[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mu się przemówić do rozumu pani brata".
Markiza umilkła.
- I co się stało? - zapytał książę.
- Biskup, który był mężem bardzo świątobliwym, ale nie
znającym wielkiego świata, odwiedził twojego stryja i - jak
sądzę - czynił mu wymówki.
Książę uśmiechnął się w przewidywaniu końca całej tej
historii.
- Ma się rozumieć - kończyła markiza - twój stryj
rozzłościł się na niego, powiedział mu, gdzie ma jego rady, i
właściwie wyrzucił z domu.
- W takim razie - powiedział książę po krótkiej przerwie -
sądzisz, że to niemożliwe, żeby biskup Southwarku udzielił
ślubu stryjowi Murdochowi?
- Byłby ostatnią osobą, do której twój stryj zwróciłby się
w podobnej sprawie - rzekła. - Jestem pewna, że i sam biskup
odrzuciłby podobną propozycję.
- Rozumiem - rzekł książę.
- Zwiadectwo wprawdzie wydaje się być prawdziwe -
zauważyła markiza - lecz jeśli udaje się fałszować pieniądze,
to czemu ktoś nie miałby sfałszować świadectwa ślubu?
- Te wszystkie wątpliwości wyjaśni Arran, któremu
poleciłem zatrudnić detektywów - oświadczył książę. - Ale co
tymczasem poczniemy z panną King?
- Myślę - powiedziała markiza po dłuższej chwili - że
będę musiała zobaczyć się z nią. Powiem ci tylko jedno,
Justynie: jestem przerażona jej bezczelnością. Wydaje mi się,
że zrobimy mądrzej, złożywszy całą sprawę w ręce
adwokatów.
- W obecnej sytuacji - odrzekł książę - najlepiej będzie,
jeśli o tym wszystkim dowie się jak najmniej osób. Gdyby
cała sprawa trafiła do gazet, dopiero mielibyśmy kłopot.
- To prawda - zgodziła się markiza. - Nikt z nas nie
pragnie rozgłosu i publicznego prania rodzinnych brudów.
- Dlatego uważam, że powinniśmy zachowywać się
poprawnie wobec panny Katie King. Gdy tylko Arran otrzyma
mój list, natychmiast rozpocznie poszukiwania. A tymczasem
musimy zaakaceptować pannę King jako księżnę Tregaron,
która nie chce ujawniać swojej pozycji.
Markiza wydała okrzyk zgrozy.
- Nie mogę jej zaakceptować! Nigdy! Nigdy! Mój ojciec
przewróciłby się w grobie!
- Musimy jednak liczyć się z faktami - powiedział książę.
- Dowody, które przywiozła ze sobą panna King, są bardzo
przekonywające.
- Gdzie jest ta kreatura? - zapytała lodowatym tonem
markiza.
- Nie mam pojęcia - odrzekł książę. - Rano byłem na
przejażdżce, a po śniadaniu przyszedłem do ciebie.
- A więc poślij po nią - rzekła. - Spotkamy się w saloniku.
- Dobrze, ciociu Muriel - rzekł książę wstając. - Poślę po
nią służącego.
Wyszedł z buduaru ciotki, a ona przyłożyła ręce do czoła,
jakby chcąc w ten sposób ukoić rozstrojone nerwy.
.Laurencja przebudziwszy się w przepięknej sypialni,
jakiej nigdy dotąd nie widziała, poczuła się tak, jakby znalazła
się w krainie czarów. Leżała przyglądając się wspaniałym
meblom, obrazom, a w szczególności ozdobom przepysznego
łoża. Potem wstała i podeszła do okna. Ubiegłego wieczora,
kiedy ujrzała zamek po raz pierwszy, była zbyt
zdenerwowana, by przyjrzeć mu się dokładniej. Zauważyła
tylko, że jest ogromny, a przy tym niezwykle piękny.
Ponieważ przybyła póznym wieczorem, zamkowe wieże
skąpane w blasku księżyca wyglądały niczym posrebrzane.
Aukowe okna sprawiły, że odniosła wrażenie, iż znajduje się
w tajemniczej krainie z bajki. Ojciec opowiadał jej
wielokrotnie, że większość warownych zamków została
zbudowana w średniowieczu dla obrony przed najazdami
Walijczyków.
Obecny zamek Garonów został zbudowany w czternastym
wieku przez Edwarda II i cieszył się sławą najwspanialszej
budowli obronnej średniowiecza. Wnętrza na przestrzeni
wieków podlegały licznym zmianom i przeróbkom, jednak z
zewnątrz zamek prezentował się tak jak dawniej, kiedy
stanowił postrach nieprzyjaciół.
Laurencji zdawało się, jakby znalazła się nagle w zamku
Camelot. Kiedy ojciec pracował nad legendami o królu
Arturze, przeczytała wiele książek i manuskryptów
poświęconych temu legendarnemu władcy. %7łeby sprawić ojcu
przyjemność, przebrnęła przez Historię Brytów" Nenniusza,
napisany po łacinie manuskrypt z dziewiątego wieku.
Zapoznała się także z Kambryjskimi Annałami" i była
zachwycona, jak wiele wspaniałych wątków przeniósł lord
Tennyson do swoich Królewskich sielanek".
Dla niej król Artur i Rycerze Okrągłego Stołu byli
postaciami realnymi. Nie wątpiła nigdy w prawdziwość ich
czynów i ich szlachetnych poszukiwań rycerskiego ideału.
Gdy znalazła się już w zamku i została przedstawiona
księciu, wszystkie jej obawy koncentrowały się na tym, żeby
nie odejść z kwitkiem. Sama myśl o tym, że Garonowie
mogliby ją odesłać do Londynu z pustymi rękami, wprawiała
ją w przerażenie. Bardzo się obawiała rozmowy z księciem i
nie była w stanie myśleć o niczym innym prócz tego
spotkania.
Lecz tego ranka mogła bez przeszkód oddawać się
marzeniom, że oto znalazła się w bajkowym zamku i z jego
okien podziwiać baśniowy świat. Zamek stał na wzgórzu, u
podnóża którego rozlewało się jezioro, a na horyzoncie na tle
błękitnego nieba sterczały wierzchołki gór.
Był to widok piękny i tajemniczy. Wróciła więc znów do
marzeń o rycerzach w błyszczących zbrojach, idących do
walki na śmierć i życie z imieniem Boga i króla na ustach.
Wciąż jeszcze stała przy oknie, kiedy rozległo się pukanie i do
pokoju weszła służąca.
- Wcześnie pani dzisiaj wstała - powiedziała do Laurencji.
- Widok z okna jest taki piękny... nigdy jeszcze nie
widziałam podobnego zamku.
- I nie znajdzie pani piękniejszego - powiedziała służąca.
- Chyba tak - odrzekła Laurencja. - Mam nadzieję, że
będę mogła go obejrzeć.
- Wszyscy nasi goście marzą o tym, więc gdyby jego
wysokość nie miał na to czasu, pan Webster, tutejszy
zarządca, mógłby opowiedzieć pani historię zamku i
oprowadzić po wszystkich komnatach.
Służąca mówiła o zamku tonem pełnym entuzjazmu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]