[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiechnął się.
- I tak, i nie.
Uśmiech prędko znikł z jego twarzy.
- W Bogu nadzieja, że nic się jej nie stało - powiedział. Spojrzał na
zegarek. - Strasznie długo Giovanni nie wraca.
- U Floriana"... - zaczęła Vicky. Wszystko zaczęło układać się w
logiczną całość. - U Floriana", kiedy Stephen zaproponował Annette,
żeby poszła do jego atelier... - Teraz rozumiała reakcję spowodowaną tą
pozornie niewinnÄ… propozycjÄ….
- Właśnie. - Twarz Jamesa była posępna.
- Dawał mi do zrozumienia co się stanie, jeśli zdecyduję się pracować
nad nowym filmem.
- Czy Lucille popełniła samobójstwo? - zapytała łagodnie.
- Tak. Zostawiła list, który opisywał dokładnie całą tę nieszczęsną
historię. Nie mogła już dłużej tego znieść.
- Ale ponieważ nigdy nikomu nie pokazałeś tego listu, podejrzenie
padło na ciebie?
- To prawda. Ale nie miałem zamiaru zrobić z niego użytku i pokazać
wszystkim.
RS
95
- Czy ona wiedziała, że Carter zrobił te zdjęcia?
Skinął głową.
- Używał ich do wyjątkowo podłej formy szantażu. Chyba nie muszę
wdawać się w szczegóły.
Vicky potrząsnęła głową.
- I dopiero z listu dowiedziałeś się o wszystkim?
- Tak.
- Dlaczego nie powiedziała ci wcześniej, kiedy jeszcze można było
coś na to poradzić.
- Wiedziała, że jest za pózno, zabrnęła za daleko. Kilka razy
próbowałem skłonić ją do podjęcia kuracji. W jednej chwili zapalała się
do tego pomysłu, a w następnej... - wzruszył ramionami.
- A Stephen starał się wmówić mi, jak bardzo ją kochał - rzekła
Vicky, nie czując nic poza współczuciem dla tej nieznanej dziewczyny,
której gwiazda błyszczała tak krótko.
- On nie rozumie znaczenia tego słowa. - James urwał, jak gdyby miał
trudności z dalszym mówieniem. - Sądzę, iż Lucille zrobiła ten
rozpaczliwy krok wskutek jego grozby, że pokaże te zdjęcia Annette. -
Zmierć rodziców zbliżyła je - uśmiechnął się. - Czasem walczyły z
życiem jak para bezdomnych kotów, ale zawsze łączył je bardzo ścisły
związek. To trudno wyjaśnić.
Vicky milczała przez chwilę, po czym rzekła:
- Do dzisiaj myślałam, że on jest po prostu beztroskim playboyem z
pewnym polotem.
- Dokładnie takie sprawia wrażenie - powiedział James. - Właściwie
to przyciągnął moją uwagę dopiero po śmierci Lucille. Skandal powoli
cichł. Kiedy stało się jasne, że nie udało mu się zrujnować mi kariery,
zdecydował, że czas na ostateczny cios. Powiedział mi, że jeśli nie
zrezygnuję z pracy w przemyśle filmowym, najpierw pokaże Annette
zdjęcia jej siostry, a potem doręczy je ludziom, którzy zrobią z nich
odpowiedni użytek.
- I wówczas wróciłeś do Wenecji?
- Tak. Nie miałem wątpliwości, że on może zrujnować życie Annette,
tak samo, jak uczynił to z Lucille.
- Musiało mu się wydawać, że jestem darem niebios - powiedziała
Vicky z goryczą.. - Sama pchałam się w jego ręce.
RS
96
James, cóż ja mam powiedzieć?
Usłyszeli lekkie pukanie do drzwi i do pokoju weszła Maria z
gorÄ…cym napojem.
- O! Signore, nie wiedziałam, gdzie pana szukać - powiedziała. - Był
telefon ze szkoły. Annette wróciła.
- Dzięki Bogu! - James wstał i chwycił się rękami za głowę w geście
ulgi. - Dzięki Bogu!
- Ale oni mówią, że nie przyjmą jej. Trzeba natychmiast ją odebrać.
- Nie mogą tego zrobić! Przecież się zgodzili. To nie ma sensu. Muszę
tam pojechać i wyjaśnić wszystko z dyrektorem. Tego nie można
załatwić przez telefon.
- Przynajmniej jest bezpieczna - stwierdziła
Vicky, dziękując Marii, która podała jej ciepłą szklankę. Zaczęła
sączyć jakiś nieznany napar z ziół.
- Signorina powinna odpoczywać - oświadczyła Maria Jamesowi,
wskazując głową na Vicky.
- Jeszcze tylko kilka minut - odparł. Vicky poczuła się nagle bardzo
zmęczona.
Zamknęła oczy. Wziął z jej ręki na pół opróżnioną, szklankę.
- Zobaczymy się rano. ^ Mówił cicho, tuż koło jej ucha. Musnął
ustami jej policzek.
- Buona notte, cara mia - powiedział pieszczotliwie, jak do dziecka.
Gdy odszedł Vicky poczuła, jak w oczach zbierają się jej gorące łzy.
Gdy obudziła się nazajutrz, była sztywna i obolała. Bolała ją głowa, a
oglądając swe odbicie w lustrze zauważyła, że liczne sińce stały się
jeszcze wyrazniejsze. Maria nie musiała jej namawiać do zjedzenia
śniadania w łóżku.
Było pózniej niż zwykle, kiedy ubrała się i zeszła do gabinetu. James
rozmawiał przez telefon, załatwiając formalności związane z odlotem do
Anglii. Odłożywszy słuchawkę, powiedział coś do stojącego obok
Giovanniego, ten skinął głową i wyszedł w pośpiechu.
James delikatnie ujął Vicky za ramiona i obrócił w stronę światła.
- Jesteś pewna, że nie powinnaś leżeć w łóżku? Wyglądasz wciąż nie
najlepiej. - Dotknął sińca pod jej lewym okiem.
- Nie próbuj mnie pocieszać, dobrze? - powiedziała ze słabym
uśmiechem. - Myślałam, że dość dobrze ukryłam swoje rany po bitwie.
RS
97
- Powinienem zabić tego idiotę! - mruknął pod nosem. Stłumiony głos
sprawił, że słowa zabrzmiały jeszcze bardziej złowrogo.
- Wolałabym, żebyś nie mówił takich rzeczy, James. Ludziom to
łatwo zapada w pamięć.
Przypomniała sobie pierwszy wieczór w palazzo, kiedy James kłócił
się ze Stephenem. Powinienem cię zabić trzy lata temu!" Te słowa jak
zmora nie dawały jej spokoju.
James zerknÄ…Å‚ na zegarek.
- Muszę już iść. Skontaktuj się ze szkołą po moim wyjezdzie i
przekaż, że jestem w drodze. Nie musisz nic więcej mówić. Sam w końcu
zrobię z tym porządek. - Przez moment jego palce błądziły po twarzy
Vicky.
- Signore! - w drzwiach pojawił się Giovanni. - Trzeba się spieszyć.
James chwycił torbę podróżną, posłał Vicky całusa i po chwili już go
nie było.
W gabinecie panował porządek. Wiedząc, że James nie chce, by
telefonowała do szkoły zanim nie znajdzie się w samolocie, Vicky
usiadła na chwilę za jego biurkiem, czytając kompletny już scenariusz i
podziwiając jego styl i kunszt. W całym domu panowała cisza.
Sprawdzała godzinę, gdy tę ciszę przerwał dzwonek telefonu.
- Czy mogę mówić z panem Patersonem? - zapytał ktoś z typowym
angielskim akcentem.
To dzwonił dyrektor szkoły. Vicky zaczęła wyjaśniać, że James jest w
drodze do Anglii, ale dyrektor wszedł jej w słowo.
- Sądziliśmy, że Annette miała przyjechać wczoraj - powiedział
mężczyzna z rozdrażnieniem.
- To znaczy, że nie ma jej tam?
- Czy nie wyraziłem się dość jasno?
- Pan Paterson otrzymał zeszłego wieczoru wiadomość ze szkoły, że
już dojechała, ale państwo nie pozwolili jej zostać. Teraz jedzie, żeby
przekonać pana do zmiany postanowienia.
- Z kim rozmawiał? - zapytał zaskoczony dyrektor.
- Pan Paterson nie odbierał telefonu osobiście. Rozmawiała jedna ze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]