[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawczasu też zapowieóieli mi Lipińscy, że nic nie wskóram z panią T., która widać na-
przód już ułożyła sobie plan postępowania, chybabym wzięła adwokata za pośrednika. Ja
tak byłam rozjątrzona, a razem przekonana o nieuczciwości postępku pani T., że przez
samą miłość prawdy postanowiłam rzeczy dochoóić nawet na droóe prawnej. Lipińscy
wskazywali mi znanego sobie z prawości adwokata i niebawem poszłam do niego. Po
wysłuchaniu mnie adwokat odpowieóiał od razu, że wiói w sprawie mojej dwie rze-
czy na moją niekorzyść; naprzód że mam do czynienia z nieuczciwymi ludzmi (bo on ze
słyszenia też znał roóinę T.); potem że nie mam żadnych na piśmie dowodów na swoje
poparcie. Dodał jednak, że nie wątpi o wygranej dla mnie, gdybym przysięgę wykona-
ła, bo tego strona przeciwna zażądać może; ja z czystym sumieniem przysiąc mogłam,
iż nie było żadnych mięóy mną a panią T. układów; jednak wolałam nie dopuścić tej
ostateczności i upoważniłam adwokata, by w moim imieniu polubownie rzecz ułożył; ja
nie chciałam już wióieć roóiny T., a mianowicie matki; więc uprosiłam tego pana, by
sam tam poszedł dla zagoóenia sprawy, chociażby z pewną z mej strony pieniężną ofiarą.
W parę goóin wrócił adwokat i wręcz mi powieóiał, że nic nie ma do zrobienia z panią
T.  że ona rzecz do ostateczności doprowaóić zechce; a chociaż powtórzył, iż w końcu
ja bym wygrać musiała, jednak dodał, że pewnie odrzekłabym się stokroć nawet większej
straty pieniężnej, gdybym poznała wszystkie przykrości procesu, na jakie wystawiona być
bym musiała jako kobieta i nadto cuóoziemka. Raóił mi więc co pręóej skończyć tę
rzecz płacąc podług wymagań pani T., tj. zwracając jej rewers na 80 tal., bo to żądanie
ostatecznie oświadczyła jemu. Brat mój, którego ja wcale w tę rzecz nie chciałam mieszać,
bojąc się jego usposobienia gorączkowego, a razem wieóąc, iż on, równie jak ja niedo-
świadczony, nic by tutaj nie poraóił, brat mój odezwał się, popierając zdanie adwokata.
Zresztą ja sama uznałam teraz, że to najrozsądniej, i chciałam niebawem przez adwokata
- BrÄ…zownicy 104
rewers zwrócić; ale na moje wielkie zmartwienie adwokat na to nie przystał; powieóiał,
że się bez mojej obecności nie obejóie, gdyż potrzeba bęóie mojego podpisu, na jakimś
protokóle, który musi być sporząóony za wspólną zgodą, ażeby się zapewnić, że pani
T. żadnych w przyszłości nowych nie wynajóie sobie pretensji. Musiałam więc zastoso-
wać się do konieczności; uprzeóiłam tylko adwokata, iż ja ani się chcę oóywać, że jego
upoważniam do ukończenia jak najpręóej tak, abym tylko podpis położyć potrzebowa-
ła. Za przybyciem moim z adwokatem do pani T. zastałam całą roóinę zgromaóoną;
wszyscy okazali zaóiwienie na mój widok, nie spoóiewając się zapewne, bym tak rychło
kończyć chciała. Młody T. za wejściem moim pobladł mocno i wstawszy z miejsca, na-
tychmiast wyszedł. Zaczęła się rozprawa mięóy panią T. a adwokatem; ten od czasu do
czasu zwracał się do mnie, by żądać moich objaśnień na odparcie dowoóeń pani T.; ale
ja odpowiadałam, że już mu rzecz raz wyjaśniłam i proszę, by co pręóej kończył, gdyż
mi pilno wyjść z tego domu. To mówiÅ‚am po Êîancusku, ale gÅ‚oÅ›no, wieóÄ…c, że nie bÄ™dÄ™
zrozumiana; wreszcie adwokat spisał ów zapowieóiany protokół; był to roóaj kwitu pani
T. dla mnie, jako nie ma żadnych już do mnie pretensji. Zwrócił jej rewers i na tym się
skończyła ta licha sprawa. Było to pierwsze tego roóaju doświadczenie dla mnie; byłam
oburzona nie tyle interesownością, jak fałszem pani T.; z uczuciem pogardy i obrzyóenia
weszłam ten raz ostatni do jej domu, a nie chcąc ubliżyć samej sobie, nie odezwałam się
cały czas; jednak nie mogłam przenieść na sobie, by przed wyjściem nie dać jej uczuć me-
go oburzenia; byłam ja przy wejściu bez ukłonu usiadła opodal, jakby milczący świadek;
dopiero wychoóąc, zatrzymałam się we drzwiach i ukłoniwszy się wszystkim, zwróci-
łam do pani T. już po niemiecku te słowa:  óiękuję za wszystko dobre wyświadczone
w tym domu mnie, sierocie . Oni wszyscy odpowieóieli niskim ukłonem, nie zrozu-
miawszy może od razu ironii, a ja natychmiast poszłam w swoją stronę, kazawszy przy
sobie rzeczy moje zabrać.
To zajście z panią T. podwójnie óiałało na mnie; raz jako nowe doświadczenie, prze-
stroga co do dalszego pośród obcych życia  to była dobra strona rzeczy przykrej, bo
jak mówią: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło; ale ja w razie nie tak filozo-
ficznie przyjęłam niespoóiewany zawód:  przeciwnie, mocno uczułam tak jawny fałsz,
oszustwo ze strony osoby, której przez pamięć na matkę byłam całkiem zaufała; i to było
drugie wrażenie sprawione jednymże faktem; a silniejsze i trwalsze od pierwszego, bo
dotknęło bolesnej u mnie strony, owego uczucia nieufności i pogardy dla świata i luói.
To uczucie było mi nie tylko przez dalszych wyrzucane, ale ganione przez matkę; a że od
jej śmierci postanowiłam była kierować się nadal w życiu odebranymi od niej naukami
i przestrogami, usiłowałam wytępić w sobie to, co matka za złe uważała; tą wieóiona
myślą, byłam serdecznie przyjęła pozorne dowody życzliwości ze strony obcej roóiny;
tymczasem gdy się znów zawieóioną znalazłam, obuóiła się na nowo dawniejsza moja
niechęć do świata i jak ślimak dotknięty kryje się co pręóej do skorupki swojej, tak ja
na nowo zamknąć się w sobie postanowiłam i odosobnić od luói w czuciu  to jest
ani dbać, ani liczyć na nikogo, samej sobie tylko zaufać i wystarczyć. Było w tem po-
stanowieniu może wiele samolubstwa  może i pychy cokolwiek  lecz okoliczności,
zda się, utwieróiły mię w tym pogląóie na życie. Przypłaciłam jednak i tę nową naukę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl