[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czyć.
- Znów jest po prostu sobą - powiedziała, zamiast wyjaś
niać.
- Kiedyś posunie się za daleko - sztywno odparł Matt
i przyjrzał się jej rozpuszczonym włosom, falującym na wietrze.
- Wyglądasz tak młodo, Kit.
- I to cię przeraża, staruszku? - spytała ze śmiechem, gdy
stanęli przy lincolnie.
- Jeśli znajdziemy się sami w biurze, może być odwrotnie
- zapowiedział głębokim głosem i przyciągnął ją do siebie. - To
ty możesz zacząć się bać, złotko.
- Naprawdę? - spytała, udając zdziwienie, lecz przezornie
kawałek się odsunęła.
BUNTOWNICZKA
91
Jej niespodziewany chłód zaskoczył i rozzłościł Matta. Bez
słowa opuścił ręce, otworzył dla niej drzwi samochodu i od
szedł, by usiąść za kierownicą. W drodze do biura nie odezwał
siÄ™ ani razu.
Gdy dotarli na miejsce, zastali budynek pogrążony w ciem
ności. Catherine szła za milczącym mężczyzną, który po drodze
do biura zapalał kolejne światła. Nagle Matt odwrócił się do niej
i przeszył ją ostrym wzrokiem.
- Wyjaśnij mi coś - zaczął naglącym tonem. - Skąd ten
chłód?
Mogła powiedzieć mu prawdę. Jednak arogancja w jego gło
sie, sposób i ton, w jaki zadał pytanie, mocno ją rozzłościły.
Trzy dni balował z Layne w Dallas, a teraz jest niezadowolony,
że Catherine nie chce tych okruchów, które jej rzuca. Już ona
mu pokaże!
- A myślałeś, że rzucę ci się w ramiona? - spytała z prze
kąsem. - Layne ci już nie wystarcza? A może jesteś spragniony
nowych podbojów?
Mężczyzna nie poruszył się. Dopiero po dłuższej chwili wy
jął z kieszeni papierosy i zapalił.
- Myślałem, że uczysz się mi ufać.
- Zaufanie nie ma tu nic do rzeczy - odparła natychmiast.
- Za wiele oczekujesz, Matt. Nie jestem twoją własnością.
- A szkoda - powiedział miękko i zaciągnął się dymem.
- Bo nawet w tych dżinsach i podkoszulku wyglądasz świetnie
- powiedział i znacząco zawiesił wzrok na jej piersiach.
Zaczerwieniła się, wiedząc, że nie włożyła stanika. Może
i Matt uwodzi mnie, ale to dla niego tylko zabawa, pomyślała.
Nie powinnam brać tego na poważnie.
- Tak uważasz? - spytała ze śmiechem.
- Zobaczmy, jak sobie poradziłaś z kampanią - nagle zmie
nił temat.
92 DIANA PAAMER
Zadrżała, gdy popatrzył na nią bez uśmiechu, ale podeszła
w końcu do komputera, włączyła go i wsunęła dyskietkę. Czy
sprawił to pech, czy zdenerwowanie dziewczyny, ale okazało
się, że wybrała złą dyskietkę. Na ekranie monitora pojawiły się
jej zapiski na temat uroczych jałówek i jurnych byczków.
- Co ty zrobiłaś, do cholery? - wykrzyknął Matt, wodząc
spojrzeniem od komputera do zaczerwienionej ze wstydu dziew
czyny. - Boże, zaufałem ci, Kit, a ty zachowałaś się jak uczen
nica! Wiesz, jak trudno jest utrzymać się w tej dziedzinie? O ja
kie pieniądze toczy się gra? Nikt nie wezmie mnie na poważnie
po czymÅ› takim...
- To nie ta kopia znalazła się w drukarni - Catherine próbo
wała załagodzić sprawę. - Matt, proszę, to były tylko głupie
żarty. Nie zamierzałam sabotować sprzedaży - powiedziała,
choć pamiętała, że i takie myśli przychodziły jej do głowy.
Mężczyzna nie wydawał się uspokojony jej słowami. Wciąż
oskarżycielsko na nią patrzył.
- Dałem ci okazję, żeby wykazać się dorosłością - powie
dział cicho. - Ale ty zrobiłaś wszystko, żeby przekonać mnie,
że jest inaczej, prawda, złotko? Chyba jednak potraktowałem
cię zbyt poważnie.
Wiedziała, co znaczą jego słowa. Poczuła dojmujący żal.
Wyjście z Halem zasiało w nim ziarno niepewności, wymknię
cie się z jego ramion dało mu do myślenia, a komputerowe żarty
przypieczętowały sprawę. Jak mu teraz wszystko wyjaśnić? Nie
mogła przecież powiedzieć, że Hal widział ich tamtej nocy po
wypadku. Matt wściekłby się na brata. Najbardziej bała się ich
konfrontacji. Hal obwieściłby nowinę całej rodzinie i co wtedy?
To zniszczyłoby wzajemne stosunki i ukazało Matta jako uwo
dziciela bez żadnych zasad.
- No dobrze - skinął w końcu głową i zgasił papierosa. -
Zobaczmy w takim razie, co pokazałaś Angel.
BUNTOWNICZKA 93
W zdenerwowaniu przerzucała papiery na biurku, by
odnalezć właściwą dyskietkę. W końcu wetknęła ją do kompu
tera i wyświetliła na ekranie zebrane dane. Matt pochylił się nad
nią, by lepiej widzieć. Bliskość mężczyzny budziła miły niepo
kój, ale Catherine postanowiła ukryć swoje prawdziwe uczucia
i tylko lekko zesztywniała. To dziwne, że on tak ciężko oddycha,
pomyślała. Na pewno nie z mojego powodu, skoro ma do dys
pozycji kobietę taką, jak Layne, zganiła się w myślach,
- Właśnie to zaniosłaś do druku? - spytał.
- Tak - przyznała łamiącym się głosem, wytrącona z rów
nowagi bliskością jego twarzy.
Jego wzrok odszukał jej spłoszone spojrzenie i przez chwilę
czarne oczy wpatrywały się z uwagą w zielone. Potem wzrok
mężczyzny spoczął na ustach Catherine. Widać było, o czym
Matt myśli. Jednak po chwili wyprostował się i odwrócił w stro
nę wyjścia.
- W porządku. To właśnie chciałem zobaczyć. Możemy już
wracać - powiedział.
- Matt, tak mi przykro - zaczęła.
- To nie twoja wina. Jeśli ktoś tu jest winien, to tylko ja.
Może gdybym cię tak nie pospieszał, nie wystraszyłbym cię...
- Chodziło mi o bydło - wyjaśniła, myśląc, że jej nie zro
zumiał.
- Jasne. Chodz, złotko. Ja pozamykam.
Jednak zanim zdążyli opuścić biuro, zadzwonił telefon. Matt
odebrał go, marszcząc brwi.
- Tak! - warknął po chwili w słuchawkę i obrzucił dziew
czynę spojrzeniem, którego nie rozumiała. - Doprawdy? - spy
tał głosem nie wróżącym nic dobrego. - Tak powiedziała? Cóż,
braciszku, usiądz spokojnie i czekaj - wysyczał przez zaciśnięte
zęby, rzucił słuchawkę i zwrócił zachmurzoną twarz w stronę
Catherine.
DIANA PALMER
94
Dziewczyna domyśliła się już wcześniej, że dzwoni Hal.
Tylko on i Betty wiedzieli, że Matt i ona pojechali do biura.
- O co chodziło? - spytała słabym głosem, pełna najgor
szych przeczuć.
- Dzwonił Hal - odparł Matt i ruszył do drzwi. - Podobno
zamartwia się o ciebie. Co, u diabła, mu powiedziałaś? %7łe cię
uwiodłem, czy co? - syknął z ledwie powstrzymywanym gnie
wem.
- Matt, chciałam ci powiedzieć...
- Oszczędz sobie - przerwał jej szorstko. - Hal już mi
wszystko wyjaśnił. Wracamy.
Catherine wyszła w milczeniu z biura i czekała przy samo
chodzie, aż Matt pogasi wszystkie światła i pozamyka drzwi.
Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak nieszczęśliwa. Hal po
wiedział Mattowi coś, co go oburzyło. Jak mogła się bronić, jeśli
nie wiedziała nawet, jakie są zarzuty? Wiedziała, że Hal mści
się w ten sposób na bracie, ale to nie zmniejszyło jej bólu. Ten
młody mężczyzna zniszczył jej szansę na ułożenie sobie stosun
ków z dumnym kowbojem i miała ochotę go zabić. Matt już
nigdy jej nie obejmie ani nie pocałuje...
Z trudem powstrzymała łzy cisnące się do oczu. Płacz jej
w niczym nie pomoże. Musiała nabrać dystansu i spokojnie się
zastanowić. Matt i tak nie zamierzał jej poślubić. Była tylko jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]