[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Potwór! Pies! Syn śmierdzącego kundla! Chrząkająca świnia! Wiedziałeś, że ktoś
przyjedzie!
Piaskun powiedział mi co należy zrobić, by odzyskał spokój& Trzeba zabić człowieka
zwanego Hisser Zool, gdzie tam& w Arenyj?
Arenjun poprawiła go mimowolnie.
Tak, Arenjun. Znasz tego Hisser Zool?
Nie.
Słyszałaś o nim?
Nie, oczywiście, że nie. Nigdy nie byłam w Arenjun!
Tak pomyślał Conan obydwoje jesteśmy kłamcami, Isparano. Nie będę zatem
wspominał ci o karawanie nadciągającej z Khawarizmy& Zpij Isparano. Conan też jest
zmęczony, ale nie śmie zasnąć, póki ty tego nie zrobisz&
Kobieta usiadła, owijając się burnusem. Chociaż Cymmerianin nie mógł widzieć jej
twarzy, wiedział, że patrzy na niego i obmyśla zemstę. Jednak bardziej od zemsty Isparana
potrzebowała odświeżającego snu, zwalczającego teraz wszystkie inne myśli. Położyła się w
końcu.
Spała bez obaw. Ona też była złodziejem i miała pewność, że Cymmerianin obudzi się
jutro z czubkiem miecza na gardle.
VIII
NIEWOLNICY
Nie będę błagał o życie, kobieto powiedział Conan, spoglądając wzdłuż lśniącego
ostrza Isparany powiem ci za to coś do rozważenia.
SÅ‚ucham.
Tam, za tobą, widzę karawanę nadciągającą z południa. Niebawem usłyszymy ich
dzwonki, a za mniej niż godzinę będą tutaj. Czy jesteś pewna, że potrafisz ich przekonać, iż
nie zamordowałaś mnie podstępnie?
Zmarszczyła brwi i przezornie odstąpiła od niego dwa kroki, zanim spojrzała na południe.
Jeden rzut oka wystarczył jej by się przekonać, że Conan mówi prawdę.
Ze złośliwym uśmiechem zwróciła się do Cymmerianina.
Jeśli to są Zamboulanie, psie, uwierzą we wszystko, co im powiem, a ty umrzesz
powoli, tak jak na to zasłużyłeś.
Krwiożercza dziewka! A jeśli to jest karawana niewolnicza z Khawarizmy? Co wtedy?
Zamrugała zaskoczona.
Chyba nie skrzywdzÄ… wolnej kobiety z Zambouli&
Hmm, kobieta bez wierzchowca, dobytku, opiekunów& Mogą uznać nas za parę
zbiegłych niewolników& Nie, oni cię nie skrzywdzą, oni tylko dołączą cię do reszty swego
towaru& Wyostrzony wzrok Conana dostrzegł, że od karawany oderwała się grupa jezdzców.
Nadjeżdżali galopem. Cymmerianin uznał, że są to ludzie mający przeprowadzić zwiad w
oazie.
Na Erlika! To nie do pomyślenia! A jeśli nawet, to cóż będzie szkodziło jeśli zabiję cię
teraz?
Wtedy stracisz szansę, że zostanę uśmiercony powoli w Zambouli&
Och, pomścić się!& Więc dobrze. Powitam ich jako twoja żona i właścicielka dwu
wielbłądów twarz Isparany stwardniała, a oczy nabrały surowości.
Conan siedząc spoglądał na nią z dołu. Stała poza zasięgiem jego stóp, a miecz i sztylet
wciąż tkwiły w pochwach. Pięciu konnych zbliżało się szybko. Powiedział jej o tym. Obróciła
się, gdy strażnicy karawany dotarli do oazy.
Hoo! zawołał ich przywódca.
Hej! odpowiedział Conan i podniósł się w chwili, gdy Isparana spojrzała
niespokojnie na nowo przybyłych, a miecz w jej dłoni wahał się niepewnie.
Jesteście w tej oazie tylko we dwoje? jezdziec rozejrzał się gdzie są wasze
zwierzęta?
Conan zrobił krok naprzód i objął Isparanę. Przyciągnął ją mocniej, gdy dziewczyna
odruchowo spróbowała się odsunąć.
Skradzione, na Erlika! odparł Conan i dodał: Moja kobieta i ja przybyliśmy tutaj
z Shadizar, w Zamorze. Mieliśmy spotkać się z jej kuzynem, Arsilem z Samary, żołnierzem
Turanu. Czekaliśmy kilka dni& Dziewięciu parszywych, pustynnych szczurów zatrzymało
się tutaj. Byliśmy wobec nich zbyt uprzejmi, a oni w zamian uszli z naszymi zwierzętami.
Dwoma końmi i dwoma wielbłądami, na Erlika!
Złodziejskie świnie! A& wasz kuzyn& dotąd nie przybył, hę?
Conan postanowił odwieść strażników od myśli, że on i Isparana są zbiegłymi
niewolnikami.
Przybył z żołnierzami kilka godzin pózniej. Chcieli odpocząć, ale pojechali za
złodziejami.
Aha! mężczyzna odwrócił się, by powiedzieć coś do swych ludzi, po czym podjechał
bliżej Conana i Isparany. Nikogo nie widzieliśmy.
Nie odparł Conan gdyż pojechali na północ. Bez wątpienia spotkacie Arsila i jego
ludzi gdy będą wracać. Mam nadzieję, że przywiozą ich głowy.
Zostawili was z tym? jezdziec wskazał mały pakunek, który Conan pozostawił
Isparanie.
Tak. Jesteście z Zambouli, kapitanie?
Nie, z Khawarizmy mężczyzna zsiadł z konia i Conan dostrzegł, że jego broda nie
całkiem przykrywa kilka blizn nie jesteś chyba oburzony widokiem kupca ludzkiego
towaru?
Twój interes jest twoją sprawą stwierdził barbarzyńca nasz naszą.
Oczywiście. Pozostaniemy tu kilka godzin, potem może dołączycie do nas?&
Lepiej będzie, jak poczekamy tutaj powiedział Conan swobodnie na Arsila i jego
żołnierzy. Chyba też tak uważasz, Kiliya?
Owszem odpowiedziała Isparana, szybko pojmując do czego Cymmerianin zmierza
Arsul powróci tu pózniej. Tymczasem kapitan i ja możemy porozmawiać o zakupie konia
z uśmiechem odwróciła się do Conana będę oczekiwać cię w Zambouli, mój kochany.
To dla mnie nie do pomyślenia, byś samotnie podróżowała na południe odparł
Conan uśmiechając się równie słodko.
Najemnik również z uśmiechem postąpił naprzód, stając obok Isparany, a naprzeciw
Cymmerianina.
Zapewne to przez twój akcent człowieka z pomocy zauważył ale spostrzegłem, że
ty i twoja kobieta nie zgadzacie się co do imienia jej kuzyna. Nie jestem też aż takim
głupcem, by wierzyć, że pięciu żołnierzy z odległej Samary będzie jechało tak daleko na
północ, by spotkać kuzyna jednego z nich.
O ile nie jest to sprawa władcy! Conan powiedział to spokojnym głosem i
podtrzymując swój uśmiech. Musisz zrozumieć, kapitanie to, czego nie radzi jesteśmy ci
mówić. Chociaż twoim zajęciem jest pilnowanie wielbłądów i niewolników, powinieneś
słyszeć o takiej rzeczy, jak tajemnica stanu.
Najemnik patrzył przez chwilę bardzo niepewnie, wreszcie&
Dobrze, chciałbym zatem usłyszeć imię rządzącego w Samarze.
Conan nie wiedział tego.
Powiedz mu, moja pani zwrócił się do Isparany.
Isparana spojrzała władczo na strażnika.
Nie jestem przyzwyczajona do wypytywania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]