[ Pobierz całość w formacie PDF ]

licząc literatury, jaką przysłał mi parę tygodni po konferencji, nie miałem od niego wiadomości
przez ponad rok.
Uczestniczyłem w tamtej konferencji tylko przez jeden pełny dzień, aż do lunchu dnia
następnego. Moja żona była w tym czasie w ciąży i żeby jej nie niepokoić, zdecydowałem się nie
mówić, że idę na spotkanie fachowców zainteresowanych istotami pozaziemskimi i UFO. Nie
pamiętam dokładnie, co jej w końcu powiedziałem, ale było to coś o konferencji związanej z moimi
badaniami.
Kiedy po konferencyjnym lunchu wróciłem do domu, zastałem swoją żonę bardzo czymś
poruszoną. Chciała koniecznie wiedzieć, co robiłem. Powiedziała mi, że podczas mojej
nieobecności miała gościa. Intuicyjnie czuła, że jego wizyta związana była z moją działalnością,
cokolwiek by to było. Opowiedziała mi jak siedziała sobie na ławce na dworze, gdy nagle poczuła
za swoimi plecami czyjąś obecność. Moja żona jest Sidhą i nauczycielką Medytacji
Transcendentalnej, więc wiedziałem, że posiada wysoce rozwinięte zdolności dokładnego
postrzegania. Stałem zatem spokojnie i słuchałem jej relacji.
Powiedziała mi następnie, że istota ta próbowała ją uśpić, żeby móc na nią popatrzeć. Czuła, że
to zainteresowanie wzbudziła jej ciąża, co jej się bardzo nie spodobało. Oparła się przemożnej chęci
spania i zamiast tego zaczęła obracać się w kierunku owej istoty. W tym momencie istota ta
pojawiła się przed moją żoną, tak że zdążyła ją zobaczyć. Po chwili pomknęła szybko za pobliskie
drzewo i najwyrazniej zniknęła. Opis istoty, jaki podała moja żona, pasował do obrazu typowego
Szarego. Należy zaznaczyć, że nigdy wcześniej nie rozmawiałem z nią na te tematy.
Pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy było, że niektóre istoty pozaziemskie są w stanie
kontrolować rozmowy między ludzmi. Mogłem się jedynie domyślać, że ktoś słuchał mojej
rozmowy na konferencji, w której wspominałem, że chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej o
istotach pozaziemskich, a dokładniej, pragnę napisać książkę o nich i ich cywilizacji.
Podsłuchawszy rozmowę, istota pozaziemska przyszła dowiedzieć się czegoś więcej na mój temat.
Powiedziałem żonie wszystko o spotkaniach, na które chodziłem.
W jakieś piętnaście miesięcy po konferencji, medytowałem w swoim nowym mieszkaniu w Ann
Arbor, w Michigan. Zazwyczaj każdego lata jeżdżę na Uniwersytet w Michigan, żeby prowadzić
kurs matematyki nielinearnej dla socjologów, którzy przyjeżdżają tam z różnych krajów. W trakcie
mojego porannego programu medytacyjnego miałem wyrazne odczucie, jakby ktoś kazał mi
posłuchać jednej z taśm Instytutu Monroe'a zaraz po zakończeniu medytacji. Miałem wrażenie, że
powinna to być taśmy wykorzystująca stan skupienia Focus 12. Uznawałem ją za szczególnie
użyteczną w ułatwianiu łączności telepatycznej, bowiem pozwalała ona na jednoczesne utrzymanie
ścisłego kontaktu z rzeczywistością, w przeciwieństwie do Focus 21, gdzie świadomość nieomal
całkowicie przemieszcza się do sfery niefizycznej. Zaraz po skończeniu medytacji, poszedłem do
sypialni i cicho (żeby nie przeszkadzać śpiącej żonie) wyjąłem taśmę i wróciłem do pokoju
gościnnego. Nastawiłem taśmę w przenośnym magnetofonie, założyłem słuchawki, nacisnąłem
guzik i oparłem się, żeby posłuchać i wypocząć.
Zaraz po tym, jak skończył się wstęp, zacząłem dostrzegać mentalny obraz świetlanej istoty. Był
to osobnik płci męskiej, ubrany w białą szatę. Miał dla mnie wiadomość. Powiedział mi, że teraz
nadszedł odpowiedni czas na skontaktowanie się z moim znajomym teleobserwatorem wojskowym
i na odbycie przeszkolenia w zakresie SRV. Podkreślił, że powinienem zrobić to teraz. Taśma się
skończyła, a ja zastanawiałem się, co począć.
Po zajęciach porannych, poszedłem do swego biura, żeby skontaktować się z teleobserwatorem,
którego tak dawno nie widziałem. Poprzednio, ile razy dzwoniłem, nigdy nie udawało mi się z nim
porozmawiać, gdyż zawsze natrafiałem na automatyczną sekretarkę. Zresztą nic dziwnego 
uprzedził mnie, że często nie ma go w biurze. Nie miałem jego nowego adresu w mieście, pod który
miał się przeprowadzić i nawet nie wiedziałem, czy faktycznie się tam przeniósł. Nie mając innego
wyboru, zdecydowałem się zadzwonić do informacji telefonicznej. Ku mojemu zdumieniu, mieli na
liście jego numer. Zadzwoniłem więc, usłyszałem jego głos na sekretarce, zostawiłem swój numer i
zacząłem przygotowywać wykład na następne zajęcia.
Wkrótce zadzwonił. Powiedziałem mu, jak bardzo jestem szczęśliwy, że mogę z nim rozmawiać
i spytałem, czy jest jakaś szansa, żeby teraz uczył mnie teleobserwacji. Wspomniałem o swym
pragnieniu napisania książki na temat zjawiska istot pozaziemskich oraz o tym, że potrzebuję
teleobserwacji jako narzędzia zbierania danych. Ku mojemu niezmiernemu zdziwieniu oznajmił, że
właśnie skończył aktualizować program szkolenia w teleobserwacji, dzięki czemu będzie mógł
nauczyć mnie podstaw w trakcie siedmiodniowego intensywnego kursu, po sześć godzin dziennie.
Mogłem być drugim uczniem na jego nowym kursie, który miał się zacząć za około siedem
tygodni. Podał cenę i oznajmił, że będzie mnie uczył. Fakt, że to on będzie moim nauczycielem,
miał dla mnie duże znaczenie, bo w jego towarzystwie dobrze się czułem. Powiedziałem, żeby mnie
zapisał i ustalił kwestie finansowe. Po odwieszeniu słuchawki pomyślałem o świetlistej istocie,
która telepatycznie zbliżyła się do mnie podczas mej porannej sesji z taśmą Monroe'a. Odnosiłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl