[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poznać od razu, tutaj. Aresztowali mnie niedawno za posiadanie skradzionego motocykla i gdyby
Laddon mnie nie wykupił, siedziałabym w pace do dziś. Mogą mnie uniewinnić, ale proces się
odbędzie i jeśli tamta transakcja była nielegalna, dostanę wyrok. Odebrali mi motocykl, a w to
wszystko tutaj wpakowałeś mnie przede wszystkim ty. Ty prosiłeś mnie o rękę, a teraz, kiedy ci ją
dałam, nie chcesz mnie. Kocham cię, Aldo Johannsonie; poślubiłeś mnie przy wszystkich tych
ludziach. Nie obchodzi mnie, czy świadectwo ślubu jest fałszywe. Istnieje coś takiego Jak wola albo
złamanie przyrzeczenia, a z tego nie wywiniesz się tak łatwo...
Po raz pierwszy w życiu jej cichy głos brzmiał napastliwie. Aldo poderwał ją nagle do góry i
przycisnął do piersi tak, że straciła oddech, jakby pękały wszystkie żebra. Cuchnął przetrawioną
whisky i potem. Nie mogła oddychać, ale modliła się w skrytości, żeby już nigdy nie pozwolił jej
odejść. Wcisnęła nos w okolice jego karku i usłyszała, że serce wali mu teraz tak, jak jej przed chwilą.
- Kochasz mnie? - wykrzyknął zdumiony. - Niech szlag trafi wszystko. Księżniczko, naprawdę chcesz
zostać moją żoną? Nie przeszkadza ci, ze... powtórz, że mnie kochasz. Powtórz... - nalegał.
Skinęła głową i pociągnęła nosem w sposób bardzo nieromantyczny, kuląc się w jego coraz
mocniejszym uścisku.
- Ranio, kocham cię. Bóg świadkiem, kocham! Wezmiemy prawdziwy ślub. Kupię ci nowy motocykl.
Znam dobrego adwokata, nie martw się o proces. Ranio, księżniczko, zbuduję ci prawdziwy zamek...
-Coś sobie przypomniał. - Czy to znaczy, że mnie chcesz, mimo że nie pokonałem smoka, choć
przyrzekłem?
Potwierdziła wszystko nieskończoną ilością skinień głowy, łzy spływały na jego kark.
Zwolnił uścisk i otarł jej łzy. Z całą stanowczością, na jaką mogła się w tej chwili zdobyć, powie-
działa:
- %7ładnych zamków, Aldo. %7ładnej walki ze smokami. - Uśmiechnęła się do niego z radością. - Po
prostu zostań moim mężem. Na zawsze.
Zamknął jej usta pocałunkiem. Raz się już tego dnia przekonał, że w walce ze smokiem, z Pokojowym
Smokiem, nie miałby żadnych szans.
Odzyskawszy oddech, Raine powiedziała cicho:
- Jest jednak coÅ›, o co ciÄ™ poproszÄ™...
Zdawało się, że nie ma zamiaru uwolnić jej z ramion. Przysiągł spełnić każdą zachciankę Raine. Ab-
solutnie każdą.
- O co, kochana?
- Czy mógłbyś już rozbić ten namiot?
EPILOG
W ciepłe wiosenne popołudnie, gdzieś w górach Montany, Raine pieściła rączkę gazu srebrzystego
gold winga, pozwalając motocyklowi na coraz szybsze zrywy. Lśniąca maszyna epoki lotów kosmicz-
nych, którą kupił jej Aldo, reagowała jak namiętna kochanka, oddając pieszczotę i drażniąc obietnicą
uwalnianych mocy.
Aldo co chwila dotykał wargami jej szyi. Przebiegał ją wtedy dreszcz.
- Zatrzymaj się, rozbijemy namiot - powiedział jej
do ucha.
Skinęła głową.
Obejmował ją niebezpiecznie tuż pod piersiami.
Miesiące, jakie upłynęły od ich dwu ślubów zawartych zeszłej jesieni: tego pierwszego,
niekonwencjonalnego i drugiego, formalnego, oraz po wystawnym weselu zorganizowanym przez
Altheę w klubie uniwersyteckim, wzmocniły ich związek.
Raine chichotała na każde wspomnienie uczty weselnej; lękliwej radości, z jaką Justin podejmował
Wściekłego Psa i Pokojowego Smoka; nieprawdopodobnej komitywy, w jaką weszła matka z
Laddonem i Sally, niezdarnie starającą się wypaść jak najwdzięczniej. Raine odnosiła się do niej
ciepło i raczej opiekuńczo niż protekcjonalnie. Dziewczyna pilnie uczyła się na kursie asystentek
dentystycznych, a Laddon, jak się zdaje, pijał teraz mniej.
Matka, wspierana przez Chris, wbiła ją w białą koronkową suknię. I welon. Na samo wspomnienie
skrzywiła się w uśmiechu. Mąż jednak rozbierał ją z prawdziwym zachwytem...
Byli już w drodze trzy tygodnie. Czasem rozbijali namiot, czasem zatrzymywali się w motelach, ale
Raine wolała nocować pod namiotem. Przypominał jej pierwszy ślub udzielony im przez Oponiarzy i
długą noc na łonie natury.
Srebrzysty rumak niósł w bagażnikach pomarańczowy namiot, lekkie śpiwory, kuchenkę polową i
wszystko, co niezbędne pod gołym niebem.
Wędrowali przez Amerykę niczym Cyganie. Wkrótce jednak będą musieli wrócić do domu. Ona do
swojej praktyki, Aldo do załogi, a oboje do skomplikowanego zadania, jakim jest budowanie
wspólnego życia.
Aldo miał rację. Miłość fizyczna stanowiła najłatwiejszą część wspólnego życia. Cała reszta okazała
się trudna; godzenie odmiennych osobowości i stylów życia wymagało od obojga nieustannych
kompromisów.
Niektóre sprawy, takie jak na przykład poznanie chrzestnych dzieci Aida, McPhersonów, okazały się
dość łatwe. Inne, jak kontakty między Aldem i Altheą, jawiły się jako zupełnie nierozwiązywalne.
Tych dwoje zdawało się rozkoszować staczaniem słownych utarczek, którym Justin i Raine
przysłuchiwali się w trwożnym milczeniu.
Teraz jednak liczyła się tylko droga, motocykl i oni sami. To przechodziło jej najśmielsze
oczekiwania: wspaniały rajd w objęciach uwielbianego mężczyzny.
- Może tu, księżniczko? - Aldo wskazał dłonią zalesione obozowisko, z tablicą informującą o gorą-
cych zródłach. Skręcili.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]