbują mnie znalezć. Gdyby tylko przyleciały nieco bli\ej...
Ale helikoptery nie przyleciały nieco bli\ej. Znikły za ścianą lasu, Trisha zaś pozostała
w miejscu, w którym stała, czekając, a\ łoskot rotora ucichnie w pieśni cykających świerszczy.
Następnie westchnęła głęboko i przyklęknęła, by zawiązać sznurowadła. Najwa\niejsze, \e nie czuła,
aby coś ją obserwowało.
Wstrętna kłamczucho - powiedział chłodny głos, najwyrazniej rozbawiony. - Och, ty wstrętna
kłamczucho!
Ale Trisha nie kłamała, a przynajmniej nie kłamała świadomie. Była tak zmęczona, tak
niepewna siebie, \e właściwie nie wiedziała, co czuje... tyle \e nadal dokuczały jej głód i pragnienie.
Teraz, kiedy oddaliła się nieco od bagna i smrodu (by nie wspomnieć ju\ o rozdartym ciele jelonka),
bardzo wyraznie czuła głód i pragnienie. Uznała nagle, \e właściwie mogłaby wrócić, nazbierać pędów
jadalnej paproci, z całą pewnością potrafiłaby ominąć zwłoki jelonka, a przynajmniej te najgorsze,
najbardziej krwawe ochłapy...
Pomyślała te\ o Pepsi, która czasem niecierpliwiła się, gdy jej przyjaciółka zraniła się
w kolano, kiedy jezdziły na rolkach, albo spadła z gałęzi, kiedy wspinały się na drzewo. Widząc łzy
w jej oczach, mówiła najczęściej: Nie próbuj grać przede mną małej dziewczynki, McFarland . Bóg
wie, \e nie powinna udawać małej dziewczynki nawet wobec ciała zabitego jelonka, nie w sytuacji,
w jakiej się znalazła, ale...
...ale bała się, \e to coś, co zabiło jelonka, mo\e być gdzieś tu, w pobli\u, obserwując ją
i czekajÄ…c, z nadziejÄ…, \e sama do niego przyjdzie.
Jeśli zaś chodzi o picie wody z bagna, równie\ mogłaby być mądrzejsza. Zwykły brud to
jedno, martwe owady i jajeczka moskitów to coś zupełnie innego. Czy moskity mogą wylęgnąć się
w \ołądku człowieka? Prawdopodobnie nie, ale Trisha nie miała najmniejszej, ale to najmniejszej
ochoty tego sprawdzać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]