[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jestem starszy od niego o szesnaście lat. Uśmiechnął się kpiąco. Trudno jest
na oko poznać wiek Tayledrasa, nawet jeśli należysz do klanu.
Och! Skif starał się jakoś pozbierać rozbiegane myśli, aby dalej snuć
swą opowieść, której najgorsza część miała dopiero nastąpić.
Wróciłem. . . wróciłem najszybciej, jak potrafiłem. . . ale. . . Zamilk-
nął na chwilę, gdyż żal ściskał mu gardło. Nie zamknął jednak oczu; gdyby to
zrobił, ujrzałby ich ponownie, wiszących u stropu własnej szopy. Zobaczyłby, co
wyrzÄ…dzili im siepacze Ancara, zanim ich powiesili. W nocy do tej pory nacho-
dziły go koszmary. Ocalała jedynie dziewczynka, rodzinie udało się ją ukryć,
nim pochwycili ich żołnierze. Znalazłem ją w lesie Bogom niech będą dzię-
ki, że niczego nie zobaczyła myślałem w duchu nie dowiedziała się, co
ich spotkało . Przeprowadziłem ją przez granicę, zostawiłem wśród przyja-
ciół. Potem. . . potem wróciłem. Złamałem rozkaz. Ten drań nie powinien mi tyle
opowiadać, nie domyślał się nawet, że ujawnia wskazówki, a ja znam miasta.
I zanim go zabiłem, postąpiłem z nim tak samo, jak on postąpił z nimi
dokończył, ale już w myśli.
Zimowy Księżyc pokiwał głową i czekał na dalszy ciąg opowieści.
Skif zawahał się, ale nie powiedział tego, o czym przed chwilą pomyślał.
Nikt nie pisnął słówkiem, choć musieli wiedzieć, co zrobiłem. Lecz przysięgam,
gdyby było trzeba, zrobiłbym to raz jeszcze. . .
Jednak część ciebie jest chora miękko powiedział Tayledras. Może
wymierzyłeś okrutną sprawiedliwość; może postąpiłeś zbyt surowo. Zamilkł,
wpatrując się w niebo. Jednak lepiej jest zabić od razu dokończył. Bo
inaczej popełniamy błąd. Istota, którą opisałeś, nie była przy zdrowych zmysłach,
nie bardziej niż Mornelithe Zmora Sokołów. Tymczasem nie zadaje się cierpień
istotom szalonym, których nie można ocalić. Trzeba je po prostu zabić, aby nie
82
zarazić się ich szaleństwem.
Skif nie posiadał się ze zdumienia.
Po tym wszystkim, co wyrządził twemu ludowi. . . gdyby Mornelithe stanął
oko w oko z tobÄ…. . .
Po prostu zabiłbym go powtórzył głośno Zimowy Księżyc. Otrzy-
małem tę lekcję, gdy miałem niewiele więcej lat od ciebie, biorąc odwet na nie-
słychanie głupim rzezimieszku, który dręczył hertasi, zabijał i obdzierał ze skóry.
Torturowanie tego rodzaju osobników nie zda się na nic: niczego się nie nauczą,
sam za to upodabniasz się niejako do nich. To właśnie jest zródłem twojej udręki,
Skrzydlaty Bracie. Zawsze o tym wiedziałeś, prawda?
Skif zwiesił głowę i przymknął oczy. Tak wyznał po chwili. Wie-
działem.
Zimowy Księżyc odczekał chwilę i dokończył: To, co się stało, podyktował
gniew, a gniew odbiera rozum i mąci spojrzenie. Spójrz, teraz stało się to dla ciebie
zródłem strapienia. Nie zapomnij lekcji, Skrzydlaty Bracie, lecz nie pozwól, by
zżarła cię ona od środka jak zaraza; niech odejdzie, nie zapomnij jednak o nauce.
Skif odprężył się. Nie przypuszczał nawet, że był tak bardzo zdenerwowany.
Poczuł ulgę, w końcu udało mu się przed kimś zwierzyć. Zimowy Księżyc więk-
szości domyślił się sam i Skif nie musiał wdawać się w szczegóły. Przekonał się,
że nie on jeden dopuścił się nieprawości.
Wziąłem odwet na niesłychanie głupim rzezimieszku, który dręczył hertasi,
zabijał i obdzierał ze skóry przypomniał sobie.
Nigdy by tego nie podejrzewał, sądząc po niewinnym wyglądzie Zimowego
Księżyca.
Inni przebaczą ci, Skrzydlaty Bracie cicho dodał Tayledras lecz sobie
jedynie ty sam możesz wybaczyć. Nie wolno ci nigdy zapomnieć.
Nie zapomnę. Skif przyrzekł to nie tyle sobie, co Zimowemu Księżyco-
wi. Nie zapomnę. . . Potrząsnął głową, starając się przy okazji zebrać myśli.
Jednak potem postarałem się o przydział do stolicy. Odeszła mnie ochota na
dalsze przygody.
Zimowy Księżyc roześmiał się. W takim razie, Skrzydlaty Bracie, co robisz
tutaj?
Nie mogłem odmówić Elspeth. To dziwne, jak wbrew własnemu przeczu-
ciu, że szansę są marne, idziesz za czymś, co cię pociąga. Wiem o tym od dawna,
jednak sam przed sobą się nie przyznawałem. Elspeth zaplanowała już swoje ży-
cie, a mnie nie przypadła w nim rola ukochanego. Czuję jednak, że jestem jej
potrzebny. W tę podróż mogła wyruszyć pod warunkiem, że odbędzie ją razem
ze mną. Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Jednakże kiedy będzie już
po wszystkim, jeśli będzie mi to dane, to chciałbym mieć dom taki jak ta rodzina,
może to dla mnie, a może dla ich upamiętnienia. Skif wydął wargi i spojrzał na
zwiadowcę. Och, zapewne będzie ze mnie okropny mieszkaniec wsi, sąsiedzi
83
będą się ze mnie śmiali, ale warto spróbować. Chciałbym mieć dom. Rodzinę.
W jego uśmiechu pojawił się smutek. Nikt w stolicy by mi nie uwierzył.
Dość napatrzyłeś się już na krew i śmierć skwitował Zimowy Księżyc.
Brałeś udział w bitwach?
Tak. Intuicja Zimowego Księżyca po raz kolejny zdumiała Skifa. Chyba
że było w tym coś innego? Czy ty rozmawiałeś z Cymry?
Tayledras kiwnął głową i pogrzebał w ognisku.
Powiedziałam mu tylko o kilku rzeczach. Cymry wcale nie była skruszona.
Kiedy zacząłeś rozmowę i zaczęło zanosić się, że powiesz o tym , szepnęłam
mu to i owo.
Dlaczego? Nie gniewał się, Cymry była tak częstym gościem w jego my-
ślach, że stała się ich częścią. Była jego najdroższym i najlepszym przyjacielem,
kochał ją tak bardzo, że wolałby poświęcić prawicę, niż ją utracić. Wiedział, iż ni-
gdy w żaden sposób nie mogłaby go skrzywdzić. Wzięła udział w zemście, choć
nie znała planu do końca. Nawet wtedy, gdy pochwycił tego drania i go zabił. Za-
chowała milczenie, choć początkowo protestowała. Nie sądził, by kiedykolwiek
zdradziła jego tajemnicę jakiemukolwiek Towarzyszowi. A więc dlaczego ujaw-
niła ją dzisiaj?
Bo uznałam to za rozsądne. Czułam, że jesteś gotowy o tym porozmawiać,
i że on będzie dobrym słuchaczem odparła rzeczowo. A i tobie nie tylko
rozwiązał się wreszcie język, lecz także byłeś gotowy słuchać. Myliłam się?
Potrząsnął głową. Nie, miałaś rację. Dziękuję, kochana.
Zimowy Księżyc milczał podczas ich rozmowy, spoglądając to na Skifa, to
na Cymry. Kiedy Towarzysz pokiwał łbem, westchnął, a na jego twarzy pojawił
się nikły uśmiech. Mam nadzieję, że nie gniewasz się na nas powiedział
na poły przepraszająco. I ja odbyłem podobną rozmowę z Lodowym Cieniem.
Nie jest on myśluzdrowicielem, jednak brakuje mu mniej, niż sam myśli. Nie brak
mu intuicji.
Sokoli Brat spojrzał na niego przenikliwie. Z własnego doświadczenia
wiem, że choć teraz czujesz ulgę, to i tak masz przed sobą jeszcze wiele bezsen-
nych nocy, które spędzisz na zaglądaniu do własnej duszy, a to, co tam znajdziesz,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]