[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapomniałem dać mu wygrać. Nigdy wcześniej w życiu nie widziałem tak
radykalnej przemiany u człowieka. Tristan oskarżył mnie o oszustwo. Zacząłem
cierpliwie objaśniać swoje posunięcia, ale mi przerwał: Ażesz, stary durniu!".
Wywrócił szachownicę, porozwalał pionki i wybiegł z domu. Bardzo mnie
zawiódł. Widzicie, naprawdę myślałem, że się zaprzyjaznimy.
Czy zanim się na pana rozgniewał, mówił coś o swoim życiu prywatnym?
zapytał John.
Praktycznie nie. Szachy to cicha gra. Raz powiedział, że ludzie są jak
pionki na szachownicy, łatwo nimi manipulować. Zwróciłem mu uwagę, że
często bywają nieprzewidywalni.
Dokończmy tę rozmowę przy lunchu zaproponowała Agatha.
Pojechali do gospody w Moreton i zjedli solidne porcje pasztecików z
wołowiną i cynaderkami. Agatha zamówiła wino. Ku zaskoczeniu Johna, ze
swadą opowiadała panu Crinstedowi anegdoty z czasów, kiedy pracowała w
branży public relations. Rozgrzany winem i dobrym posiłkiem staruszek
odwzajemnił się historiami z własnego życia. Był fizykiem jądrowym. Pracował
w Los Angeles, a potem w Wiedniu. Poślubił Austriaczkę, Gerdę, ale zmarła na
raka piersi po urodzeniu drugiego dziecka.
Wydałem masę pieniędzy, żeby posłać dzieci do najlepszych szkół, a
potem na uniwersytet. Córka, Freda, została pielęgniarką. Pózniej wyszła za mąż
LR
T
za lekarza. Syn, Gerald, został księgowym. Ożenił się z sekretarką. Pan
Crinsted westchnął. Ponieważ nic nie zaoszczędziłem, miałem szczęście, że
przyznano mi ten domek na osiedlu socjalnym. Mam przyzwoitÄ… emeryturÄ™ i
małe potrzeby. Cieszę się, że moim dzieciom dobrze się powodzi.
Czy pomagają panu? spytał John.
Nigdy ich o to nie proszę. Nie miewam dużych wydatków. Pewnie
wychowałem ich na egoistów, bo za dużo dla nich robiłem.
Czy zna pan świetlicę parafialną? spytała Agatha.
Wiem, gdzie jest, ale jej nie widziałem.
Myślę o sfinansowaniu jej remontu. Dach wymaga naprawy. Chciałabym
założyć klub seniora z filmami, grą w bingo i innymi rozrywkami. Pan mógłby
uczyć gry w szachy. Potrzebowalibyśmy też minibusa, żeby zabierać ludzi na
zakupy do Stratfordu albo do teatru.
To byłoby cudownie. Chętnie dawałbym lekcje gry w szachy.
John znowu zrobił wielkie oczy. Ostatnio uznał Agathę za apodyktyczną,
czasami wręcz grubiańską osobę. Ale teraz jej oczy błyszczały prawdziwym
entuzjazmem, a stary pan Crinsted wyglądał, jakby ubyło mu lat.
Po dwóch godzinach musiał jej przypomnieć, że jeśli się nie pospieszą,
przegapiÄ… obwoznÄ… bibliotekÄ™.
Po odwiezieniu pana Crinsteda Johhn spytał:
Naprawdę planujesz założyć ten klub seniora?
Tak. Z przyjemnością zrobię coś pożytecznego.
Zaskakujesz mnie.
LR
T
Wyobrażam sobie. Uważasz mnie za nadęte, samolubne babsko.
To nieprawda zaprotestował John z rumieńcem na policzkach.
Przyjechał samochód z książkami. Sprawdzmy, co pani Brown ma do
powiedzenia.
Musieli cierpliwie zaczekać, aż wypożyczający oddadzą książki, wezmą
nowe i przedyskutują lekturę. W końcu zostali sami z panią Brown.
Pan Delon? pani Brown popatrzyła na nich badawczo zza szkieł o
kształcie półksiężyców. No cóż, ten młody człowiek sam się prosił o śmierć.
Dlaczego tak pani sądzi? zapytał John.
Niska, pulchna bibliotekarka wzięła książkę z biurka i odstawiła na półkę.
Często przypominam sobie, w jaki sposób mnie upokorzył, drwiąc z
mojego wyboru pozycji. Nie miał żadnego powodu. Szydził ze mnie z czystej
złośliwości. Po zabójstwie przyszło mi do głowy, że skoro zadał sobie trud, żeby
dokuczyć wiejskiej bibliotekarce, to prawdopodobnie jeszcze bardziej zalazł za
skórę komuś mściwemu.
Czy nie znalazła pani przyczyny, dla której nagle na panią napadł?
spytała Agatha.
Pamiętam jeden drobny incydent. Pani Feathers lubi niewinne romanse,
więc zawsze wybieram jeden lub kilka i odkładam dla niej. Drażnią ją sceny
erotyczne. Pewnego dnia podczas pogawędki wyjawiła mi, że pan Delon chciał
zainwestować jej oszczędności. Doradziłam, żeby mu ich nie oddawała, bo pan
Delon nie jest maklerem giełdowym. Prawdopodobnie to go rozgniewało. Ale
kiedy pani Feathers podziękowała mi za radę, poprosiłam, żeby nie powtarzała
LR
T
mu moich słów. Przyrzekła, że mnie nie wyda. Dlatego uważam, że dokuczył mi
bez powodu.
Sądzę, że jednak mu powiedziała stwierdziła Agatha. Co mówili
ludzie na temat tego morderstwa?
Niestety, większość podejrzewała pastora. Przypominali, że pana Delona
zamordowano na plebanii. Sądzili, że panna Jellop i pani Slither wiedziały o
czymś, co go obciąża, więc pan Bloxby je uciszył. To głupie myślałam, ale
przerażeni ludzie zawsze wygadują głupoty, a oni są na serio wystraszeni. Widzę,
że wyścig kaczek trafił na pierwsze strony Echa Codziennego".
Jeszcze nie widziałam gazet. Ma pani jakiś egzemplarz? spytała
Agatha.
Tak, w biurku. Pani Brown otworzyła szufladę. Proszę bardzo.
Agatha ujrzała na pierwszej stronie kolorową fotografię przedstawiającą
walczących tancerzy morris z podpisem: Wsi spokojna, wsi wesoła".
No nie! jęknęła. Przecież zebraliśmy mnóstwo pieniędzy.
Nie zdołali wyciągnąć z pani Brown nic więcej na temat Tristana.
To już dwa martwe punkty skomentował John, gdy podwiózł Agathę
pod dom. Co teraz?
Zamierzam ponownie odwiedzić panią Bloxby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]