[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nowe gwiazdy.
Mario uniósł głowę i spojrzał na niebo, widoczne spod okapu z trzciny cukrowej:
- Być może jedna z nich, ta najbardziej nieznana, będzie nosić pani imię.
Podjęła decyzję.
- Chodzmy więc poszukać jej razem.
Nie była pewna, co Mario ma na myśli, albo też broniła się podświadomie przed tym, by to
zrozumieć. Jednak ani przez chwilę nie przyszło jej na myśl, że powinna lub mogłaby
wykręcić się z tego wszystkiego. Akceptowała wszystko, co mógłby od niej zażądać.
Właściwie bała się tylko jednego - że Mario nie zażąda od niej niczego. Dlatego też dodała: -
Niech pan robi ze mnÄ… to, na co ma pan ochotÄ™.
Po raz drugi tej nocy pocałował ją w usta. Była teraz zupełnie szczęśliwa. Ale również
zniecierpliwiona, chciała, by wreszcie zaczął nią rozporządzać.
- Pierwszy pani kochanek! - wykrzyknÄ…Å‚ zachwycony. - Dzisiejszej nocy otrzyma go pani.
Poczuła nagle wstyd, że go zawiodła, że nie wyznała mu swoich przeżyć w samolocie. Ale
czy teraz miało to jakieś znaczenie? A ponieważ po raz pierwszy to wszystko miało się odbyć
za jej pełną zgodą, po raz pierwszy zupełnie świadomie chciała zdradzić męża, Mario w
pewnym sensie byłby rzeczywiście jej pierwszym kochankiem.
- Pierwszy z wielu? - zapytał jeszcze, jakby chciał się upewnić, że zaakceptowała jego nauki.
Co za błogie uczucie, móc oddać się tak bez żadnych zastrzeżeń! Kobieta, która oddaje się
tylko jednemu wybrańcowi nie jest w stanie pojąć, co znaczy obiecać siebie kilku
mężczyznom, niezliczonej liczbie mężczyzn naraz. %7ładna inna kobieta nie byłaby w stanie
być cudzołożnicą w tym stopniu, w jakim ona stawała się obecnie, zdradzając po raz pierwszy
męża, zdradzając go z tymi wszystkimi, których miała pożądać w przyszłości. Któż inny
potrafiłby dokonać takiego cudu?
- Nie ma pani już nic przeciwko temu? - zapytał natarczywie Mario.
Potrząsnęła przecząco głową. Nawet gdyby zażądał, abym oddała się dzisiejszej nocy
dziesięciu mężczyznom, uczyniłabym to, pomyślała. Ale przecież on chciał tylko, żeby
oddała się temu sam-lo. Zdjęła spódniczkę i usadowiła się wygodnie na kanapie, opierając się
o miękkie, wygodne poduszki. Rozsunęła uda i wsparła stopy o dywan, a kiedy mężczyzna
zaczął w nią wchodzić, objęła go ramionami w biodrach. Gdy tylko znalazł się w niej
całkowicie, Mario - który do tej pory czekał u boku Emmanuelle, trzymając ją w ramionach
stanął za sam-lo. Chwycił go oburącz w biodrach i Emmanuelle poczuła jego dłonie na
swoich.
W następnej chwili usłyszała jego jęk rozkoszy, graniczący niemal z krzykiem.
- Teraz tkwię w pani - powiedział Mario. - Przeszywam panią mieczem o podwójnym ostrzu,
takim jakiego nie posiada żaden inny mężczyzna. Czuje go pani?
- Tak. Jestem szczęśliwa - odparła.
Twardy penis Syjamczyka wysunął się z niej trochę, powrócił jednak nieubłaganie i zaczął
powtarzać ten sam ruch coraz szybciej i szybciej. Przestała wyczekiwać chwili, w której
Mario pozwoliłby jej doświadczyć kulminacji rozkoszy - krzyknęła z całych sił, ciało
zadygotało konwulsyjnie na białym, skórzanym obiciu kanapy. Jej lament zmieszał się z
jękami obu mężczyzn, a ich wspólny krzyk rozkoszy przerwał ciszę nocy. Z daleka
odpowiedziało im nie kończące się ujadanie psów, nie słyszeli jednak tego. Wszyscy troje
żyli teraz w innym świecie. Jakaś wewnętrzna harmonia zdawała się sterować ich zgodnym
współdziałaniem, jak gdyby każdy z nich stanowił pojedynczy tryb zegarka. Zdołali stworzyć
idealną jedność, bardziej doskonałą, niż mogłaby ją stanowić jakakolwiek para. Dłonie
Syjamczyka ściskały piersi Emmanuelle, która szlochała z rozkoszy i podrzucała biodrami,
pragnąc, by wtargnął w nią jeszcze głębiej, łkała, że oszaleje ze szczęścia, błagała, by ją
rozdarli - by jej nie szczędzili i by spuścili się w niej.
Mario wiedział już, że sam-lo dysponuje niespożytą siłą, sam jednak nie mógł powstrzymać
się dłużej. Wpił się paznokciami w ciało partnera, jak gdyby chciał dać mu sygnał. W
następnej chwili obaj wytrysnęli; sam-lo w głąb ciała Emmanuelle, tracąc zarazem zmysły
pod naporem innej strugi. Emmanuelle wykrzyknęła jeszcze głośniej, niż poprzednio,
zdawało jej się, że czuje w gardle cierpki smak zalewającego ją nasienia. Jej głos rozchodził
się po mrocznej wodzie, nie wiadomo jednak było, do kogo adresowane jest to wołanie:
- Kocham! Kocham! Kocham!
Spis treści
Rozdział I Latający Jednorożec
Rozdział II Zielony raj
Rozdział III Piersi, boginie i róże
Rozdział IV Kawatyna albo miłość Bee
Rozdział V Zasada
Rozdział VI Sam-lo
* Bee (ang.) tu: Pszczółka
* Ignoti nulla cupido (łac) - nieznane nie nęci - cytat ze "Sztuki kochania" Owidiusza.
* Ad augusta per angusta (łac.) - do wielkich osiągnięć przez wąskie (kręte) ścieżki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl