[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Ale ze mnie szczęściarz, przyjadę po ciebie, jak tylko
wsadzę Katie do samolotu. Mogę skorzystać z telefonu?
- Oczywiście, Wasza Wysokość - powiedziała z uśmiechem.
Podeszła do okna. - Czy ten wielki, czarny samochód to twój? -
zapytała.
- Tak - odparł, gdy odłożył słuchawkę. - Jest tam jeszcze ten
reporter, czy faktycznie pojechał za Katie? - Dołączył do niej, by
sprawdzić to na własne oczy.
- A czy to jakiÅ› problem?
- Każdy z nas ma swoje problemy - odpowiedział
enigmatycznie i z zachwytem spojrzał na złocistą aureolę jej
włosów, w których igrały promienie słońca.
- Taką limuzyną trudno poruszać się niezauważenie, może
zostaw jÄ… lepiej pod rezydencjÄ… i pojedziemy autobusem? -
zaproponowała, przygryzając dolną wargę, żeby nie wybuchnąć
śmiechem.
- %7ładnej komunikacji miejskiej! - uciął krótko. Pragnął
wyjechać za miasto, porwać ją na łono natury, najchętniej na
cały tydzień. Tydzień, to było wszystko, na co mógł sobie
50
RS
pozwolić. Wróciliby prosto na uroczystość i siłą rzeczy
ściągnęłoby go to na ziemię. Jej rozbawienie i ta przygryziona
warga przywiodły mu na myśl rzeczy, o których nie wolno mu
było nawet marzyć. - Będę około trzeciej. - Postanowił zakończyć
tę scenę, nim przestanie nad sobą panować. Ta kobieta miała w
sobie coś szalenie pociągającego, coś, czemu nie potrafił się
oprzeć. - W razie czego zechcesz wybaczyć mi niewielkie
spóznienie? Sprawa odlotu nie jest jeszcze uregulowana.
- Oczywiście.
Laura zamknęła drzwi za Aleksandrem i oparła się o nie
plecami. Niezła historia, westchnęła ciężko, tylko dlaczego
znowu odcięła sobie możliwość zrehabilitowania się w oczach
Trevora? Miała w zasięgu ręki taki materiał, o którym każdy
dziennikarz marzy po nocach, a tymczasem już jutro sama
wyląduje na pierwszej stronie wszystkich dzienników, stając się
ofiarą napastliwych i męczących ataków swoich kolegów po
fachu. Kto wyjaśni jej, dlaczego zamiast uznania wybrała tak
trudną i wyboistą drogę? Dla niego? Czy warto było poświęcać
swoją karierę zawodową dla kilku chwil spędzonych z tym
człowiekiem, który, zapewne kapryśny i przewrotny, miał na
zawołanie wszystko, czego zapragnął? A do tego olbrzymi
majątek, bajkowy zamek w Montorino i wiele innych posiadłości,
o których istnieniu nawet nie wiedziała. Był w końcu głową pań-
stwa, zapracowanym biznesmenem, cóż mogła dla niego
znaczyć? Była nikim, gwizdał na jej prywatność i życie osobiste.
Dobrze wiedział, że po uroczystości, na której do reszty miała się
skompromitować, dziennikarze nie odstąpią jej domu ani na
krok. Sama by tak pewnie zrobiła, gdyby miała choć odrobinę
rozumu. Sprytnie i bez skrupułów wmanewrował ją w sytuację, z
której nie było innego wyjścia: nie mogła przecież zostawić
Kateriny w potrzebie.
51
RS
ROZDZIAA PITY
Wiedział, że uleganie takim pokusom to w jego sytuacji
skończone szaleństwo, ale mimo to nie potrafił sobie tym razem
odmówić. Zresztą skoro Laura zdecydowała się poświęcić mu
kilka dni, należało to wykorzystać. Musiał jednak przyznać przed
samym sobą, że taka perspektywa zakosztowania drobnych
uroków życia, czego nie robił już od lat, wydała mu się
pociągająca i zabawna. To będzie zapewne niezwykle ciekawe do-
świadczenie. A i Laura, gdy posmakuje trochę luksusu,
pomyślał, może zmieni zdanie, dojdzie do wniosku, że to nie
takie straszne. Wytworne limuzyny, wykwintne posiłki,
gustowny, elegancki strój, wyrafinowany humor i wysoka
kultura osobista... to wszystko miało swój niezaprzeczalny urok.
Dla każdego. Aleksander zajrzał do garderoby w poszukiwaniu
jakiegoś wygodnego, swobodnego stroju. Na taki wypad nie mógł
pojechać w eleganckim garniturze, byłoby to ze wszech miar
niewłaściwe. Przemknęło mu przez myśl, że Laura z pewnością
miałaby podobny problem, gdyby przyszło jej pojawić się dziś na
uroczystości w jego rezydencji. Może nie obraziłaby się, gdyby
zaproponował jej, że pokryje koszty wieczorowej toalety? Nie,
raczej nie mógł liczyć na jej przyzwolenie w tym względzie. A
szkoda, pomyślał rozmarzony. Jak cudownie byłoby ubrać ją w
najdelikatniejszy jedwab, ręcznie tkany len, buty z nieskończenie
miękkiej skórki... Z drugiej jednak strony, fascynowała go ta
kobieta, właśnie taka, jaka była, jej szczerość i otwartość,
niezwykła naturalność w okazywaniu uczuć.
- Na zakupy? - spytał lekko zaskoczony, ściskając
słuchawkę.
- Tak, przepraszam, może to dla ciebie nic nadzwyczajnego...
- Zdecydowanie bardzo nadzwyczajne, nie chodzÄ™ nigdy na
zakupy.
52
RS
U Laury zjawił się punktualnie co do minuty. Ostatni
odcinek drogi pokonał taksówką, zgodnie z jej prośbą.
Zdecydował się na całkowicie neutralne, swobodne ubranie:
dżinsy, sportowa koszula i marynarka. W takim stroju, gdyby
nie jego wybujały wzrost i muskulatura, z powodzeniem mógłby
zlać się z tłumem na ulicy.
- Witam cię, świetnie wyglądasz - ucieszyła się Laura. - Ani
trochę sztucznie, zupełnie tak, jak gdybyś w wolnym czasie nie
wyskakiwał z dżinsów. Nie wiem, czy rozumiesz, ale my, zwykli
ludzie, musimy czasami coś zjeść - mówiła z odrobinką
sarkazmu. - A dzieje siÄ™ to tak: idziemy lub jedziemy do sklepu
na zakupy, potem gotujemy posiłek w domu, a na końcu
zasiadamy wspólnie do stołu.
- Nie ma problemu. - Zignorował jej sarkazm i uśmiechnął
się zachęcająco. - Naprawdę nie wyglądam śmiesznie?
- Nic a nic - powiedziała i raz jeszcze zmierzyła go wzrokiem.
Zwietnie się prezentował. - Oczywiście nie pojedziemy do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]