[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Powinna być dżungla, tylko przypływy zalewają część
wyspy.
- Myślałam, że jesteś gościem, a wygląda na to, że raczej
stałym rezydentem
- Lubię znać miejsca, w których się zatrzymuję.
- Naprawdę podróżujesz od kasyna do kasyna? Nie masz
żadnego domu? - zaciekawiła się.
- Nie mam.
92 SOPHIE WESTON
- To gdzie trzymasz książki i płyty?
- Książki kupuję na lotniskach i zostawiam w hotelach.
Mam discmana i piec płyt. Nigdzie nie zagrzewam miejsca.
- To na jaki adres ludzie do ciebie piszÄ…?
- Internetowy.
Jemima zastanowiła się. Wciąż szli pod górę.
- A prezenty urodzinowe? - nie ustępowała.
- Nikt mi ich nie przysyła, ja też się w to nie bawię.
Szkoda czasu - rzekł obojętnie.
- To okropne - jęknęła.
Zatrzymał się przed drzewem i spojrzał na gałęzie.
- Chlebowe - rzekł triumfalnie. - Uważaj. Teraz poznasz
magiÄ™ maczety.
Obciął owoc wielkości piłki futbolowej. Powąchał.
- Przejrzały, ale da się ugotować. Kolejne doświadczenie.
- Jedno z wielu - mruknęła Jemima.
Niall wyjÄ…Å‚ z kieszeni plecionÄ… siatkÄ™, wÅ‚ożyÅ‚ owoc i za­
rzucił na ramię. Zszedł niżej, potem zarośniętą ścieżką do
wodospadu. Odkorkował bańkę i podstawił pod strumień.
Jemima zostaÅ‚a z tyÅ‚u, patrzyÅ‚a i sÅ‚uchaÅ‚a. Woda hucza­
ła po granitowych głazach. Powietrze drżało od ptasich
treli i pisków drobnych zwierząt. Zapach roślinności był
duszÄ…cy.
Odruchowo podeszła bliżej Nialla.
Zakręcał bańkę. Obejrzał się.
- Wszystko w porzÄ…dku?
- To miejsce... - szukała odpowiednich słów. - Trochę
mnie przytłacza. Czuję się niepewnie.
- Na ścieżce nic ci nie grozi. - Wstał. - Zaopiekuję się
tobÄ…, obiecujÄ™.
Nagle Jemima zapragnęła, by stał się bardziej troskliwy,
opiekuńczy i... piracki. Przyznaj, chciałabyś, by porwał cię
ZAKOCHANY KSI%7Å‚ 93
w ramiona i zaniósł na pokład swego statku, a wtedy... Ależ
z ciebie idiotka!
- Oczywiście - powiedziała spokojnie. - Wygłupiłam się.
Droga w dół trwała krócej. Kiedy Jemima ujrzała znajomą
okolicę, odruchowo przyspieszyła.
- Chcę popływać.
Odwróciła się i błyskawicznie włożyła kostium. A potem
pobiegła do morza, jakby ją ścigał sam diabeł.
MyÅ›laÅ‚a, że Niall pobiegnie za niÄ… i czuÅ‚a siÄ™ lekko roz­
czarowana, gdy tego nie zrobiÅ‚. Potem zanurzyÅ‚a siÄ™ w cie­
płym morzu i zapomniała o wszystkim.
Jemima byÅ‚a Å›wietnÄ… pÅ‚ywaczkÄ… i spokojna toÅ„ nie spra­
wiła jej trudności. Energicznie pokonała kilka długości plaży,
uspokajajÄ…c emocje.
Niall Blackthorne był bardzo seksownym facetem i tyle.
Jej świat się przez to nie zawalił i nie zawali.
Uspokojona pobaraszkowała w wodzie, nurkując między
bajecznie kolorowymi rybami. CaÅ‚y czas sprawdzaÅ‚a odle­
głość od brzegu. Niall machał do niej z plaży, ale się nie
przyłączył.
W końcu się zmęczyła i wolno wróciła na ląd.
- To było wspaniałe - stwierdziła, opadając na piasek.
Tymczasem Niall przygotował wszystko do rozpalenia
ogniska i położył się w cieniu, z koszulą pod głową.
Jemima odwróciła wzrok od mocnego torsu.
- Po co to ognisko?
- Barbecue - odparł. - Kiedy zgłodniejesz, złapię rybę.
- W żadnym razie - pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ… Jemima. - PÅ‚ywa­
łam z tymi rybkami, to są moje przyjaciółki.
Najpierw go zamurowaÅ‚o, potem ryknÄ…Å‚ Å›miechem. Zro­
biło się jej głupio. Nie chciała wyjść na przewrażliwioną
idiotkÄ™.
SOPHIE WESTON
94
- Na szczęście kupiłem coś na targu.
Była to pyszna sałata, awokado, pomidory, kurczak na
zimno i pęk bananów. Jemima jadła z apetytem, popijając
zródlaną wodą.
- Szkoda tylko, że zmarnowało ci się ognisko.
- Nie przejmuj siÄ™, z drewna skorzysta kto inny.
- Ktoś mniej grymaśny niż ja?
Uśmiechnął się, mrużąc oczy. Był bardzo pociągający.
Odwróciła wzrok, nim odczytał jej myśli.
- LubiÄ™ ciÄ™ za to, jaka jesteÅ›.
- Pewnie myÅ›lisz, że jestem bardzo dziecinna? - wes­
tchnęła Jemima.
- Wolałabyś nie wiedzieć, co myślę.
- Zmiało. Wytrzymam.
- Na pewno?
Ich spojrzenia spotkały się. Nie odwróciła wzroku. Po
latach pracy w Å›wiecie mody sÄ…dziÅ‚a, że poradzi sobie z każ­
dym mężczyzną. Przy nim czuła się słaba i naga.
Wziął ją w ramiona. Było to jak wejście w inny świat.
Głowa opadła jej do tyłu, zamknęła oczy.
CzuÅ‚a każdÄ… komórkÄ™ ciaÅ‚a, a wszystkie zdawaÅ‚y siÄ™ wi­
brować. Objęła go, a on zadrżał, jakby przeszył go prąd.
Upadli na piasek. Słyszała bicie jego serca. Jak mógł to
sprawić zwykły pocałunek?
Tyle że ten był niezwykły, jak podróż do innej galaktyki.
Kiedy się skończył, Jemima wydawała się odmieniona.
Niall odsunął się nieco. Pokręcił głową i patrzył na nią
zdumiony.
- O! - W tym jednym słówku zawarło się wszystko.
CzuÅ‚a dokÅ‚adnie to samo. CoÅ› nowego, absolutnie wspania­
Å‚ego.
- To prawda. - Z trudem powstrzymała radosny śmiech.
ZAKOCHANY KSI%7Å‚ 95
Dotknął jej ust. Ręce miał pokryte piaskiem. Przesunęła
po nich palcami.
" - Jesteś spięty.
Zadrżał pod jej dotykiem.
- Wcale nie - odparł sucho.
- No to nie - zgodziła się i pocałowała go. Przyciągnął
ją do siebie, ale tym razem to ona przejęła inicjatywę. Byli
utytłani w piasku i słoni od wody morskiej, ale nie zwracali
na to uwagi.
On również jej pragnął, wyczuła to ciałem.
- Wracajmy na łódz - szepnął, odrywając usta od jej ust.
- Co? - Rozgorączkowana Jemima nie chciała uwierzyć,
że mogliby teraz przestać. - Chyba nie mówisz poważnie?
- Jay Jay - jÄ™knÄ…Å‚. - ChcÄ™ siÄ™ z tobÄ… kochać, ale jak na­
leży. To znaczy bezpiecznie, bez piasku, wygodnie.
- Och... - Wróciła do rzeczywistości. Ale to był inny
rodzaj otrzezwienia, który wcale nie osłabił jej namiętności.
Pochylił się nad nią.
- Zaopiekuję się tobą, Jay Jay - rzekł stłumionym
głosem.
- Dobrze - odparła tylko.
Pobiegli do Å‚odzi, trzymajÄ…c siÄ™ za rÄ™ce. Tym razem, po­
myślała Jemima, to co innego.
W Å‚odzi oczyÅ›cili siÄ™ nawzajem z piasku w dziwnej cere­
monii. Niall przyniósł poduszki i wymościł dla niej łoże
w cieniu. W przerwie miÄ™dzy pocaÅ‚unkami zsunÄ…Å‚ z niej ja­
skrawe bikini. Jemima zdjęła z niego bermudy. Zanurzyli się
w oceanie miłości.
Potem leżała w jego ramionach. Czuła się spełniona.
- Zdumiewające - powiedziała, zapadając w sen.
Zdawało się, że całował jej włosy. Były mokre i splątane,
ale on je całował!
96 SOPHIE WESTON
- To coś nowego - szepnęła i usnęła.
Obudziła ją woń kawy. Usiadła i przetarła oczy. Miała
wrażenie, że śmieje się całą sobą. Wciąż czuła się kochana.
RozejrzaÅ‚a siÄ™. SÅ‚oÅ„ce siÄ™ przesunęło, na horyzoncie po­
jawiły się chmurki.
Niall wysunął głowę z luku.
- Wstałaś?
Uśmiechał się do niej. Wzrok miał jasny.
Jak pierwsze wspólne śniadanie, jak staroświecki miesiąc
miodowy... Jak... miłość!
Wyciągnęła do niego rękę. Pocałował ją, jakby to było coś
naturalnego. Jakby też ją kochał.
- Kawy?
Wziął dwa kubki aromatycznej czarnej kawy i położył się
obok niej. Znów byÅ‚ w szortach. SpojrzaÅ‚a na nie z wy­
rzutem.
- Wiesz - usprawiedliwiał się - miałem do czynienia
z wrzątkiem. Chłopcy muszą przy tym uważać.
Sączyli kawę w pełnej harmonii.
- Chyba polubiłam łodzie - rzekła rozmarzona.
- Ja też, na jednej rozpoczÄ…Å‚em samodzielne życie. Za­
wsze chciałem tam wrócić.
- Wtedy, kiedy uciekłeś z domu?
- Mhm.
- Opowiedz mi. - Przytuliła się do niego.
- O czym?
- O tym jak uciekłeś.
- Dobrze - skrzywił się. - Nic ciekawego. Pokłóciłem się
z ojcem. Zamierzał posłać mnie do wojska, a ja chciałem
studiować matematykę.
- Nie byÅ‚o go stać? - zdumiaÅ‚a siÄ™ Jemima. - A sty­
pendia?
ZAKOCHANY KSI%7ł 97 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl