[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się w części jachtu, której nigdy przedtem nie od
wiedzała.
Na końcu korytarza były otwarte drzwi. Bettina
zobaczyła ogromną kajutę, a na jej środku mahonio
we łóżko.
Zawahała się, wiedząc, że diuk nie przyjmie jej
w tym pokoju. Po chwili jego służący, mężczyzna
w średnim wieku o miłej twarzy, którego już przedtem
widziała, wyszedł z sąsiedniej kajuty.
Dzień dobry, panienko powiedział. Jego
Lordowska Mość oczekuje pani.
Drzwi za sobą zostawił otwarte i Bettina weszła do
mniejszej kajuty, która złociła się w promieniach
słońca wpadających przez iluminatory.
Jednym spojrzeniem ogarnęła pokój. Dostrzegła
biblioteczkę na jednej ze ścian, dwa głębokie, wygod
ne fotele z czerwonej skóry i sportowe ryciny.
Potem utkwiła wzrok w diuku, który, kiedy weszła
do kajuty, siedział przy biurku.
Wstał na jej widok. Bettinie wydało się, że badaw
czo się jej przygląda.
Uczucie odrętwienia i brak woli zdawały się ustępo
wać, serce zaczęło walić ze strachu jak oszalałe i zupeł
nie wyschło jej w gardle.
Nie była w stanie powiedzieć ani słowa, a i diuk
wyglądał na oniemiałego. Stali w milczeniu patrząc na
siebie. Włosy Bettiny migotały złociście w promie
niach słońca.
Czy zechce pani usiąść? diuk spytał nareszcie.
Jego głos zabrzmiał niezwykle cicho i głęboko.
131
Bettina z wdzięcznością zanurzyła się w fotelu
z czerwonej skóry, jak gdyby nagle zabrakło jej sił,
aby ustać choćby chwilę dłużej.
Papa... przysyła mnie do... pana powiedziała
szeptem, który dochodził jakby z bardzo daleka.
Ojciec powiedział pani, Bettino, że chciałbym,
aby została pani moją żoną?
Tak... powiedział... mi... o tym.
Jeżeli zostanie pani moją żoną, zrobię wszystko,
aby uczynić ją szczęśliwą.
Dziękuję... panu wyszeptała Bettina.
Po chwili dodała:
Milordzie, czy mogę... o coś spytać?
Oczywiście odpowiedział diuk.
Wciąż stał przy biurku i dopiero teraz usiadł w fote
lu obok, wzrok utkwiwszy w Bettinie.
Czy można by... utrzymać... tę sprawę w sek
recie... aż wrócimy... do Anglii?
To bardzo rozsądna propozycja odparł
diuk. Dokładnie odpowiada temu, co proponował
pani ojciec.
Nie powtórzył jej jednak słów Sir Charlesa: Na
litość boską, Varienie, nie mów nikomu o zamiarze
poślubienia Bettiny, aż dotrzemy do domu. Daisy
i Enid mogłyby zabić to dziecko!"
Zobaczył, że Bettina odetchnęła z ulgą, i dodał
spokojnie:
Naturalnie nic nie zrobimy bez uprzedniego
uzgodnienia między sobą. Myślę, że po powrocie do
domu zeche pani przyjechać na święta Bożego Naro
dzenia do zamku w Alveston. Pani ojciec będzie
132
z pewnością szczęśliwy mogąc pojezdzić konno,
a mam przeczucie, że i pani by się to spodobało.
Byłoby to bardzo... pasjonujące wyszeptała
Bettina.
W takim razie postanowione rzekł diuk.
Obydwoje będziemy zachowywać się w stosunku do
siebie, jak gdyby nic się nie stało, dopóki nie dotrzemy
do zamku, a potem poczynimy plany na przyszłość.
Dziękuję... panu powiedziała Bettina.
Dziękuję panu... bardzo.
Ich oczy się spotkały. Ponieważ była nieśmiała, już
po chwili spuściła wzrok i jej czarne rzęsy dotknęły
pobladłych policzków.
Jak gdyby rozumiejąc jej zakłopotanie, diuk wstał
i odezwał się zupełnie innym tonem:
Pójdę teraz do kapitana. Zamierzam mu powie
dzieć, że Jack Sutton, bo tak brzmi, jeśli dobrze
pamiętam, nazwisko tego młodego znajomego pani
służącej, ma otrzymać specjalną przepustkę, kiedy
dotrzemy do Southampton, aby mógł poznać rodzi
ców swojej narzeczonej.
To miło... bardzo, bardzo miło z pana strony
powiedziała Bettina. Rose była taka szczęśliwa,
gdy powiedziałam jej, jak cudownie pan się zachował,
aż się popłakała. Ale to były zupełnie inne łzy niż
zeszłej nocy, były to łzy szczęścia.
Może więc pani jej powiedzieć diuk uśmiech
nął się co zamierzam zrobić w ich sprawie. Dobrze
byłoby, jak myślę, podarować im ślubny prezent,
który pozwoli na kupno mebli do ich przyszłego
domu.
133
Bardzo bym chciała... to zrobić powiedziała
Bettina ale...
Diuk czekał, co powie dalej.
...Obawiam się, że mam... bardzo mało pienię
dzy mówiła ...jeżeli mam być szczera... nie mam
ich w ogóle!
Ale ja mam mnóstwo odpowiedział diuk.
Czyż zapomniała pani, że podczas ceremonii ślubnej
wypowiem słowa: Obdarowuję cię wszystkim, co
posiadam"?
Bettina uświadomiła sobie, że diuk się z nią prze
komarza, a ponieważ przypuszczała, że ten poważny
ton całej ich rozmowy, tak mocno przypominający
dyskusje z lordem Eustacem, z pewnością mu się
wydał nieco ponury, odpowiedziała z uśmiechem:
Byłby pan chyba niezwykle... zakłopotany, gdy
bym rzeczywiście przyjęła wszystko, co mi pan tu...
zaofiarował!
Diuk zaśmiał się serdecznie, po czym oznajmił:
Przekona się pani, że mam dosyć pieniędzy dla
nas dwojga!
Bettina usłyszała okrętowy dzwon i wtrąciła szybko:
Myślę, milordzie, że powinnam już wrócić na
drugą stronę jachtu. Gdyby ktokolwiek się dowie
dział, że byłam tutaj, w pana... prywatnym salonie...
mogłoby to wydać się... dziwne.
Tak, oczywiście diuk przytaknął jej i za
chowamy całą sprawę w sekrecie, aż dotrzemy do
zamku.
Dziękuję... panu jeszcze raz powiedziała
Bettina.
134
Podeszła do drzwi, nie przeczuwając, że diuk zamie
rza je przed nią otworzyć. Gdy wyciągnęła rękę,
dotknęła jego dłoni, którą trzymał już na klamce,
i w tym momencie poczuła, jak od stóp do głów
przeszywa ją silny dreszcz.
Nie potrafiła tego wyjaśnić, jeszcze nigdy nie do
znała podobnego uczucia.
Potem, nie patrząc na diuka, wyszła na korytarz
i pospiesznie ruszyła z powrotem tą samą drogą, którą
przyszła. Gdy znalazła się przed wejściem do jadalni,
wyszedł stamtąd jakiś mężczyzna i stanął w drzwiach
zastawiając jej przejście.
Pogrążona w myślach, ciągle jeszcze pod wrażeniem
dotyku ręki diuka, Bettina nie zdawała sobie sprawy
z obecności tego człowieka aż do momentu, gdy
niemal się z nim zderzyła.
Podniosła oczy i ujrzała lorda Eustace'a przypa
trującego się jej ze złością.
Gdzie pani była? Co pani tutaj robi? spytał
szorstko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]