[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lekarzem wrócili. Silasowi pozwolono pójść do domu, a pózniej Jaskari oznajmił, jaka jest
diagnoza:
- Lewe ucho zostało nieodwracalnie uszkodzone przez liczne i bardzo silne uderzenia.
Błony bębenkowej dawno w nim nie ma, a wrażliwych części ucha środkowego nie da się już
zregenerować. Pozostała jednak pewna zdolność słyszenia w prawym uchu, ale jeśli nic się
nie zmieni, ją też chłopiec straci. Wszystko z powodu maltretowania.
- Maltretowania? - ryknął ojczym. - Człowiek ma chyba prawo karać przeklęte
bachory, które się nigdy nie słuchają! Skąd mogłem wiedzieć, że on nic nie słyszy?
Goram na moment przymknął oczy, by odzyskać panowanie nad sobą.
- Ty najwyrazniej nie zrozumiałeś, o co w tym wszystkim chodzi - wysyczał, patrząc
ojczymowi w oczy. - Silas był maltretowany, zanim ogłuchł.
- No to chyba nic dziwnego, do diabła - warknął tamten, nie kontrolując własnych
słów. - Ten przeklęty nietoperz...
Przerwała mu żona. Teraz ona też miała dość.
- Silas zawsze robił wszystko, żebyśmy byli z niego zadowoleni. Jest tylko trochę
nieśmiały i...
Mąż z przyzwyczajenia złapał swoją żonę za kark i pochylił brutalnie jej głowę,
natychmiast jednak zorientował się, że chyba przesadził, więc puścił ją tak gwałtownie, że o
mało nie spadła z krzesła.
- Dziękuję, to już wystarczy - rzekł Goram lodowatym głosem. I zanim tamten zdążył
mrugnąć, już skuł mu ręce kajdankami.
- Co do chole... - zaczął ojczym Silasa, ale Goram mu przerwał. Oznajmił, że aresztuje
go za znęcanie się nad żoną i dzieckiem, które oddano mu pod opiekę. Na nic się nie zda
zapewnianie, że pozostałych dwojga dzieci nigdy nawet nie tknął. Goram dodał też, że brat
tego człowieka został również zatrzymany, jest bowiem podejrzany o znęcanie się nad
członkami swojej rodziny.
Dyrektor szkoły i nauczycielka mogli już wyjść, musieli tylko wysłuchać nagany, a
matkę Silasa upomniano, by lepiej zajmowała się chłopcem.
- Ja próbuję - szlochała. - Ale to nie jest takie łatwe...
- Wiem - odparł Goram ze współczuciem. - Czasami jednak człowiek musi
dokonywać wyboru.
Przedstawicielom szkoły Goram powiedział na zakończenie:
- Przyjdę jeszcze jutro, żeby porozmawiać z uczniami. Na temat Silasa, na temat
prześladowań i w ogóle. A na dziś możemy skończyć.
Goram wezwał kilku Strażników, którzy zabrali ze sobą ojczyma Silasa. Ten
zastanawiał się głośno, kto doniósł na niego, ale w odpowiedzi usłyszał, że sam do tego
doprowadził. Nie zaspokoiło to jego ciekawości. No i jak dowiedzieli się o zachowaniu jego
brata?
Goram nie chciał nic mówić, żeby nie powiedzieć za wiele. W żadnym razie nie wolno
dopuścić, by Lilja w jakiś sposób została wplątana w tę sprawę. Oznajmił więc, że informacje
dochodziły z różnych stron, co przecież nie było kłamstwem. Po prostu przepytywał wśród
ludzi.
- Czy to może ta jego zarozumiała baba czegoś nagadała?
- Nikt z rodziny - odparł Goram krótko.
- No to w jaki sposób ludzie mogą wiedzieć, co się dzieje za drzwiami sąsiadów?
- Obaj z bratem nie potraficie panować nad sobą. Poza tym istnieje coś, co nazywamy
sińcami. A tego Strażnicy bardzo nie lubią.
- Phi, Silas i moja bratanica miewają siniaki bez powodu. Też jest się czego czepiać!
- Twoja bratanica?
- Nie, zapomnij o tym, nic nie chciałem powiedzieć.
Ojczym został zabrany mimo gwałtownych protestów. Goram odprowadził jego żonę
do domu, chciał porozmawiać jeszcze z Silasem, widział, jaki chłopiec był przerażony. Matka
też nie wyglądała lepiej, ale Goram ją uspokoił. Wszystko się ułoży dobrze. Bracia poniosą
karę tak, żeby nie mieli ochoty mścić się pózniej na swoich najbliższych.
Szli przez zagajnik ścieżką, którą Silas zwykle wracał ze szkoły.
- Dosyć to ponura okolica - powiedział Goram, idąc przez gęstwinę. - Chłopiec
absolutnie nie powinien tędy chodzić, ani do szkoły, ani z powrotem.
Milcząca kobieta skrzywiła się.
- Czasem tak się składa, że nasza kuzynka, Lilja, go odprowadza. To bardzo
sympatyczna dziewczyna.
Goram o mało nie powiedział, że tak, owszem, ale w porę się powstrzymał. Kobieta
mówiła dalej:
- Silas wprawdzie uważa, że to krępujące, żeby dziewczyna go odprowadzała, ale
myślę, że on ją na swój sposób lubi. Oboje mają ze sobą wiele wspólnego, oboje byli narażeni
na ojcows...
Wciągnęła głęboko powietrze, stwierdziwszy z przerażeniem, że chyba powiedziała za
wiele. Pośpiesznie więc dodała:
- Chciałam powiedzieć, że oni się nawzajem rozumieją.
- To znakomicie - rzekł Goram.
Oboje przystanęli. Przed nimi, trochę poza spaloną słońcem ścieżką, leżał tornister, a
książki i zeszyty były rozrzucone wokół. Obok dostrzegli but Silasa pełen błota. Nieco dalej
na gałązce wisiała zakrwawiona skarpetka.
Matka krzyknęła przerażona. Oboje z Goramem pobiegli do domu.
Tam były tylko młodsze dzieci pod opieką sąsiadki.
Nie, starszy brat nie wrócił jeszcze do domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]