[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przy światłach reflektorów, pracują robotnicy, na dole gromadzi się już tłum. Do spotkania
pozostało pół godziny, ale niewielkie wnętrze jest już wypełnione. Na szczęście pomyślano o
nagłośnieniu, przy wejściu ustawione są kolumny, ci, którzy pozostaną na zewnątrz będą
przynajmniej słyszeć. Na drzwiach ręcznie malowany napis: Dlaczego Nobel dla Lecha?
Prelekcja .
Bocznym wejściem, przez drzwi zbite z desek, przeciskają się do środka. Surowe, nie
otynkowane ściany, rzędy ławek i krzeseł. Po środku niewielki ołtarz. Sceneria przypomina
spotkanie pierwszych chrześcijan w katakumbach.
Jest to trzecie lub czwarte publiczne spotkanie z Lechem Wałęsą od momentu wprowadze-
nia stanu wojennego w Polsce. Stały się one możliwe dopiero teraz, po otrzymaniu przez nie-
go Nagrody Nobla. Wcześniej nie dopuszczano do nich. Albo straszono organistów, albo
Wałęsie uniemożliwiano dojazd. Obecnie spotkania te odbywają się w sposób nie do końca
jawny. Miejscem jest zwykle sala katechetyczna lub kościół, a wiec miejsce eksterytorialne.
Informacje o spotkaniach podaje się tylko z ust do ust. Służba Bezpieczeństwa obserwuje je z
daleka, za Wałęsą przyjeżdżają zwykle trzy lub cztery samochody, ale jak do tej pory obeszło
się bez interwencji. Tym razem, po raz pierwszy, prócz informacji szeptanej, pojawił się pla-
kat.
Z otworu w ścianie wyłania się Wałęsa. Schodzi po drewnianej drabinie. Za nim kilka
osób, także tutejszy duszpasterz akademicki. Wszyscy wstają z miejsc, rozlegają się oklaski.
Ksiądz wyjaśnia, że zamiast prelekcji o Noblu lepiej po prostu oddać głos Lechowi. Wałęsa
podchodzi do mikrofonu:
Może lepiej byłoby, gdybym wygłosił jakiś referat, oczywiście nieczytany, bo z tym
czytanie to mi najlepiej nie wychodzi (śmiech). Ale można by wtedy spekulować, że Wałęsa
wykorzystuje świątynie i narzuca swoje przemyślenia. Lepiej jest dla wszystkich, jeśli bę-
dziemy rozmawiać, a nie wygłaszać mowy czy prelekcje. Jest wiele spraw, które nie są jasne i
dobrze, gdyby się one tutaj starły, abyśmy z tego spotkania wyszli bogatsi i abyśmy jednocze-
śnie mieli cos na jutro.
Jeśli chodzi o odpowiedz, jak to się stało, że Nagroda Nobla przypadła nam, to nigdy nie
traktowałem, że to dla mnie, bo jestem tylko robotnikiem. Uważam, że w gruncie rzeczy los
człowieka wyznacza do pełnienia pewnych funkcji i tak samo stało się ze mną, mimo że były
momenty, iż nie chciałem być tym pierwszym. To, że przyznano mi tę nagrodę, to nie moja
sprawa, to jest nasza sprawa. Sam na pewno bym nie zrobił tego wszystkiego, co wspólnie
zrobilibyśmy i przeżyliśmy. Pieniądze przekazałem na fundusz rolnictwa, medal, dyplom,
39
telegramy, listy i widokówki, wszystko przekazuję na Jasną Górę, aby to było dla nas wszyst-
kich. Tyle tytułem wstępu. Proszę o pytania. Z tym, że mamy godzinę czasu proszę efek-
tywnie.
Ile w tym co razem doświadczyliśmy było z naszej typowej polskiej historii?
Rozważanie trochę teoretyczne, a ja nie jestem mocnym teoretykiem. Podczas spotkania
z Ojcem Zwiętym rozmawiałem, że nasza sytuacja jest w jakiś sposób wybrana. Polacy jako
naród mają możliwość ciągłego sprawdzania się, określania się. To wszystko powoduje, że
wracamy do korzeni, że szukamy prawd najważniejszych. Nie zawsze mamy dobre buty, nie
zawsze może dobrze zjemy, ale za to sprawdzamy się w tych wyższych wartościach. Czy in-
ne, bogatsze narody maja takie możliwość? Nie wiem, chyba nie...
Czy w oparciu o takie widzenie naszej roli buduje pan program?
Dobrze, że padło to pytanie. Większość ludzi chciałaby, aby Wałęsa na złotej tacy przy-
niósł rozwiązania i już mają rozwiązany problem. Ja odwracam sytuację. Czekam, że pań-
stwo, że wspólnie wypracujemy program. Dzisiaj jednostka nie jest w stanie nic naprawdę
przepchnąć, sfinalizować, jednak program musi być wspólnie przeżyty, przetrawiony. Chciał-
bym budować programy, ale tylko przez mądrość społeczną, bo w mądrości społecznej jest
mądrość właściwa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]