[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koncentrycznymi pierścieniami skały, która wypiętrzyła się na wysokość kilometra wskutek
jakiegoś potężnego uderzenia z kosmosu.
Kilka sekund pózniej znalazł się nie opodal Ganimedesa. Ten księżyc był znacznie ciekawszy
i bardziej skomplikowany. Wielkością przypominał Callista, z wyglądu jednak był zupełnie
inny. Wprawdzie i tutaj występowały liczne kratery, ale większość z nich wyglądała, jakby
ktoś celowo je zaorał. Najbardziej niezwykłą cechą Ganimedesa były wijące się pasma
równoległych bruzd, oddalonych kilka kilometrów jedna od drugiej. Krajobraz ten
przypominał pole zaorane przez nietrzezwego traktorzystę - bruzdy ciągnęły się tam i z
powrotem na całej powierzchni księżyca.
Po kilku obrotach wiedział o Ganimedesie więcej aniżeli wszystkie sondy przysłane tutaj z
Ziemi. Wiedza ta z pewnością przyda mu się w przyszłości - był o tym święcie przekonany,
chociaż nie umiałby powiedzieć dlaczego. Podobnie zresztą, jak nie potrafiłby wyjaśnić
powodów swojego przemieszczania się teraz od księżyca do księżyca.
Doleciał do Europy. Ciągle był biernym obserwatorem własnych dokonań, mimo to poczuł
coś, co wzbudziło jego zainteresowanie, skupiło uwagę i siłę woli. Nawet jeżeli był tylko
zabawką w rękach bogów, niektóre z ich zamiarów docierały do niego - a może właśnie
pozwalano, by docierały.
Gładka powierzchnia Europy nie przypominała krajobrazów Ganimedesa ani Callista. Siatka
wzorów, pokrywająca zamarznięty księżyc, przywodziła na myśl żywy organizm - z
niezliczoną ilością żył i arterii.
Rozciągał się pod nim niezmierzony obszar pól lodowych, których temperatura była znacznie
niższa aniżeli na ziemskiej Arktyce. Zaskoczony, nagle dostrzegł wrak statku. Poznał go
natychmiast:
172
był to nieszczęsny Tsien", obiekt analizowanych przez niego przekazów telewizyjnych. Nie
teraz, nie teraz, pózniej będzie miał dość czasu...
Przeniknął przez lód i dotarł do świata, którego nie znali nawet jego władcy. Był to ocean,
którego wody chroniła przed próżnią płyta wiecznej zmarzliny. Grubość lodowej pokrywy
sięgała jednego kilometra, zdarzały się jednak pęknięcia i miejsca zupełnie odsłonięte. Tam
właśnie toczyła się walka między całkowicie obcymi sobie środowiskami, walka, jakiej nie
można było napotkać nigdzie w całym Układzie Słonecznym. Wojna między Morzem a
Przestrzenią pozostała na zawsze nie rozstrzygnięta: woda pod wpływem próżni zamarzała i
gotowała się jednocześnie, tworząc kolejne warstwy lodu.
Morza Europy zamarzłyby do końca, gdyby nie wpływ pobliskiego Jowisza. Siły grawitacyjne
planety nieustannie wzburzały jądro księżyca - były to te same siły, które tak gwałtownie
pobudzały lo. Płynąc przez głębiny Europy, dostrzegał wokół świadectwa działalności
Jowisza.
Słyszał i czuł je w ciągłym ryku i grzmocie podwodnych wstrząsów skorupy, syku gazów
wydobywających się z głębin, podczerwonych falach ciśnienia wywoływanego przez lawiny
spadające na dno. W porównaniu z oceanem pokrywającym Europę ziemskie morza
wydawały się ostojami spokoju.
Potrafił jeszcze zdumiewać się cudami natury i może dlatego pierwsza oaza tak go urzekła.
Rozciągała się na przestrzeni kilometra wokół poplątanych kominów i rur, powstałych z
minerałów ze środka księżyca. Na zewnątrz tej parodii gotyckiego zamku pulsowały w
wolnym rytmie czarne, wrzące płyny, jak gdyby napędzało je niewidzialne serce. I podobnie
jak krew - były oznaką życia.
Gorące płyny wstrzymywały napływ zimnej wody z góry, formując tym samym ciepłą wyspę
na morskim dnie. I co niezmiernie ważne: niosły ze sobą z serca Europy substancje chemiczne
potrzebne do życia. Tutaj, w środowisku na pozór tak nie sprzyjającym, istniała oaza energii i
substancji odżywczych.
Należało zresztą tego oczekiwać. Pamiętał, że w czasach jego poprzedniego życia odkryto w
głębinach ziemskich oceanów podobnie żyzne wyspy. Tutaj, na Europie, oazy życia były
znacznie większe i występowały częściej, były też bardziej zróżnicowane.
W strefie tropikalnej, w pobliżu dziwacznie powyginanych ścian zamku", występowały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]