[ Pobierz całość w formacie PDF ]

co? 1 trzeba jezdzić z takimi cholerami po szpitalach. Co to się teraz dzieje
z tymi dzieciakami?... I że trzeba z takimi cholerami pracować... Człowiek
nie ma ani chwili spokoju od nich. Kto ma ich wszystkich upilnować?
Nawet kawy albo herbaty nie można sobie spokojnie wypić, bo już się drą,
jakby ich kto zarzynał.
Do kawy albo herbaty to ja ci, stara kurwo, mogę nasikać! W domu,
stara kurwo, się nachlaj herbaty i kawy. I żeby ci ta kawa i herbata po
nogach spłynęła. I żebyś się posikała, stara kurwo, zardzewiała i
rozczochrana na cipie. Na głowie też! I twoje włosy na nogach też są
rozczochrane. I żebyś się jeszcze wyrzygała na cipę. I żeby na cipie ci to
wszystko zaschło. I żeby twój mąż pociągnął cię wtedy za cipę i ci ją
wyrwał. Z korzeniami! I byś już nie sikała i nie piła kawy i herbaty, bo nie
miałabyś czym wysikać tego wszystkiego, co wychlasz. I nie miałabyś już
wtedy żadnych problemów w pracy.
- Chodz, Kasiu - mówi gruba i rozczochrana pani do drugiej, tak
samo grubej i rozczochranej. - Chodz, napijemy się kawy. Przyniosłam
dobre ciasto. Wczoraj upiekłam. Zjemy, posiedzimy sobie i pogadamy.
- No, idziemy się napić - odpowiada ta druga.
- Ty, Aniu, też przyjdz - mówią chórem.
- Dobra, dobra - odpowiada pani Ania, ciÄ…gle grzebiÄ…c w szafie z
ubraniami. - PrzyjdÄ™, jak znajdÄ™ dla tej cholery jakieÅ› ubrania na zmianÄ™,
bo te, które wczoraj ze sobą przywiózł, są na niego za małe.
No co? Pan Irek dawał ubrania, więc pakowałem do reklamówek i
skąd miałem wiedzieć, że są na mnie za małe? Nawet nie pozwolił mi ich
przymierzyć, bo mówił, że nie ma czasu na takie pierdoły, a jakieś ubrania
muszę zabrać, żeby to jakoś w porządku wyglądało.
Panie wychodzÄ… z uczelni, a pani Ania dalej grzebie w szafie w
poszukiwaniu ubrań dla mnie.
W końcu wyciąga z szafy ubrania i krzyczy, żebym zdejmował z
siebie te zakrwawione ciuchy. Wstaję więc z krzesła i zdejmuję bluzkę, a
ona dalej krzyczy, że jestem cholera i że będzie ze mnie niezły gagatek,
ale ona da sobie ze mną radę, bo już nie z takimi sobie radziła.
- O, zobaczysz, jaką ja ci dam szkołę?! - grozi mi palcem. Oglądam
bluzkę, którą z siebie zdjąłem: na plecach jest
duża, czerwona i już zeschnięta plama krwi i wygląda to jak wielki
kleks.
- Koszulkę też zdejmuj! - krzyczy pani Ania. - Na co czekasz?
Zdejmuję koszulkę, która kiedyś była biała, a teraz jest biało-
czerwona.
- O, cholera! - mówi pani Ania. - Cały we krwi. Musisz się zaraz iść
umyć - i rzuca we mnie ubraniami. -Przymierz to!
Pani Ania zaczyna układać w szafie, gdyż trochę tam porozwalała,
szukając dla mnie tych ciuchów.
KÅ‚adÄ™ bluzkÄ™ i koszulkÄ™ na stole i patrzÄ™ tak jakby na siebie; wydaje
mi się, że jestem podobny do żołnierza po bitwie. Widziałem żołnierzy na
filmach wojennych w telewizji. Byli cali we krwi. GÅ‚owy mieli obwiÄ…zane
bandażami, ale nadal walczyli. Lubię oglądać, kiedy żołnierze się strzelają
i jak jest dużo krwi... chociaż czasem robi mi się niedobrze i mówię sobie,
że już nigdy nie będę się patrzył na krew i odwracam głowę. Ale po chwili
z powrotem się patrzę, bo coś mnie ciągnie, żeby jednak patrzeć na krew i
na wojnę. Gdy film się kończył, zawsze miałem dużo pomysłów, jak
wystrugać sobie karabin. Brałem z szopy młotek, piłę, gwozdzie, kawałek
deski, nóż i z Marcinem strugaliśmy karabiny. Potem bawiłem się z
chłopakami w wojnę, ale to nie było to co na filmach. Jeszcze jak byłem w
pierwszej klasie, to wierzyłem, że na filmach zabijają się naprawdę. Ale
teraz już w to nie wierzę, bo oni tylko udają, że są zabici. Cwaniaki! A
wtedy jeszcze w to wierzyłem i chciałem mieć prawdziwy karabin, żeby
strzelać nabojami, a nie tak:  Pu-pu! Jesteś zabity! . Albo:  Pif-paf! Jesteś
zabity! . To nie było sprawiedliwe, bo gdy pierwszy strzeliłem do kogoś i
powiedziałem:  Pu-pu!  , to ten ktoś nie padał na ziemię jak na filmach,
tylko też mówił:  Pu-pu , i się kłócił, że to on pierwszy strzelił. No i kto
pierwszy strzelił, trzeba było rozstrzygać w zapasach albo na pięści. No i
właśnie, gdybym miał wtedy prawdziwy karabin i gdybym strzelił
pierwszy - to ten ktoś padłby na ziemię jak na filmach, i już by się nie
kłócił, że on strzelił pierwszy.
W drugiej klasie przeszliśmy z Marcinem i innymi kolegami na
strzelanie się z procy małymi kamykami lub gruszkami ulęgałkami, gdyż
strzelanie się z procy jest sprawiedliwe, bo jak się kogoś trafi, to widać i
nie ma wtedy oszukiwania.
Jest jeszcze inny sposób na strzelanie się - jest to łuk. Strzelanie się z
łuku widziałem w telewizji na filmach
0 Indianach. Bardzo lubię Indian, gdy pędzą na koniach, krzyczą i w
pędzie strzelają z łuku. Lubię oglądać, kiedy Indianie napadają na pociągi,
kiedy galopujÄ…, krzyczÄ…
1 strzelają z łuku, a gdy są blisko białych, wyciągają tomahawki i
rozwalają białym czaszki. Potem zdejmują skalp. A kiedy Indianie tak
pędzą na swoich koniach, to biali strzelają do nich ze swoich
winchesterów lub koltów. Indianie też mają winchestery, bo kupują je od
białych albo im je zabierają jako łupy wojenne. Ale wolę, gdy strzelają do
białych ze swoich łuków, bo to fajniej wygląda i czasem strzała przechodzi
przez człowieka na wylot. Nie wiem dlaczego, ale prawie zawsze
wygrywają biali. Biali mówią na Indian, że to czerwonoskórzy,
śmierdziele, kojoty, psy. Natomiast Indianie mówią na białych - blade
twarze. Też nie wiem dlaczego, ale zawsze kibicuję Indianom. Może
dlatego, że biali to podstępna rasa i sprzedają Indianom  ognistą wodę ,
zabierają im ziemię i wyganiają do rezerwatów...
- Czy ty wiesz, co ja do ciebie mówiłam? - pyta mnie pani Ania,
która stoi nade mną.
Patrzę się na nią i nie wiem, co mam powiedzieć, gdyż zamyśliłem
się i nie wiem, co ona do mnie mówiła.
- No, powtórz, co ja do ciebie mówiłam?! - łapie mnie za rękę i mną
potrząsa. - No, co ja do ciebie mówiłam?!
Patrzę na nią. Pani Ania puszcza moją rękę, a ja stoję wystraszony i
nie wiem, o co jej chodzi. Skąd mam wiedzieć, co ona do mnie mówiła?
Przecież nie słyszałem! Co to ja jestem czarnoksiężnik albo wróżka,
żebym wiedział, co ona do mnie mówiła? Czy ja mam kryształową kulę,
która mi pokaże, co ona do mnie mówiła? Nie mam nic przeciwko temu,
żeby taką mieć. Wtedy mógłbym jej powiedzieć. Całe życie o takiej kuli
marzę. Gdybym taką miał, to ta kula by mi to powiedziała. Gdybym chciał
zobaczyć, co kto robi, to bym to sobie wtedy zobaczył przez kryształowa
kulę. Albo gdybym miał czarodziejską różdżkę, to zrobiłbym jeden ruch -
ciach! - wymówił zaklęcie i miałbym to, co bym chciał. Albo taki
zaczarowany ołówek. Rysuję coś i to mam. Rysuję dom i jest dom. Rysuję
samochód i jest samochód. Jestem głodny, więc rysuję jedzenie i jem. Nie
chcę jeść palcami - rysuję sobie łyżkę i jem łyżką. Proste jak drut!
Ostatnio powoli przestaję wierzyć, że istnieją na świecie takie rzeczy,
jak czarodziejska kryształowa kula, czarodziejska różdżka lub
zaczarowany ołówek. Ale nie całkiem; coś mnie jednak trzyma w wierze,
że takie rzeczy być może istnieją. %7łe kiedyś może je znajdę. %7łe kiedyś je
będę miał. Chłopaki mówią, że takie bajki to sobie można o kant dupy
rozbić i że lepsze są filmy, szczególnie takie, w których się strzelają i
zabijają, i jak jest dużo krwi i trupów. Rozmawiając z chłopakami,
zgadzam się z nimi, gdyż nie chcę się przyznać, że jeszcze czasem wierzę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl