[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Niemal, ale nie całkiem. To mi się nigdy nie uda,
prawda?
Chciała, żeby to zabrzmiało żartobliwie i sama
zdziwiła się, słysząc w swoim głosie żal.
- Obawiam się, że nie.
- Musisz przyznać, że to bardzo trudny język.
wykonanie - Irena
scandalous
- Tak, niektórzy nawet twierdzą, że niemożliwy do
nauczenia.
- Ale ja chciałabym, żebyś mnie trochę poduczył.
- Co ją podkusiło, żeby to zaproponować?
- Dobrze. Może na początek... baita de Villada.
- Baita de Villada - wymówiła starannie. - Co to
znaczy?
- To, nad czym masz pracować. Dom de Villady.
. Aha, a jak nazywają się - spojrzała w kierunku
ich jazdy - góry?
- Mendi.
- Mendi. - Jade zauważyła, że ta niewinna zabawa
rozładowała nieco atmosferę. - Daj mi coś trudniej
szego.
- Hm, co by ci tu zaproponować? Jak ci się, na
przykład, podoba: Neska polita, ekatzu musu bat?
- Och, tego nie dam rady powtórzyć. - Zaśmiała
się. - Co to w ogóle znaczy?
Zamiast odpowiedzi przyciÄ…gnÄ…Å‚ jej konia za uzdÄ™
tak blisko, że ich kolana się zetknęły.
- W wolnym tłumaczeniu - wymruczał - oznacza
to piękna zielonooka dziewczyno, daj mi całusa".
Mówiąc to, wolną ręką ujął jej twarz i nachylił się
nad nią tak nisko, że poczuła ciepło jego oddechu.
Potem jego wargi musnęły delikatnie jej usta raz,
i jeszcze raz. Odsunął się i spojrzał na nią z zagad
kowym uśmiechem, jakby zobaczył ją po raz pierwszy,
po czym puścił klacz wolno.
- Widzisz tamten szczyt, tam daleko? - Jego głos
drżał trochę, kiedy wskazywał pejczem odległą górę,
wyrastajÄ…cÄ… ponad inne.
- T-tak - wymamrotała Jade niewyraznie, ponieważ
nie zdołała zapanować nad sobą.
wykonanie - Irena
scandalous
- To jest granica ziem de Villadów.
- Naprawdę? - Oczy jej zaokrągliły się ze zdumienia.
- To znaczy, że wszystkie gospodarstwa w dolinie
należą do ciebie?
- Tak. Oczywiście prowadzą je dzierżawcy. Większa
część wsi również należy do mnie.
A więc to tak, pomyślała. Nic dziwnego, że
podejrzewał mnie o niezbyt czyste intencje. Sam, nie
bez podstaw, zachowuje się jak feudalny książę -jest
przecież panem małego królestwa. Pomimo tej wynios
łości i surowości nie jest jednak zarozumiały. To
tylko duma. Oczywiście pewnego dnia będzie chciał
zostawić posiadłość najstarszemu synowi, a to oznacza,
że założy rodzinę, ożeni się. Jego wybranka będzie na
pewno BaskijkÄ….
- Powiedz mi - zapytała - dlaczego dotychczas się
nie ożeniłeś?
Wyrwało się jej to mimo woli. Za pózno się
zreflektowała. Bała się, że spotka się z oburzeniem.
On jednak tylko odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.
- A muszÄ™, Jade? Czy jesteÅ› jednÄ… z tych kobiet,
które uważają, że wszyscy mężczyzni powinni nosić
kajdany na znak poddaństwa?
- Oczywiście, że nie - odparła z oburzeniem. - Ja
tylko... chciałbyś mieć dziedziców, prawda?
- Tak - natychmiast spoważniał. - Masz rację. Do
tej pory pochłaniały mnie sprawy rodziny i nie miałem
czasu dla siebie, a poza tym...
- Poza tym?
- Dotychczas nie spotkałem odpowiedniej kobiety.
Miała zamiar zbyć żartem jego męską pychę, ale
w głębi serca przyznała mu rację. Rzeczywiście, niewiele
kobiet nadawałoby się na żonę dla takiego mężczyzny.
wykonanie - Irena
scandalous
Poczuła ukłucie żalu, bo zdała sobie sprawę, że już
zawsze, nawet gdy zblaknie wspomnienie tej porannej
przejażdżki, nie będzie mogła myśleć o żonie de Villady
bez uczucia zazdrości. Posiwiałe włosy będą na pewno
wciąż jeszcze gęste i sprężyste, a opalona twarz zachowa
wyrazistość rysów. Może jednak miłość złagodzi stano
wczy zarys ust i przyda czułości zimnym, granatowonie-
bieskim oczom - tym oczom, które teraz przypatrywały
siÄ™ jej z tajemniczym, nieodgadnionym wyrazem.
Kiedy odezwał się znowu, gwałtownie podniosła
głowę, wyrwana z marzeń.
- Zatrzymamy się tutaj. Chciałbym ci coś pokazać.
Zanim zdołała wykonać jakikolwiek ruch, on już
rzucił wodze na kark konia i lekko zeskoczył z siodła.
Musiała pozwolić pomóc sobie przy zsiadaniu. Przy
trzymał ją chyba odrobinę dłużej niż było to konieczne
i przyjrzał się jej bacznie, nim zwolnił uścisk.
Odprowadził konie w cień brzóz i uwiązał do pnia,
a potem rozgarnął zwisające gałęzie i ruszył wąską,
stromą ścieżką, która pięła się po zboczu. Szedł tak
szybko, że ledwie nadążała.
Kiedy wreszcie zrównała się z nim, zdumiała się.
Zatrzymał się bowiem przy niskich, drewnianych
drzwiach, umieszczonych wprost w ziemi. Spod
kamienia wydobył wielki klucz i otworzył drzwi,
a kiedy je pchnął, zardzewiałe zawiasy zaskrzypiały
przerazliwie.
Powitała ich głęboka ciemność i chłód. Kiedy
zachęcił ją do wejścia, cofnęła się odruchowo.
- O, nie. To zupełnie jak w fantastycznych opowieś
ciach Tolkiena.
- No, nie ma smoka strzegÄ…cego skarbu, ale jest
coÅ› innego, co na pewno ciÄ™ zainteresuje.
wykonanie - Irena
scandalous
Z półki tuż za drzwiami zdjął nasmołowaną po
chodnię i pudełko zapałek, po czym zapalił ją i ściany
jaskini natychmiast ożyły. Obrócił się do niej z błysz
czącymi oczami i ujął ją za rękę. Dała się poprowadzić
i poszła za nim długim, opadającym w dół korytarzem.
Ich kroki rozbrzmiewały echem, jakby ktoś im
towarzyszył. Zwiatło pochodni rzucało dziwaczne cienie
na połyskujące od wilgoci ściany. W końcu korytarz
rozszerzył się. De Villada uniósł pochodnię nad głową
i Jade ujrzała wysoko nad nimi skalne sklepienie.
- Och, Leonie, jakie to piękne - westchnęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]