[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie aż takie zrozumienie. Bardzo lubił Nico. Ale jeśli kroiły się kłopoty, to chciał trzymać się z dala.
- Podaj mi kilka szczegółów - powiedział, grając na zwłokę i myśląc usilnie nad pretekstem, żeby się
pożegnać. - Komu wisisz? I ile?
- Nie nabijałem cię w butelkę. Jestem winien Fonicettitn równe 550 tysięcy.
Hal zagwizdał przeciągle. - Rany! Znam starego Joe Fonicettiego. Czy chcesz mi powiedzieć, że
pozwolili ci zaciągnąć się na tyle u markierów? To niemożliwe.
- Jednak możliwe, gdy z punktu przegrywasz 600 tysięcy własnej forsy.
Hal ponownie zagwizdał. - Jesteś w opałach, mój przyjacielu. W poważnych opałach.
Chinka przyniosła mu drinka i uśmiechnęła się tajemniczo do nich obydwóch.
- Nigdy nie rżnąłem Chinki - powiedział Hal z roztargnieniem, gdy się oddaliła. - A teraz powiedz mi,
Nico, kim była ta twoja kobieta-posłaniec? Czy przysłali kogoś ze Stanów?
Nico potrząsnął głową. - To była Angielka. Powiedziała, że ma na imię Lynn.
- Bardzo wysoka? Niezłe ciało?
Nico skinął. - Znasz ją?
- Dawniej była tancerką w TV. Nigdy się nie wyróżniała, dopóki nie spotkała tego faceta.
- Jakiego faceta?
- Feathers'a. Lynn jest jego prawą ręką. Twarda damulka - ekspert w judo, w walkach Wschodu,
miałeś szczęście, że zostałeś tylko zerżnięty!
- Stokrotne dzięki.
- Szkoda, że nie mogę porozmawiać z Feathers'em - Hal dumał na głos. - Może moglibyśmy coś
wykombinować...
- Dlaczego nie możesz? - zapytał Nico.
- Nie jesteśmy w obecnej chwili w najlepszych stosunkach. Chodzi o dług. Ciągnie się od dawna.
- Ile?
- Pięć tysięcy funtów. Cieszy się, że spłacam mu w
ratach. Ale o wiele bardziej by się cieszył, gdyby dostał całą sumkę.
- Zapłać mu całą sumę. Mam tyle. Traktuj to jako opłatę za pomoc.
- Hej, Nico. Nie musisz tego robić.
- Wiem, że nie muszę. Ale jeśli potrafisz dojść z Feathers'em do jakiegoś porozumienia i znajdziecie
jakiś sposób, który on przeforsuje u Fonicettich. Może spłata w ratach, jak w twoim przypadku... Jak
myślisz?
Hal kiwnął powoli głową. - Zrobię co w mojej mocy..
Nico poklepał go po ramieniu. - Dzięki. Będę ci wdzięczny za wszystko, co ci się uda osiągnąć.
Rozpustnie wyglądające dziewczyny w egzotycznej bieliźnie przemaszerowały jak fala po wąskim
podium.
Fontaine, siedząca przy stoliku w pierwszym rzędzie, otwarcie ziewnęła.
- Źle się bawisz? - Vanessa zapytała niespokojnie.
Pokaz mody zorganizowała w celu zdobycia pieniędzy na jedną ze swoich instytucji charytatywnych i
mocno pragnęła, żeby okazał się sukcesem.
- Nigdy mnie nie podniecało gapienie się na ciała innych kobiet - odparła Fontaine. - Czy nie ma
żadnych modeli męskich? Wiesz, seksowne, młode dziewiętnastolatki w samych spodenkach i z
uśmiechem?
- Fontaine! Doprawdy! Ty masz patrzeć na ubiory.
- Hmmm... - Fontaine powędrowała wzrokiem po restauracji, w której odbywał się pokaz. Przy wielu
stolikach znudzone kobiety, wszystkie ubrane w najnowsze, najdroższe ciuchy. Tak jak ona.
Boże! Czy właśnie to było całe jej życie? Moda i seks. Obydwie te rzeczy zaczęły jej brzydnąć.
- Muszę niedługo wyjść - szepnęła do Vanessy. - Muszę się spotkać z moim adwokatem. Stary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]